9.

19.5K 718 36
                                    

Wszystko działo się tak szybko. Nagle do mieszkania weszła moja babcia.
Kompletnie zapomniałam o jej wizycie. Pewnie byliśmy tak zajęci sobą i dlatego nie słyszeliśmy jej pukania do drzwi.

Starsza kobieta odchrząknęła i szeroko się uśmiechnęła. Ja szybko założyłam na siebie sukienkę, a Justin koszulę i spodnie.

- Przepraszam babciu. Zapomniałam o tym, że przyjeżdżasz. - przytuliłam ją.
- Nic się nie stało kochanie. - uśmiechnęła się pocieszająco.

Justin zabrał od niej jej bagaże i zaniósł do pokoju gościnnego. Ja natomiast zaprowadziłam ją do salonu.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam.
- Poproszę herbaty. - odpowiedziała po chwili. Kiwnęłam głową i nastawiłam wodę.

Do pomieszczenia wszedł Justin. Nasze spojrzenia się zblokowały. Patrzyłam mu w oczy, a on puścił mi oczko.
Moje policzki zapłonęły.

- Widzę, że miłość kwitnie. - spojrzała na naszą dwójkę.
Tak. Ona, tak jak reszta rodziny nie wie, jaki był prawdziwy powód naszego małżeństwa. Bardzo się cieszyła, kiedy widziała nas razem.
- Tak, jest lepiej niż kiedykolwiek. - odpowiedział Justin.

***

Wczoraj spędziliśmy wieczór na rozmowach z moją babcią. Gdyby nie ona to w tamtym czasie robilibyśmy całkiem coś innego.
Odkąd jesteśmy razem, nie uprawiałam seksu. Nie wiem jak on, czy ma jakieś dziewczyny, ale ja nie wyobrażam sobie, że pieprze się z kimś innym podczas naszego małżeństwa.
To tak jakby zdrada i na dodatek musimy być ostrożni bo media czekają na jakieś sensacje.

Wczoraj starałam się nie zwracać na niego uwagi. Jest mi jakoś głupio po tej akcji z obściskiwaniem.

Nagle Justin wszedł do mojego pokoju. Miał na sobie szare dresy z adidasa i czarną bluzę z nike. Jego włosy były roztrzepane przez co wyglądał na prawdę seksownie.
- Wychodzę. - poinformował.
- Dokąd? - zdziwił się, z resztą ja też bo nigdy się nie dopytywałam.
- Do Josha. - odpowiedział.
- No ok. - wzruszyłam ramionami.
- Chyba, że chcesz żebym został. - usiadł obok mnie na łóżku.
- Nie, idź. - uśmiechnęłam się.
- Będziesz tutaj tak sama? - posmutniał.
- Niedługo pojadę do domu rodziców po babcię bo muszę ją odwieźć na lotnisko. - odpowiedziałam.
- Mogę jechać z Tobą. - uśmiechnął się.
- A twoje plany? - spytałam zdezorientowana.
- Nie są aż tak ważne. - powiedział z chrypą i mnie pocałował.

Okej, ostatnio robi to bardzo często.
Nie, żeby mi to przeszkadzało.

Wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera. Justin zajął swoje miejsce i ruszył w stronę mojego rodzinnego domu.

Ochrona wpuściła nas bez problemu. Gdy Jus zaparkował, wysiadłam z samochodu i poszłam po babcię, a za mną mój mąż. Przywitaliśmy się z rodzicami oraz staruszką. Clark wziął torby i zapakował je do bagażnika. Moja babcia poszła za nim, a ja chciałam iść za nimi, ale nie było mi to dane.
- Tak? - odwróciłam się w stronę rodzicielki, która złapała mnie za rękę.
- Babcia mi powiedziała, co się stało, gdy weszła do mieszkania. - spojrzała na mnie tym swoim zimnym spojrzeniem.
- A można jaśniej? - udałam, że nie wiem o co chodzi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi! - wydarła się. - Miałaś się do niego nie przywiązywać. Na początku robiłaś z siebie taką ofiarę i miałaś pretensje, dlaczego musisz wyjść za niego, a teraz pchasz mu się do łóżka? Wasze fikcyjne małżeństwo niedługo się skończy. Pozew o rozwód zostanie złożony w ciągu najbliższych dni. Wtedy nie chce słyszeć sprzeciwu. Weźmiecie ten cholerny rozwód i żadnych sprzeciwów. - warknęła.
- Kto powiedział, że nie będzie rozwodu? Nie zależy mi na nim. Zależy mi tylko żeby się od niego uwolnić i zacząć żyć własnym życiem. - powiedziałam stanowczo.
- Możemy już jechać? - odchrząknął Justin i podrapał się po karku.

