NOORA

145 10 3
                                    

Wyszłam z mieszkania, a moje ręce trzęsły się jak galareta. Bałam się tego spotkania z Edwardem. Ponoć był moim byłym mężem, ale ja go nie znałam. To bardzo dziwne uczucie nie znać kogoś pomimo, że on zna Cię doskonale.

Ubrana byłam w białą sukienkę i czarne balerinki. Gdy zobaczyłam faceta z dwójką dziećmi, poczułam się bardzo osaczona.
- Mamusia! - krzyknęły bliźniaki.
- Yyy... Cześć. - odparłam.
- Mówiłem wam, że mama jest chora i macie się tak nie zachowywać. - zwrócił się do dzieci Edward.
- Nie, spokojnie. Ciesze się, że was zobaczyłam. - uśmiechnęłam się.
- Zaprowadzisz nas gdzieś do jakiejś kawiarenki? - zapytał a ja się zgodziłam.

Siedzieliśmy w mojej ulubionej kawiarni w Oslo. Budynek był pokryty mchem i bluszczem, a widok był cudowny. Rozmawialiśmy głównie o nas i dzieciach, znaczy to bardziej on rozmawiał niż ja.
- Masz kogoś? - zapytałam na koniec.
- Spotykam się z koleżanką z pracy, ale nie chcę jej przyprowadzać do domu ze względu na dzieci. Nie chcę, aby pomyśleli, że ona zastąpi Ciebie.
- Edward, daj spokój. One wiedzą kto jest ich mamą, masz moje pozwolenie.

Na pożegnanie pocałował mnie w policzek i wtedy poczułam gęsią skórkę na ciele. Znałam skądś ten pocałunek i to uczucie. Wyszłam z kawiarni i ostatni raz przytuliłam Benito i Sophię. Szłam dobrze mi znaną drogą, chodziłam tędy do szkoły. Nagle zobaczyłam Williama i jakąś kobietę, podeszłam bliżej, bo nie mogłam rozpoznać tej kobiety, ale chwilę potem już wiedziałam kim ona jest. To Nelly. Pocałowali się. W moich oczach pojawiły się łzy, pobiegłam do Ren po Tobiego i płakałam w mieszkaniu cały wieczór. William był tu kilka razy, ale nie otworzyłam mu, dzwonił, ale nie odbierałam.

Minęło kilka dni i zadzwoniła do mnie Sana.
- NOOOORA! - krzyknęła. - Eva wyszła za tego frajera!
- Cooo? Skąd wiesz? - faktycznie, nie odzywałam się do niej przez kilka dni.
- Dodała na fejsa, że znów jest mężatką. To jest nieporozumienie, przecież on powinien siedzieć, za to co jej zrobił.
- Pogadam z nią o tym. Dzięki, że zadzwoniłaś.
Chwilę porozmawiałyśmy o mojej pamięci, a potem zajęłam się Tobym. Odwiedziła mnie Ren, bo chciała zobaczyć się z bratem. Powiedziała, że William bardzo cierpi, bo go zostawiłam, ale to on całował się ze swoją byłą.

Bez pracy życie było bardzo zwykłe, nie miałam się z kim spotkać, tylko w kółko Toby i Toby. Moje życie stało się bardzo nudne, wieczorami oglądałam stare zdjęcia z liceum i z dzieciństwa. Ale pewnego wieczora wszystko wywróciło się do góry nogami.
- Czego chcesz? Możesz do mnie nie dzwonić? - zapytałam.
- Eva jest w szpitalu! - krzyknął.
- Co!? Jak to?
- Miała wypadek. Viktor z córką, Ben i Robert nie żyją!
- O mój Boże! Zaraz będę na miejscu.

Gnałam wtedy jak nigdy, ostatnio nie interesowało mnie życie Evy, ale to, co powiedział mi William, to włosy stanęły mi dęba. Gdy byłam już na miejscu moja przyjaciółka leżała nieprzytomna na łóżku pod kroplówkami, a obok niej stał William z Jimmim na rękach. 
- Boże, co się jej stało? - zapytałam zdyszana i zaniepokojna.
- Mieli wypadek, Viktor podobno wypił trochę i spowodował wypadek. On i jego córka nie żyją, no i dzieci Evy, a ona sama jest w ciężkim stanie.
- To moja wina... - odparłam.  - Nie interesowało mnie życie Evy, tylko zajęłam się swoimi problemami.
- Nie mów tak Noora. - chwycił mnie za rękę. - Pomożemy jej.

- William to nie jest odpowiedni moment. Nic nas nie łączy.

- Ale jak nic nas nie łączy? Bardzo dużo nas łączy. - powiedział, a w tym czasie obudziła się Eva.

*Powracam po dłuuuugiej przerwie!*

LOVE ME AGAINDonde viven las historias. Descúbrelo ahora