1.

40.1K 1K 89
                                    

Chanlie

Dzisiejszy dzień nie należy do moich ulubionych. Na studiach wykładowcy nie dali mi spokoju, mam masę nauki i na dodatek kolację z rodzicami. Zapowiada się ciekawie.

Weszłam do mieszkania i rozłożyłam się na kanapie. Zaczęłam myśleć czego chcą ode mnie rodzice. Zawsze dzwonią tylko, gdy czegoś potrzebują. Nie żeby mi to przeszkadzało.
Studentka ekonomii mieszkająca w dużym apartamencie, który jest opłacany przez jej rodziców tylko dlatego żeby dała im spokój. Po chwili przemyśleń poszłam się przebrać w coś bardziej eleganckiego, bo przecież w restauracji będzie pełno ludzi, którzy patrzą na szczegóły.
Postawiłam na czerwoną sukienkę z lekko rozkloszowanym dołem.
Poprawiłam swoją fryzurę i ostatni raz przejrzałam się w lustrze.
- Wyglądam znośnie. - mruknęłam pod nosem.
Założyłam czarny płaszcz i swoje czółenka. Po kilku minutach poszłam na parking. Szybko znalazłam swój samochód, rzuciłam torebkę na tylnie siedzenia i ruszyłam w stronę centrum. Oczywiście jak to ja, przewidziałam korki i wyjechałam pół godziny wcześniej.
Obok restauracji zauważyłam samochód moich rodziców. Zaparkowałam blisko niego i po chwili weszłam do środka. Tam nie musiałam się przedstawiać bo byłam kojarzona dzięki rodzinnej firmie. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam dodatkowe miejsca przy stoliku.
- Witaj Chanlie. - tata wstał i mnie przytulił.
- Hej wam. - uśmiechnęłam się i usiadłam na przeciwko mamy.
- Ślicznie wyglądasz skarbie. Prosiłaś o pomoc Angelinę? - rodzicielka spojrzała na mnie.
- Nie, nie potrzebuje jej pomocy. - wzruszyłam ramionami.
- Czyli ta stylizacja to twój pomysł? - zdziwiła się. Jak zawsze miła...
- Zamówiliście już coś do jedzenia? - próbowałam zmienić temat.
- Nie. Czekamy na kogoś. - odpowiedział tata.
- Kogoś?
- O wilku mowa. - uśmiechnął się i podszedł się przywitać.

Jak widać czekaliśmy na państwa Clark i ich syna. Oczywiście byli to przyjaciele moich rodziców. Ich firma współpracuje z naszą, jednak dopiero teraz mam okazję poznać ich całą rodzinę w komplecie.
- Cześć, jestem Justin. - pokazał równy szereg białych zębów. Miał na sobie garnitur, a jego włosy były postawione do góry. Podał mi dłoń, którą odrazu uścisnęłam.
- Chanlie.

I tak się poznaliśmy. Coś czuję, że nasza obecność - Moja i Justina nie jest przypadkowa. Obym się myliła.

- Musimy wam coś powiedzieć. - zaczął Pan Clark i spojrzał na naszą dwójkę.
- Wpadliśmy na pewien pomysł. - kontynuował mój ojciec.
- Możecie powiedzieć prosto z mostu? - zapytał Justin.
- Chcemy żebyście się pobrali. - uśmiechnęła się moja matka.
- Że co? - odezwaliśmy się równocześnie, a w odpowiedzi dostaliśmy ich chichot.
- Słyszeliście. - odpowiedziała moja rodzicielka.
- Po co mamy się pobierać, skoro się nie znamy? - nie widziałam w tym sensu.
- Chcemy połączyć swoje firmy w jedność. Wasze małżeństwo to świetny pomysł. To wasz ostatni rok na studiach. W między czasie moglibyście zajmować się swoją pracą. Ty Chanlie skończysz ekonomię, co przyda się firmie, a Justin skończy prawo co również jest bardzo pomocne. - wytłumaczył ojciec.
- Mogę pracować w firmie bez ślubu. - odpowiedziałam.
- To nie to samo. - spojrzeli na mnie spod byka.
- Nie chcemy brać ślubu. - protestował Justin.
- Nie macie wyboru. - uśmiechnęli się podstępnie.
- Nie dopuszczę do żadnego ślubu. - oznajmiłam i opuściłam restauracje.
Bo nie mogła być to normalna kolacja. Najważniejsze są interesy...

Fakt. Justin nie jest najgorszy. Jest dobrze zbudowany, wysoki i strasznie przystojny, ale co z tego jak nic więcej o nim nie wiem? Mam brać ślub z obcym facetem? Widać, że moje dobro mają gdzieś. Będę próbowała zmienić ich decyzję.

Justin
- Nie mogę wziąć tego ślubu. - kontynuowałem po wyjściu Chanlie.
- Niby dlaczego? - zapytał ojciec.
- Mam dziewczynę, którą kocham. - odpowiedziałem bez wahania.
- Co ty możesz wiedzieć o miłości. - parsknął.
- Napewno więcej niż ty. - odgryzłem się.
- Musisz z nią zerwać. Nie podoba Ci się Chanlie? - tym razem wtrąciła się Pani Collins.
- Nawet jej nie znam.
- Więc macie czas przez dwa tygodnie.
- Czas na co!? - wrzasnąłem zwracając uwagę innych gości.
- Na poznanie się przed ślubem. - odpowiedziała spokojnie moja matka.
- Wy chyba sobie żartujecie. - warknąłem i opuściłem restauracje.

Chanlie

Późnym wieczorem, gdy moje emocje już opadły, pojechałam do rodzinnego domu. Czuję się tutaj obco, tak jakbym była tutaj pierwszy raz. Ochrona wpuściła mnie bez żadnego problemu. Chyba mnie jeszcze pamiętają. Zapukałam do drzwi, a w odpowiedzi uzyskałam krzyk matki, która "prosiła" kogoś by otworzył.
- Dobry wieczór Pani Chanlie. - przywitała się Marry - sprzątaczka w domu moich rodziców.
- Cześć Marry, dobrze Cię widzieć. - uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
- Kogo ja tu widzę. - przyszła moja mama.
- Musimy porozmawiać. - przewróciłam oczami.
- Chcesz rozmawiać? - zaśmiała się.- No dobrze, chyba, że znowu wyjdziesz.
- Jest tata? - rozejrzałam się po holu.
- Jest. Marry zawołaj go. - rozkazała, a po chwili siedzieliśmy razem na kanapie.
- Nie chcę ślubu. - zaczęłam.
- Ale my chcemy. - odpowiedziała matka.
- Czyli moje zdanie się nie liczy? - spojrzałam na swoich rodziców.
- W tym momencie nie. - odpowiedział bez wahania ojciec.
- Nie chcę tego małżeństwa. - próbowałam zmienić ich decyzję.
- Nie musicie być razem do końca życia. Wystarczy kilka lat. - wtrąciła się matka.
- Kilka lat!?
- To małżeństwo będzie tylko na papierze. Będziecie musieli ze sobą mieszkać i nic więcej. Nikt wam nie każe się kochać. - przewróciła oczami.
- Gdy firma się rozwinie to weźmiecie rozwód i podzielicie ją na połowę. - tłumaczył ojciec.
- Po co mamy brać małżeństwo i łączyć firmę, skoro później i tak mamy ją podzielić? - zapytałam, a oni spojrzeli na mnie jak na idotkę. No co? Zadaje niestosowne pytania? To oni proponują jakieś głupie małżeństwo.

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz