Rozdział 12

8.7K 423 181
                                    

-Clary... - zagadnął mnie Andrew podczas jazdy samochodem. Wyjechaliśmy kilka minut po całej kłótni. Czarny Jeep szybko przemierzał kolejne ulice miasta, jedynie od czasu do czasu zatrzymując się na światłach, ale to też rzadkość - Gustujesz w brunetach czy blondynach?

-A skąd to pytanie? - zachichotałam, obserwując drogę przesz przednią szybę auta. Zaczynał padać deszcz. Miła odmiana od tego piekielnego, letniego skwaru.

-Byłem ciekawy - zacisnął mocniej palce na kierownicy i przyspieszył.

-Kolor włosów nie ma dla mnie zbyt wielkiego znaczenia - powiedziałam patrząc na jego odrośnięte odrobinę włosy. Czarne kosmyki sterczały we wszystkie strony. Pewnie moja fryzura wyglądała podobnie.

Nic nie odpowiedział. Resztę jazdy spędziliśmy w niemal grobowej ciszy. 


                                                                                            ***


Wreszcie stanęliśmy przed wejściem na klatkę schodową jednej z mniejszych i starszych kamienic.

-Po co mnie tutaj przywiozłeś? - zapytałam unosząc wzrok. Nad nami malowały się stare, zniszczone balkony i odrapane ściany.

-Nie wiem czy wspominałem, że mam brata - odpowiedział i objął mnie ramieniem, a następnie wpisał kod domofonem. Drzwi, które były jedyną nową częścią budynku otworzyły się ukazując szary korytarz.

Gdzieś w kącie leżały rozbite butelki, a na podłodze malowały się małe kropelki krwi, pewnie po bójce jakiś pijaczków.

-On tu mieszka? - mimowolnie ściszyłam głos do szeptu. Nie podobało mi się to miejsce. Było takie niepokojące - Rodzice nie mogli mu kupić lepszego mieszkania?

-James nie chciał ich pieniędzy - zaczęliśmy wspinaczkę po krętych schodach, co nie było łatwe z ciężkimi plecakami - Wyparł się ich, a oni wypisali go z dokumentów.

Kiwnęłam głową i skoncentrowałam się na tym, by nie spaść ze stromych stopni. Zatrzymaliśmy się na trzecim piętrze. Szare ściany zapewne kiedyś były błękitne, ale te czasy już dawno przeminęły. Budynek nie posiadał windy, co wskazywało na to, że został wybudowany jeszcze w XX wieku.

Andrew westchnął i zapukał w drzwi z numerem trzydzieści osiem.

-Nie, nie mam zamiaru przyjmować jehowych! - odpowiedział nam stłumiony głos zza drzwi i jakiś stukot.

-James, to ja - odpowiedział Andrew i wziął mnie za rękę - Kiedy ostatnio sprawdzałem, byłem ateistą, więc nas wpuść.

Drzwi otworzyły się na dosłownie szparkę i ujrzałam brązowe oczy, wpatrujące się prosto we mnie. Następnie wzrok nieznajomego padł na pułkownika i wrota otworzyły się na oścież.

-Czyżbyś wreszcie przeszedł na jasną stronę mocy? - zapytał z szelmowskim uśmiechem, dokładnie takim samym jak jego brata.

Na tym właściwie kończyło się ich podobieństwo. Poza tym byli istnymi przeciwieństwami, tak wyraźnymi, że na ulicy nigdy nie poznałabym, że są z jednej rodziny. James miał ciemne, czekoladowe oczy o matowym kolorze i nietypowe dla tej barwy tęczówek blond włosy do brody. Jego cera była dość opalona, co również odróżniało go od jego bladego brata.

-Biorąc pod uwagę to, że masz zgaszone światła to raczej ciemną - odgryzł się brunet i przepchnął się obok Jamesa, wciągając mnie do środka.

Szeregowa Clary |✔|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن