Rozdział 32

5K 276 170
                                    

-Nienawidzę cię - wyszeptałam, wypijając kolejnego shota z tacy i natychmiast nalałam kolejne trzy kieliszki - Bardzo cię nienawidzę - od piątej kolejki szumiało mi ostro w głowie. Włosy zasłaniały mi i tak rozmazane pole widzenia- Nienawidzę cię tak bardzo, że zabiłabym cię gdybym wiedziała gdzie jesteś.

Naczynie wypadło mi z rąk i roztrzaskało się o podłogę. Zawyłam z frustracją i niemal położyłam się na ladzie, wdychając opary alkoholu. Miałam świadomość jak żałośnie wyglądam z boku, jednak mało mnie to obchodziło. Chciałam zapić wszystkie smutki, upaść i się nie podnieść. Nie miałam siły na trzeźwą walkę z moimi myślami.

-Problemy sercowe? - usłyszałam przytłumiony głos barmana, który oparł się o ladę z uśmiechem - Może będę w stanie jakoś ci osłodzić te chwile? - zapytał sugestywnie.

Podniosłam na niego zmęczony wzrok i wysyczałam przez zaciśnięte zęby:

-Spierdalaj, frajerze.

Mężczyzna zachichotał i podszedł do mnie, obejmując mnie ramieniem. Wykręciłam się z jego uścisku i chwiejąc się podeszłam do loży. Padłam na nią twarzą i zastygłam bez ruchu.

-Skarbie, może jednak mogę cię jakoś pocieszyć? - jedną rękę wsadził mi pod koszulkę. Byłam zbyt słaba, by go odepchnąć.

-Daj mi spokój - powiedziałam łagodniej i skuliłam się na sofie - Proszę.

-Wiesz co jest najlepsze na rozstania? - szepnął do mojego ucha - Nowe, szybkie przygody.

-Naprawdę? - przez chwilę miałam ochotę się zgodzić. Zrobiłabym wszystko, byle tylko nie myśleć o moim ślubie, do którego w końcu nie doszło. Nigdy nie czułam się tak bardzo zmieszana z gównem, nawet po śmierci rodziców. Wolałam już dostać w twarz od Victorii. Tysiąc razy z liścia.

-Naprawdę nie masz ani krztyny honoru? - przez chwilę wydawało mi się, że znam ten głos, ale po chwili dałam spokój z próbą jego rozpoznania. Byłam zbyt nawalona, by myśleć - Zabierać się za upitą dziewczynę?

Poczułam, jak barman odsuwa się i wstaje, za to obok mnie przykucnął ktoś inny. Mocniej zacisnęłam powieki i zakryłam twarz dłońmi.

-I tak nie zaruchasz - powiedział nieznajomy na odchodnym.

Poczułam, jak jakieś silne ręce podciągają mnie do góry. Otworzyłam leniwie jedno oko i klepnęłam delikatnie niosącego mnie mężczyznę w policzek. Miał ciemne włosy i delikatny zarost. Zachichotałam i pociągnęłam go za włosy.

-Jesteś słodki - wybełkotałam pijacko - Wyglądasz kompletnie jak mój były.

Brunet westchnął i zaczął nieść mnie w stronę wyjścia. Pisnęłam i spróbowałam się wyrwać, jednak trzymał mnie naprawdę mocno.

-Puszczaj mnie! - wrzasnęłam. Kilka osób zaczęło się na nas dziwnie patrzeć- Impreza się jeszcze nie skończyła!

-Dla ciebie już chyba tak - mruknął i wyszedł na zewnątrz. Natychmiast owiało mnie zimne powietrze. Brunet przystanął i machnął na taksówkę. Transport podjechał i nieznajomy szybko wsiadł ze mną do środka.

-Na 48th Avenue - rzucił do kierowcy i podał mu banknoty. Próbowałam jeszcze protestować, ale po prostu zasnęłam, nadal na kolanach mężczyzny.


                                                                                                      ***

Szeregowa Clary |✔|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora