5.

24.2K 773 24
                                    

Chanlie

Obudziłam się w swoim łóżku. Nie pamiętam jak się tutaj znalazłam. Na szafce nocnej leżały tabletki, więc wzięłam dwie na raz i popiłam wodą, która stała obok mojego łóżka. Justin jak zawsze myśli o wszystkim. Kochany.

Leżałam i próbowałam przypomnieć sobie, co się wczoraj działo. Nagle z kuchni dobiegł hałas tłuczących się naczyń. Szybko wstałam z łóżka i pobiegłam do kuchni.

- Co się stało? - zapytałam, gdy zobaczyłam krwawiącą rękę Justina.
- Spadły mi talerze, chciałem posprzątać i się zaciąłem ostrym fragmentem.
- Usiądź. Zaraz Ci to opatrzę. - rozkazałam i poszłam do łazienki po apteczkę.

Następnie wróciłam do kuchni i zobaczyłam Justina, który wykonał moje polecenie.

- Będzie szczypać. - ostrzegłam i polałam wody utlenionej.
- Dziękuję. - uśmiechnął się, gdy już skończyłam.
- To ja to posprzątam. - sięgnęłam po miotełke i zaczęłam zamiatać.
- Przepraszam, że Cię obudziłem.
- Nie spałam. - spojrzałam na niego.
- A jak się czujesz?
- W porządku. Dzięki za tabletki.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się, ukazując przy tym swoje dołki w policzkach.
- O której wyjeżdżamy? - spytałam odkładając miotłę na jej miejsce.
- Myślę, że za jakieś dwie godziny. - pokiwałam głową i poszłam do siebie.

Dzisiaj jedziemy do firmy. Trochę ją zaniedbaliśmy, ale postaramy się częściej tam wpadać. Justin ma sie zająć papierkową robotą, a ja wydatkami, zyskami i tym podobnym.

Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie założyłam na siebie wcześniej przygotowany strój, czyli biało- czerwoną sukienkę. Włosy wysuszyłam i spięłam w koka. Wykonałam makijaż, podkreślając usta czerwoną szminką. Wyszłam z toalety i zderzyłam się z Justinem.
- Przepraszam. - uśmiechnęłam się i odsunęłam.
- Właśnie chciałem zapukać i Cię pośpieszyć. - odwzajemnił uśmiech.
- Już jestem prawie gotowa. - sięgnęłam po beżowe szpilki.
- Czekam w samochodzie. - oznajmił i wyszedł z domu.

Rozejrzałam się po mieszkaniu i sprawdziłam czy wszystko mam. Wzięłam jeszcze torebkę z szafki i wyszłam, wcześniej zamykając drzwi na klucz. Po drodze spotkałam jakąś dziewczynę, której wcześniej nie widziałam. Specjalnie uderzyła mnie z ramienia, co nie uszło mojej uwadze. Po prostu mnie "zbarowała".

- Może byś chociaż przeprosiła? - warknęłam.
- Nie sądzę. - zaśmiała się i poszła dalej.

Nie wiem o co chodzi i kto to jest, ale później się tym zajmę.

- Co tak długo? - zapytał Justin, gdy wsiadłam do samochodu.
- Wydaje Ci się, jesteś po prostu niecierpliwy. - zaśmiałam się.
- Na pewno masz wszystko? Nie chcę mi się potem wracać. - mruknął.
- Tak, mam wszystko Justin. - przewróciłam oczami.
- Tylko żeby Ci się o czymś nie przypomniało. - co on tak marudzi dzisiaj?
W sumie ma rację. Znając życie i mnie to czegoś zapomniałam. Później dopiero się dowiem czego nie wzięłam lub nie zrobiłam.

