- Co się stało? - zapytałem.
- Kopnął mnie i próbował ugryźć. - mruknął. - Ale już ja go wyszkolę. - dodał ciszej. - Przez te kilka dni zdziczał.
- Pewnie się boi. - powiedział Niall.
Dan nie skomentował tego, ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Sami podeszliśmy do ogrodzenia. W środku oprócz konia stał znajomy szatyn. Nic się nie odzywał, tylko po prostu stał. weszliśmy na płot i przyglądaliśmy się uważnie. Mierzyli się spojrzeniem, aż w końcu koń spuścił łeb i zaczął grzebać w ziemi kopytem. Szatyn odwrócił się do niego bokiem i powoli podszedł. Roczniak miał zarzucone na szyje lasso, którego bezskutecznie próbował się pozbyć. Niebieskooki podszedł do niego bardzo blisko i ostrożnie chwycił linę tak, aby nie dotknąć zwierzęcia. Dopiero wtedy się wycofał. Wyszedł z zagrody i zwinął lasso. Ruszył do stajni, gdzie zapewne miał masę obowiązków.
- Niedługo obiad! - zawołał podekscytowany Niall, gdy zauważył moją matkę, która wracała do domu z marchwiami w koszyku.
- Ty ciągle byś tylko jadł. - westchnąłem.
*****
Wieczorem po Nialla przyjechali rodzice. Pani Horan została na godzinę, aby porozmawiać i poplotkować z moją matką. Opuściliśmy więc salon i poszliśmy do mnie, gdzie rozmawialiśmy raczej na męskie tematy. Blondyn wychwalał Amy, w której był zadurzony po uszy. Chwalił ją, jaka to ona nie jest wspaniała. Zachwycał się umiejętnościami tanecznymi i jeszcze kilkoma jej zaletami. Nie chciało mi się tego wszystkiego słuchać, ale jako dobry przyjaciel wytrwałem do końca. Gdy zapytał się mnie o to, jak bawiłem się na imprezie, dłuższą chwilę zajęło mi zastanowienie się nad odpowiedzią.
- Wyszedłem się przewietrzyć i pod sklepem spotkałem dwóch pijanych facetów. - powiedziałem. - Zaczepiali... jakąś dziewczynę. Obroniłem ją i przywaliłem im.
- Chyba Tomlinson też tam był.
- Mówię przecież, że dziewczynę! - warknąłem. - Nie obraniałem Tomlinsona, tylko ładną dziewczynę.
- Słyszałem. - przewrócił oczami. - Mówię, że pewnie byłeś tam z Lou, skoro miał siniaka na twarzy.
- Nie... Znaczy tak. - poprawiłem się. - Był tam wtedy.
- A potem co robiliście? - dopytał.
- Ja poszedłem spać, a on to nie wiem. - wzruszyłem ramionami.
- Zayn mówił mi, że Louis spał w pokoju na górze, byłeś z nim? - uśmiechnął się szeroko.
- Jesteś idiotą! - mruknąłem. - Oczywiście, że nie. Nie przeżyłbym, gdybym musiał z nim siedzieć w jednym pomieszczeniu. Nie licząc wspólnych posiłków.
- Gorąco ci? - zapytał nagle, czym mnie zaskoczył.
- Czemu? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego uważnie.
- Jesteś czerwony na twarzy. - przyznał.
Zanim zdążyłem się w jakikolwiek sposób wytłumaczyć, weszła jego matka. Powiedziała, że już jadą. Zeszliśmy na dół i pożegnaliśmy się. Blondyn wsiadł do samochodu i odjechali. Sam chciałem już wracać, gdy usłyszałem tętent końskich kopyt.
- Już chłodno, wracaj do domu, Harry. - powiedziała moja mama i sama schowała się w budynku.
Zignorowałem jej słowa i ruszyłem w kierunku dochodzącego dźwięku. Zauważyłem jak koń biegał wzdłuż płotu. Dopiero później zauważyłem niską postać stojącą w środku. Stanąłem w cieniu, aby nie mógł mnie zauważyć. Po kilku minutach zwierzę się zatrzymało. Teraz słychać było parskanie i cichy głos Louisa. Potem rozbłysła latarka. Snop jej światła padł na nogę zwierzęcia.
- I po wszystkim, mały. - zaśmiał się Louis i poklepał konia po szyi. - Dobrej nocy, przystojniaku.
Wyszedł z zagrody i ruszył przed siebie. Nawet się nie zatrzymał. Myślałem, że wystarczająco dobrze się ukryłem, ale nie dla Tomlinsona.
- I tobie też, Harry. - powiedział, przechodząc obok.
><><><><><><><><><><><><><><><><
Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje!
Co dostaliście na mikołajki? ^^
Dziś wstawiam dłuższy rozdział, dacie radę pozostawić po sobie kilka komentarzy?
Bedzie mi bardzo miło! <3
********
Co myślicie teraz o Harrym, o jego zachowaniu?
Dziękuję za gwiazdki i komentarze!
Do następnego XxX
><><><><><><><><><><><><><><><><
YOU ARE READING
Lonely Cowboy ~Larry ❌
Fanfiction#7|| Tego dnia padało. Krople spływały po kapeluszach, kiedy szliśmy go pożegnać. Był dobrym człowiekiem. Jego śmierć była dla nas ogromnym zaskoczeniem. Gdy żegnaliśmy się z nim po raz ostatni, zobaczyłem go. Stał z dala od nas i wpatrywał się w t...
14. I tobie też, Harry
Start from the beginning