NOORA

126 12 0
                                    

Pozostało mi tylko załatwić zmianę nazwiska przed ślubem, przecież nie pozbyłam się jeszcze tego nazwiska po Edwardzie, byłam Noorą Saetre-Malave. Pojechałam do urzędu i po godzinie byłam znów tą Noorą sprzed ślubu, ale za miesiąc miałam być Panią Magnusson, co bardzo mnie cieszyło. Z Williamem i Ren pojechaliśmy po garnitur dla niego, a Tobiego zostawiliśmy z opiekunką. Zakupy trwały bardzo długo, bo na Williama nic nie pasowało, był za wielki. Musieliśmy zakupić garnitur na zamówienie. Co do koloru mieliśmy już wypatrzony, granatowa czerń z białą muszką. Zmęczeni po całym dniu wróciliśmy do domu i obejrzeliśmy wspólnie komedię romantyczną, którą zaproponowała Ren.

Następnego dnia, gdy William był w pracy, a Ren w szkole, zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiłam się, bo nikogo nie oczekiwałam. Otworzyłam, a w drzwiach ujrzałam Evę.
- Noora, tak bardzo Cię przepraszam! - rzuciła się na mnie z uściskiem.
- Nie masz za co.
- Wiedz, że pomogę Ci ze wszystkim. - pokazała mi zaproszenie. - I oczywiście, że będę twoim świadkiem. Dziękuję!
- Jesteś moją przyjaciółką i nic tego nie zmieni. Chodź, opowiesz mi wszystko.

Zrobiłam nam kawy i poczęstowałam Evę ciastem, które upiekła opiekunka Tobiego. Życie Evy bardzo się zmieniło, ale widziałam poprawę. Powiedziała, że w piątek ma wizytę z psyhologiem. Gdy oznajmiła, że jej lekarz ma na nazwisko, tak, jak Chris, szczęka mi opadła, ale może to był jakiś znak z góry?
- Dobra, koniec o mnie. Opowiadaj, jak to się w ogóle stało, że będziesz żoną Williama? - uśmiechnęła się.

- Byliśmy pisani chyba sobie od początku liceum. - spojrzałam na pierścionek. - Skoro on mnie kocha, a ja jego, mamy dziecko, swoje mieszkania to co nam stoi na przeszkodzie?
- Wybrałaś już suknię?
- Coś ty, narazie załatwiliśmy wszystkie formalności ze ślubem i garnitur Williama. Muszę jeszcze kupić coś Ren, Tobiemu, Tobie i oczywiście sobie.
- Mi nie musisz nic kupować, mam specjalną suknię na taką okazję. To może jutro pojedziemy na centrum handlowego? Zostało mało czasu. - zapytała, a ja się zgodziłam.

Posiedziałyśmy tak do południa i pomogła robić mi obiad. Minutę później, gdy wyszła z mieszkania, przyszedł William.
- Spotkałem Evę, świetnie się trzyma po tym wszystkim. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. - Co dziś na obiad, kochanie?
- Gulasz z kaszą, twój ulubiony z tego co pamiętam. - puściłam mu oczko, a on posadził mnie na blacie i zaczął rozbierać.
- Wrócił..! - przerwała Ren, kiedy nas zobaczyła. - Jezu! - zaśmiała się. - Takie rzeczy w kuchni przy Tobym. Mogę was zostawić i zabrać Tobiego na spacer. - zaproponowała.
- Nie coś ty. - odepchnęłam Williama od siebie i zaprosiłam Ren do stołu. - Słuchaj. - zaczęłam po chwili. - Jutro idziemy na super zakupy przedślubne z moją przyjaciółką Evą. Co ty na to?
- Wow! Super! Bardzo się cieszę. - powiedziała z pełnymi ustami.
- Nie mów z pełną buzią. - pouczył ją William.

Następnego dnia podjechaliśmy z Ren po Evę i wybrałyśmy się na zakupy. Gdy wyjechaliśmy z mieszkania była godzina 12.20, a wróciłyśmy po 21.00. Eva pokazała nam sukienkę, którą ubierzę, była piękna. Ciemny amarant z lekkimi dodatkami. Najpierw poszłyśmy po strój dla mojego synka, był praktycznie identyczny do garnituru Williama, uznałam, że będzie to bardzo urocze. Potem kupiłyśmy sukienkę do kolan z kolorze ecri dla Ren i do tego czarne z połyskiem szpilki. Na samym końcu zajęłyśmy się moją suknią ślubną. Przeszłyśmy wszystkie ślubne sklepy i nie mogłam nic znaleźć, aż w końcu usiadłyśmy na ławkach i przed sobą ujrzałam przepiekną białą do kostek suknię. Była na ramiączkach i bardzo klasyczna. O takie coś mi chodziło. Weszłyśmy, przymierzyłam i kupiłam. Dokupiłam do niej białe koturny i krótki welon. Odwiozłyśmy Evę do mieszkania, a same wróciłyśmy do siebie. Przymierzyłam jeszcze raz suknię i nie mogłam się napatrzyć.
- Mogę wejsć? - zapytał William.

- NIE!!! TO PRZYNOSI PECHA TATO! - krzyknęła Ren, a ja się zaśmiałam.
- Właśnie, kochanie. Idź do Tobiego.

LOVE ME AGAINWhere stories live. Discover now