- Dzień dobry państwo Clark. - uśmiechnęła się sekretarka.
- Dzień dobry. - skinęłam głową i się uśmiechnęłam.
- Panie Justinie, co się stało? - zapytała i pokazała na jego dłoń.
- Nic takiego. Skaleczyłem się.
- Ktoś Panu to opatrzył? Może wdać się w zakażenie. - zaczęła się martwić i rozpięła kilka guzików swojej koszuli. Czy ona go podrywa!? A ja byłam dla niej miła...
- Moja żona już o wszystko zadbała, więc proszę się nie martwić i wracać do swoich obowiązków. - widać, że się wkurzył.
- Miłej pracy kochanie. - pocałował mnie w czoło i poszedł do swojego gabinetu.
Awww te pozory.
- A ty zapnij tę koszulę bo jesteś w pracy, a nie w jakimś burdelu. - powiedziałam, gdy Justin zniknął z pola mojego widzenia.
- Przepraszam Pani Clark. - mruknęła i zaczęła zapinać guziki. Jaka teraz jest niewinna.

Weszłam do swojego biura, które znajdowało się obok biura Justina i zajęłam miejsce przy swoim stanowisku. Włączyłam komputer i zajęłam pracą.
Dobrze, że lubię matme bo inaczej to bym nie wytrzymała.

Po jakiś trzech godzinach przyszedł Justin.
- Co tam? - zapytałam zdziwiona.
- Idziemy coś zjeść? - zaproponował.
- Tutaj czy w restauracji obok?
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami.
- To niech będzie restauracja. - uśmiechnęłam się i wstałam z fotelu.

- Pani Darcy my wychodzimy na lunch. Za pół godziny mniej więcej będziemy, proszę nikogo nie wpuszczać do naszych gabinetów. - polecił Justin tej puszczalskiej sekretarce. Następnie złapał mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.
Odruchowo chciałam zabrać swoją dłoń z jego uścisku, ale trzeba zachować pozory. Justinowi idzie to o wiele lepiej niż mi. Dobrze, że przynajmniej się nie poci, zawsze mogło być gorzej.

- Co zamawiasz? - zapytał, gdy już siedzieliśmy w restauracji i patrzyliśmy na menu.
- Sałatkę grecką i lody ciasteczkowe. - spojrzał na mnie krzywo.
- Najesz się tym? - uniósł do góry brew. Nie, ale to jest dobre.
- Tak. - pokiwałam głową.
- Jak wolisz. - wzruszył ramionami i zawołał kelnera. Niestety przyszła kobieta, która cały czas patrzyła tylko na niego, na mnie nawet nie spojrzała. Co one wszystkie tak na niego lecą? Jest przystojny, ale jest też żonaty.

Po chwili jedliśmy już swoje dania.
Kobieta, która przyjęła od nas zamówienia, co chwilę przychodziła i pytała się czy coś jeszcze podać. Chciała zwrócić uwagę Justina, ale marnie jej to wychodziło.

- Coś jeszcze podać? - znowu podeszła. Nie wytrzymałam.
- Czy ktoś Ciebie wołał? - spojrzałam na nią, a ta chyba dopiero teraz mnie zauważyła.
- Nie, ale.. - zaczęła się tłumaczyć.
- Nie obchodzi mnie to. W restauracji jest wielu innych gości, więc mogłabyś się nimi zająć, a nie ciągle gapić się na mojego męża. - uśmiechnęłam się sztucznie.

Gdyby można było zabijać wzrokiem to już dawno byłabym martwa. Za każdym razem, gdy spławiam jakąś laskę, która leci na Justina to dostaję to mordercze spojrzenie.

- Czy ty jesteś zazdrosna? - zarechotał.
- Pojebało Cię? - zaczęłam się dusić.
- Wszystko w porządku? - spytał z troską.
- Nigdy więcej nie myśl, że jestem o Ciebie zazdrosna to będzie w porządku. - zaśmiałam się. - Bo następnym razem serio się uduszę.

Co jak serio jestem zazdrosna?

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Wolicie dłuższe rozdziały czy takie są w sam raz? Liczę na wasze komentarze.
Jeśli widzisz jakiś błąd ortograficzny to możesz mi o tym dać znać.

DZIĘKUJĘ ZA 34O WYŚWIETLEŃ.
Pewnie dla was to mało, ale dla mnie to już mały sukces.
Kocham was i postaram się wrzucać częściej rozdziały oraz nie zaśmiecać książki takimi notkami.

Chanlie ❤

Z Przymusu (ZAKOŃCZONE)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang