29.

14K 559 84
                                    

Wczoraj do późna rozmawiałam z Justinem. Nie było to przyjemne spotkanie starych przyjaciół. Momentami dochodziło do tego, że chciałam płakać. Jednak starałam się być silna, nawet kiedy strasznie raniły mnie jego propozycje. Nie wpadliśmy na lepszy pomysł, niż rozdzielenie dzieci. Żadne z nas tego nie chce, ale też żadne z nas nie chce oddać drugiemu dwójki dzieci.

Wiem, że byłoby o wiele lepiej, gdybym odpuściła i pozwoliła żeby dzieci zostały z Justinem. Może to samolubne, ale kocham je już teraz i nie chcę się rozstawać z żadnym z nich, dlatego chciałabym żeby zostały ze mną, niestety on nie chce się na to zgodzić.

- Chcesz kawę? - zapytał, kiedy weszłam do kuchni.

Został na noc, bo tak jak mówiłam, było już strasznie późno. Oczywiście spał w swojej sypialni.

- Nie piję już kawy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Ale możesz zrobić mi herbatę. - lekko się uśmiechnęłam.
- Już się robi. - skinął głową.

Usiadłam na krześle i zaczęłam mu się przyglądać.

- Gapisz się. - zaśmiał się.
- Nie prawda. - zarumieniłam się.

Dlaczego on musi tak na mnie działać?

- Tylko przyglądasz, racja? - spojrzał na mnie rozbawiony.
- Racja. - kiwnęłam głową.
- Widzisz jak się rozumiemy? Jesteśmy parą idealną. - zarechotał.
- Justin... - zaczęłam.
- Wiem, nie jesteśmy już razem. - posmutniał.
- To nie znaczy, że nie możemy się przyjaźnić. - powiedziałam niepewnie.
- Umieściłaś mnie w friendzone. - znowu się zaśmiał.
- Nie tylko Ciebie. - puściłam mu oczko i wyszłam z kuchni.
- Co to znaczy? - zapytał zdziwiony.

To, że siebie też w nim umieściłam.
Tak, nadal Cię kocham.

- Sam się domyśl. - odkrzyknęłam.

***

- Chanlie... - wszedł do mojej sypialni.
- O co chodzi? - wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Będę się zbierał. - oznajmił.
- Już? - zapytałam.
- Tak, muszę jeszcze pojechać do firmy. - westchnął.
- Coś się stało? - zaniepokoiłam się.
- Nic takiego, mam spotkanie z klientem. Powinienem mieć je wczoraj, ale coś mu wypadło. - wytłumaczył.
- Rozumiem. - skinęłam głową.
- Potrzebujesz czegoś ze sklepu? Mogę później Ci przywieźć. - zaproponował.
- Nie musisz, później pojadę na jakieś zakupy. - wzruszyłam ramionami.
- Jesteś pewna? - zapytał.
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- No to do jutra. - zamknął drzwi.

Szybko wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Odetchnęłam z ulgą, kiedy Justin jeszcze nie wyszedł z mieszkania.

- Mam listę zakupów, jeśli chcesz to możesz mi to kupić. - poszłam do kuchni i dałam mu kartkę z potrzebnymi rzeczami.
- Jasne. - uśmiechnął się.
- Dzięki. - spojrzałam w jego oczy, a on w moje.

Justin

Opuściłem mieszkanie Chanel i poszedłem na parking. Szybko odnalazłem swój samochód. Wsiadłem do niego i ruszyłem w stronę firmy.

W środku witałem się z pracownikami. Nie obyło się od niestosownych pytań i ciekawskich spojrzeń. Pytali, gdzie jest moja żona i byli zdziwieni, że jestem sam.

Wszedłem do swojego gabinetu i zacząłem się przygotowywać do spotkania z klientem.

Nagle w pomieszczeniu pojawiła się moja sekretarka.

