38.

3.3K 287 54
                                    

Właśnie kończyli przeszukiwać męską łazienkę, kiedy Jace złapał się za miejsce, w którym miał runę parabatai. Nim Izzy się zorientowała upadł na podłogę.

-Jace! Jace co się dzieje?!

-Alec.. - Izzy się przeraziła. Do oczu napłynęły jej łzy. Przeczuwała co to wszystko oznacza, ale niedopuszczała tej myśli do siebie.

-Co z nim?! Jace?! - Jace jednak nie miał siły odpowiadać, podwinął bluzkę ukazując Izzy zanikającą runę parabatai. Ból fizyczny był niczym w porównaniu do bólu psychicznego.. - Nie.. To niemożliwe.. - Izzy wybiegła z łazienki. Musiała znaleźć brata. Żywego. - Alec?! Alec?! Do cholery!! - gdy tylko Izzy wybiegła Jace się rozpłakał. Leżał na brudnej posadzce nie mogąc pogodzić się z tym co się stało. Zanikanie tej runy oznaczało tylko jedno, śmierć jednego z parabatai. Skoro Jace miał się dobrze..

-Alec.. Tak bardzo Cię przepraszam.. Przepraszam..- Jace po raz pierwszy w życiu czuł się tak i źle i po raz pierwszy też odczuwał taki ból. Gdyby wcześniej nie dał się zaślepić Valentine'owi.. w pewnym momencie oprócz ogromnego żalu pojawiła się złość. Ta złość postawiła go na nogi. Najpierw rozliczy się z winnymi, a potem będzie opłakiwać Aleca.

********

Jordan z Raphaelem skończyli przeszukiwać zaplecze. Prócz smrodu i brudu nic tam nie znalezli. Mieli nadzieję, że reszcie się bardziej poszczęściło. Wychodząc natknęli się na Izzy. Widok zapłakanej łowczyni nie wróżył nic dobrego. Obydwoje zamarli w bezruchu.

Izzy nie zważając na tą dwójkę ruszyła w stronę gabinetu Edda. Tam musiał być Alec. Tam też był Magnus. Może to jakaś cholerna pomyłka?! Przecież Magnus uratowałby Aleca. Przecież..

Zatrzymała się w drzwiach, ogarnął ją paraliż. To jak obecnie wyglądało pomieszczenie wskazywało, że odbyła się tu ostra walka. Poprzewracane i poniszczone meble, gdzieniegdzie ślady krwi. W ścianie był wbity nóż. Nóż, który należał do Aleca. Nóż, który Izzy kupiła bratowi na piętnaste urodziny. Jednak to wszystko było nieważne. Dla Izzy liczyło się ciało leżące na wprost niej. Alec był cały we krwi i miał ślad po ugryzieniu na szyji, oraz liczne zadrapania na cały ciele.
Magnus kucał nad nimi, próbował go leczyć.

- Nie.. Nie!! - Tessa starając się nie rozkleić objęła mocno Izzy. Jej samej było ciężko. Może początkowo była do Aleca uprzedzona, ale z czasem go polubiła i zrozumiała, że jej obawy były bezpodstawne. Tym co teraz zrobił udowodnił jak bardzo kocha Magnusa. Alec poświęcił wszystko, zaryzykował nawet własnym życiem.. Musiała być silna. Dla Izzy.. Dla Magnusa..  - Nie! -  Izzy wyrwała się jej i ruszyła do brata.  Miała nadzieję, że to tylko zły sen, jakiś koszmar z którego zaraz się obudzi. Przecież chodziło o Aleca. O jej brata. Alec był niepokonany, silny i przede wszystkim rozważny. To zawsze on wyciągał ją czy Jace z tarapatów. - Proszę nie..

Magnus spojrzał na Izzy. Łowczyni nie mogła znieść tego spojrzenia.

Czarownik kiedy tylko zobaczył Aleca czuł jak pęka mu serce i cały sens życia zanika. Używał każdego czaru jaki przyszedł mu do głowy, ale było już za późno. Alec nie żył. Jego serce już nie biło. I to była jego wina. Nie rozmawiał z Aleciem o jego śmiertelności, bo tak było mu wygodnie. A gdyby poświęcił temu tematowi chociaż chwilę.. Gdyby tylko.. Magnus załkał głośno. Chciał w tej chwili umrzeć. Nie, on umierał. On nie przeżyje śmierci ukochanego.

-Co się sta..?! - do gabinet wszedł Jordan, który jak tylko zobaczył co się stało przestał nad sobą panować. Zaskomlał i zaczął zmieniać się w wilka. Wpadł w furię. Zawył parę razy i wrócił do baru by pomścić śmierć przyjaciela. Jordan również czuł się winny. Gdyby go zatrzymał..

Nocny Łowca i CzarownikWhere stories live. Discover now