Słyszał.
Słyszał, jak kłamię.

- Tak, jasne. - wyminęłam go w drzwiach.

Droga minęła w niezręcznej ciszy. Moja babcia musiała wyczuć, że coś jest nie tak bo się nie odzywała.

Gdy byliśmy już na miejscu, wzięłam walizkę babci i poszłam z nią do odpowiedniej części lotniska.

- Co się stało? - zapytała staruszka.
- Justin usłyszał to, czego nie powinien. W dodatku myśli, że mówiłam serio. - przewróciłam oczami.
- Zobaczysz Chanlie, napewno się pogodzicie i między wami będzie jeszcze lepiej niż było. - przytuliła mnie.
- Szczerze to wątpię. Myślę, że w jakiś sposób go zraniłam. Po za tym to małżeństwo od początku nie ma sensu. - westchnęłam.
- Bo wzięliście go z przymusu? - zachichotała.
- Skąd wiesz? - zdziwiłam się.
- Twoja matka się wygadała, ale to nie ważne. Obściskiwać Ci się z nim nie kazali Chanlie. Między wami coś się narodziło. Zakochaliście się i powinniście dać sobie szansę. - złapała swoją walizkę.
- Dziękuję babciu. - przytuliłam ją jeszcze raz na pożegnanie.

W drodze do samochodu strasznie się denerowałam. Z nerwów, ciągnęłam za rąbek swojej koszuli w kratę.

Nagle ktoś zatrąbił, a ja się odwróciłam. Jakiś metr ode mnie stał samochód, który prawdopodobnie by mnie przejechał.
- Uważaj jak chodzisz! - wysiadł z samochodu.

Ja nic nie odpowiedziałam i poszłam dalej. Chwilę później obok mnie pojawił się Justin.
- Chanlie, nic Ci nie jest? - przytulił mnie.
- Wszystko ok. - odpowiedziałam po chwili.
- Jesteś pewna? - spojrzał w moje oczy.
- Tak. - pokiwałam głową i bardziej się w niego wtuliłam.

Mogłam umrzeć.

Justin złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę auta. Gdy już byliśmy w drodze, musiałam coś z nim wyjaśnić.
- Słyszałeś, prawda? - nie wiedziałam jak zacząć.
- Co słyszałem? - spojrzał na mnie kątem oka.
- Moją rozmowę z matką. - odpowiedziałam.
- Nie całość, ale tak. - spiął się.
- Bo wiesz.. to co ja mówiłam to nie prawda. - starałam się wytłumaczyć.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. - mruknął.
- Właśnie, że muszę! Nie chcę, żebyś myślał, że nic dla mnie nie znaczysz.
- To dlaczego do swojej matki mówiłaś co innego? - spojrzał na mnie bo staliśmy na czerwonych światłach.
- Sama nie wiem... powiedziała mi, że niedługo i tak weźmiemy rozwód. Chyba nie chciałam sobie prędzej uświadomić jak bardzo jesteś dla mnie ważny. Dopiero rozmowa z moją babcią to zrobiła. - powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Chanlie... mi też zależy. - przyznał, a ja poczułam motylki w brzuchu.
- Nie chcę Ciebie stracić. - po moim policzku spłynęła łza. Sama nie wiem czemu.
- Nie stracisz. - pocałował mnie.
Zrobiło się zielone światło, a za nami trąbiły samochody, więc Justin musiał się ode mnie oderwać i jechać.

***

- Chanlie... - wszedł do mojego pokoju, gdy akurat się przebierałam i byłam w samej bieliźnie.
- Tak? - odwróciłam się twarzą do niego. Nawet się nie zasłoniłam.

Ten nie odpowiedział, tylko rzucił mnie na łóżko. Zaczął mnie całować po całym ciele, co mi się cholernie podobało. Ściągnęłam z niego bluzę, a następnie dresy.
Justin odpiął mój stanik i rzucił go gdzieś w kąt. Wtedy zajął się moimi piersiami. Następnie ściągnął moje stringi i zassał skórę mojej łechtaczki. Z moich ust wydobył się jęk spowodowany przyjemnością. Wiedziałam, że dłużej nie wytrzymam i chcę go poczuć w sobie. Ściągnęłam jego bokserki i spojrzałam na jego sporej wielkości penisa. Ten założył prezerwatywę i powoli wszedł we mnie. Zaczął poruszać się coraz szybciej, a ja nie mogłam powstrzymać jęków.

●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●●

Dziękuję za 2000 wyświetleń.

Rozdział nie najlepszy. Chciałam napisać go od nowa, ale też nie chciałam zostawiać was z niczym.

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now