- Coś się stało? - zapytałem obojętnie.
- Nie. -mruknęła.
- To o co chodzi? - zdziwiłem się.
- Justin... chodzi o to, że musimy porozmawiać. - usiadła na biurku.
- Od kiedy przeszliśmy na ty? - warknąłem.
- Justin. Nie bądź taki. - westchnęła i zaczęła odpinać guziki swojej białej koszuli.
- Co Ty robisz!? - krzyknąłem, kiedy usiadła mi na kolanach.
- Nie podoba Ci się? - zdziwiła się i pocałowała mnie w szyję.
- Zostajesz zwolniona dyscyplinarnie. Nie próbuj nawet się tłumaczyć i prosić moją żonę, żebyś została. Wynoś sie stąd i nigdy więcej się tutaj nie pojawiaj. - warknąłem i ściągnąłem ją ze swoich kolan.
- Proszę mi tego nie robić. - powiedziała rozpaczliwie.
- Zachowujesz się jak jakaś dziwka i próbujesz poderwać swojego szefa, który ma żonę i jeszcze mam Ciebie nie zwalniać? - prychnąłem.
- Ja przepraszam. - zaczęła się jąkać.
- Nie obchodzą mnie twoje przeprosiny. Zbieraj swoje rzeczy i się wynoś. - powiedziałem stanowczo.
- Dobrze. - odpowiedziała cicho.

Fakt, jestem pokłócony z Chanlie, ale to nie znaczy, że mam ją zdradzać na prawo i lewo. Wciąż ją kocham i wierzę, że jeszcze się pogodzimy.

Wkurzony wyszedłem z pracy. Skierowałem się do najbliższego sklepu i zrobiłem zakupy dla Chanlie. Oczywiście dokupiłem coś od siebie, bo chcę jak najlepiej dla niej i dla dzieci.

Skończyłem pakować zakupy do bagażnika i zadzwonił mój telefon.

Ojciec.

Westchnąłem i po chwili odebrałem.

- Halo? - odezwał się.
- Czego? - warknąłem.
- Może tak innym tonem? - zapytał wkurzony.
- Może mi powiesz, jak długo musiałeś myśleć nad tak idealnym planem? - zapytałem.
- O czym Ty mówisz? - udawał zdziwionego.
- Sam wiesz najlepiej. - rozłączyłem się.

***
- Mam oddać Ci pieniądze? - spojrzała na reklamówki.
- Nie wygłupiaj się. - machnąłem ręką.
- Nie chciałam tego soku i tych krakersów, ciastek, lodów i bananów. - zdziwiła się i na mnie spojrzała.
- No co? - zaśmiałem się.
- Nie musiałeś. - westchnęła.
- Ale chciałem. - uśmiechnąłem się.

- Chanlie... bo ja myślałem o naszej wczorajszej rozmowie. - zacząłem.
- Co masz na myśli? - zdziwiła się.
- Nie mogę tak łatwo pozwolić Ci odejść. Kocham Cię najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie życia, w którym nie będzie Ciebie. Jesteś dla mnie tak samo ważna jak nasze dzieci. - klęknąłem.

Chanlie

Po słowach Justina, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Spojrzałam w dół, bo uklęknął.

- Nie chcę żyć bez was. - jęknął i pocałował mój odstający brzuch.
- Chcę być tylko z wami. Chcę tylko z Tobą założyć rodzinę i zamieszkać w domu, który jest już gotowy na naszą wprowadzę. Chcę dać Ci więcej szczęścia niż ktokolwiek inny. Chcę być tym jedynym, którego darzysz miłością. - zaczął płakać i składać niezliczoną liczbę pocałunków na brzuchu.

Nie wytrzymałam i zaczęłam szlochać. Jego słowa i czyny dotknęły mnie za bardzo.

Powinnam dać mu szansę?

_________

Niesprawdzony, o błędach możecie mi dać znać w komentarzu. Byłabym wdzięczna.

Do następnego, Chanlie 💕

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora