WILLIAM

200 13 0
                                    

- Jak to zmarła? - zapytałem roztargniony.
- Nie miała szansy przeżyć z HIV. I tak żyła z nim 15 lat, kazała mi pana poinformować. Przykro mi. - odparł lekarz, a w moich oczach pokazały się łzy.
- Do wiedzenia.

Przez następne dni byłem smutny i nie chciało mi się żyć. To trudne usłyszeć od lekarza, że twoja dawna miłość zmarła. Miałem się z nią spotkać, zapewniała mnie, że wszystko jest w porządku i radzi sobie. Osierociła swoje jedyne dziecko. Ren miała 16lat, była bardzo podobna do Cynthii, raz przyjechały do Oslo mnie odwiedzić, ale Ren była jeszcze przedszkolakiem. Z Cynthią nasze relacje doszły do porządku dziennego. Chris kiedyś powiedział, że nie zdziwiłby się, jakbyśmy do siebie wrócili, ale nigdy nie myśleliśmy o tym, aby na nowo zbudować związek. Filip, jej były mąż, dla którego mnie porzuciła, nie interesował się jej życiem odkąd wzięli rozwód z powodu choroby Cynthii. Teoretycznie rzecz biorąc Ren miała ojca, ale z tego co powiedział mi lekarz, jest w rodzinie zastępczej.

Dostałem zaproszenie od moich niedoszłych teściów na pogrzeb Cynthii. Oczywiście, że miałem zamiar pojechać. Musiałem coś zrobić z Ren, znała mnie z opowieści Cynthii i uważała mnie za autorytet. W każdym liście napisanym przez Ren, wspominała, że jestem niesamowitym człowiekiem. Postanowiłem ją wesprzeć w tej trudnej sytuacji.

Będąc znów w Londynie po tylu latach, nie mogłem uwierzyć, że jeszcze kiedyś tam polecę. Pogrzeb był bardzo skromny, było może z 15 osób, a potem małe przyjęcie. Rozmawiałem z moim niedoszłym teściem, kiedy Ren przybiegła i mocno mnie przytuliła.
- Proszę dać mi chwilkę. - zwróciłem się do ojca Cynthii. 
- William, tak się cieszę, że tu jesteś. - powiedziała zapłakana Ren.
- Też cieszę się, że Cię widzę. Jak radzisz sobie z tą całą sytuacją? - zapytałem, gdy byliśmy na zewnątrz.
- W tej rodzinie zastępczej jest okropnie. Nienawidzę tych ludzi. Nienawidzę mojego ojca, chociaż go nie znam i nienawidzę swoich dziadków! - oburzyła się.
- Nie mów tak Ren. Sąd nie pozwolił na to, żebyś zamieszkała z dziadkami, to nie ich wina. A ojcem się nie przejmuj, to zwykły fiut. - przytuliłem ją, a ona się zaśmiała.
- Chciałabym zamieszkać z Tobą. - popatrzyła mi się w oczy.
- Serio chciałabyś? - zapytałem z niedowierzaniem, a ona przytaknęła. - Myślę, że sąd by na to się nie zgodził. Niby mam dobrą pracę, ale mam złe warunki zamieszkania. Mieszkam w kawalerce.

- Na długo zostajesz w Londynie?
- Dzisiaj wracam, mam o 16.30 wylot.
- Będę tęsknić za Tobą. Nie zapomnij o mnie. - pocałowała mnie w policzek i pobiegła do kobiety z rodziny zastępczej.

Poszedłem porozmawiać z rodzicami Cynthii, dlaczego tak naprawdę sąd nie dał im opieki nad Ren. Mogłem się domyślić. Chodziło o ich wiek. Mieli po 70 lat, a Pani Larsen chorowała na poważną chorobę. Pożegnałem się z nimi i poleciałem do Oslo.

W kolejnych dniach zadręczałem się tym, że nic nie mogę zrobić. Szkoda było mi Ren, to naprawdę wesoła dziewczyna, dobrze się uczyła, zawsze elegancka i kulturalna. Nie spodziewałem się, że Cynthia wychowa Ren na tak porządną kobietę. 

RETROSPEKCJA

- To jest właśnie wujek William. - przedstawiła mnie swojej córce.
- Ale jesteś ładny. - uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła.
- Gdzie przenocujecie? - zapytałem Cynthii.
- W pobliskim hotelu.
- Nie ma mowy śpicie u mnie. - chwyciłem obie za ręcę i zaprowadziłem do swojego mieszkania.

Gdy Cynthia położyła Ren do łóżka, a ta błyskawicznie usnęła, usiadła obok mnie i głośno westchnęła.
- Jest cudowna. - stwierdziłem.
- Ale daje się we znaki. Trudno jest być samotną matką, ale staram się jak mogę. Mam nadzieję, że nie zamęczyła Cię.
- Coś ty, Ren naprawdę jest dobrym dzieckiem. Chcesz herbaty? - zapytałem, a ona przytaknęła.
- Jak w ogóle radzisz sobie tutaj sam? - zapytała.
- Całkiem w porządku, mam przyjaciół, którzy mnie wspierają. - odpowiedziałem, podając jej gorący kubek z herbatą.

Gdy oglądaliśmy jakiś paradokumentalny film, nagle poczułem opadającą głowę Cynthii na moim ramieniu. Poruszyłem się, aby powiedzieć jej, żeby położyła się spać do łóżka.
- Przepraszam, to ze zmęczenia. 
- W porządku. - pocałowałem ją w usta. - Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Zrób to jeszcze raz. - poprosiła.

Kochaliśmy się krótko, ale bardzo namiętnie. Tęskniliśmy za sobą, ale nie stworzyliśmy znowu związku. Na następny dzień, stwierdziliśmy oboje, że będziemy tylko przyjaciółmi, a tamta noc nie miała dla nas znaczenia. I tak pozostało do dnia, aż umarła.

---

Pewnego pochmurnego wieczora zadzwoniłem do Evy, aby z nią poważnie porozmawiać.

- Ale ty tak serio? - zapytała.
- No tak, bardzo mi jej szkoda, a pokochałem tego dzieciaka. I tak nigdy nie będę mieć własnych dzieci, bo żadna kobieta nie zechce spać z facetem z HIVEM.
- Przemyślałeś to? Wiesz, że jeśli tam pojedziesz, to decyzja na całe życie.
- Znam ją od urodzenia. Jutro jadę do Londynu. Postanowiłem, że ją zaadoptuję.

LOVE ME AGAINWhere stories live. Discover now