Rozdział 10

2.9K 163 46
                                    

     Szczerze sądziłam, że Martha nieco przesadza, gdy opisywała nam mieszkanie, lecz teraz widząc te stare firanki, okropny dywan i ściany w gorszym stanie niż niektóre meliny, wiem, że opisała je doskonale. Mimo wszystko, nie to przykuło moją uwagę jako pierwsze, a białe adidasy stojące mniej więcej na środku pomieszczenia. Po ich wielkości wnioskuję, że są męskie. Holmes podchodzi do nich i praktycznie kładzie się na podłodze. Rozumiem, że chce się im przyjrzeć z bliska, ale nawet ja odczułabym obrzydzenie przed dotknięciem tego dywanu.

     Wtem cały salon zostaje wypełniony dźwiękiem dzwoniącego telefonu. Puste pomieszczenie powoduje, że roznosi się nieprzyjemne echo jednego z tych idiotycznych tradycyjnych dzwonków. Sherlock wstaje na równe nogi, wyciąga różową komórkę i odbiera połączenie, jednak ku naszemu zdziwieniu nikt się nie odzywa.

   — Halo? — Sherlock wreszcie rozpoczyna konwersację, sprawiając, że oddycham z ulgą. Już się bałam, że będziemy tak czekać w nieskończoność.

     — Cześć, przystojniaczku. — Z głośnika wydobywa się drżący, kobiecy głos. Nie trzeba stać przed nią, by wiedzieć, że drżenie spowodowane jest płaczem.

     — Kto mówi?

     — Wysłałem ci łamigłówkę. — Mój zdezorientowany wzrok pomyka ku Johnowi. Mija krótka chwila niż dociera do mnie, dlaczego kobieta użyła męskiej formy czasownika w zdaniu. — Na powitanie.

     — Kto mówi? — Pytanie ponownie wyrywa się z ust detektywa z niesamowicie spokojnym głosem. — Dlaczego płaczesz?

     — Nie płaczę. Piszę. A ta głupia suka to odczytuje. — Szloch kobiety nasila się, co powoduje, że machinalnie biorę głęboki wdech i omiatam pomieszczenie wzrokiem, nie słuchając nie długiej konwersacji między Holmesem a Watsonem. — Masz dwanaście godzin na rozwiązanie łamigłówki albo zacznę być niegrzeczny.

     Jeszcze przez krótką chwilę słychać szloch kobiety, aż wreszcie zapada cisza. Połączenie zostało zakończone. Nie myśląc zbyt długo oznajmiam na głos, że schodzę do samochodu po jakiś worek bądź torbę nadającą się do zapakowania naszego głównego elementu zagadki. Nie protestuję, kiedy Greg rzuca na szybko, że idzie ze mną. Wiem, że musi się przewietrzyć i w tym samym czasie dokarmić swoje uzależnienie.

     Po dotarciu do auta, otwieram bagażnik i zaczynam grzebać w rzeczach. Moja irytacja rośnie, gdy słyszę, że z każdym kolejnym tarciem zapalniczka brata nie odpala się, a on coraz bardziej zniecierpliwiony uderza w kółko trące, oczekując, że wreszcie go posłucha. Nie mogąc już wytrzymać wypuszczam powietrze nosem, podchodzę do niego i wyciągam w jego stronę otwartą dłoń. Wzrok Grega pomyka ku mnie i z każdą mijająca sekundą jego twarz łagodnieje. Wreszcie podaje mi zapalniczkę. Odpalam ją jednym płynnym ruchem i podstawiam mu ją pod papierosa.

     — Dzięki — rzuca jeszcze z wyrobem tytoniowym w ustach, po czym zaciąga się porządnie, jak biegacz przełajowy biorący łyk wody po kilkugodzinnym biegu. — Ta zapalniczka powinna być twoja, zawsze się ciebie słucha.

     — Po prostu jesteś o dziś bardziej rozemocjonowany niż zwykle. Czyżby nowa sprawa u boku Sherlocka tak na ciebie działała? — pytam z nieco drwiącym uśmiechem i chowam mu zapalniczkę do kieszeni niechętnie się z nią rozstając. Odstał ją od naszego ojca z racji, że pali odkąd pamiętam. — Tak wiem, wiem. Już nie patrz na mnie tym morderczym wzrokiem. Okropna jestem, nieempatyczna, zmieniam się w drugiego Sherlocka. Mówiłeś to tyle razy, że śni mi się to po nocach.

     — Ty też jesteś rozemocjonowana — odgryza się, podczas gdy ja wracam do przeszukiwania bagażnika. — Sądzisz, że jestem na tyle głupi, bym nie zauważył co się dzieje między tobą a Michaelem? Starasz się udawać, że wszystko jest w porządku, ale wcale tak nie jest i nawet nie waż się zaprzeczać. — Spoglądam na niego, a on w tym samym czasie wskazuje na mnie dłonią, w której między dwoma palcami trzyma tlącego się papierosa.

The Black Dahlia • Sherlock HolmesWhere stories live. Discover now