EVA

146 13 0
                                    

Siedziałam całymi dniami pod kołdrą. Nie byłam w stanie wychodzić na miasto czy do pracy. Dziećmi też przestałam się opiekować. Rodzice Chrisa przychodzili, aby zabrać dzieciaki, ale ileż można było. Pewnego razu ktoś zadzwonił do moich drzwi.
- WEJŚĆ!  - krzyknęłam, ale ktoś nadal dzwonił. - Nie dadzą spokoju człowiekowi. - powiedziałam do siebie, a za drzwiami pojawił sie Viktor.
- Cześć Eva. Dzwoniła do mnie twoja mama, że jest z Tobą źle.

- Viktor nie mam ochoty teraz na rozmowy o moim spierdolonym życiu. 
- Mogę wejść? - zapytał, a ja go wpuściłam. - Musisz wziąć się w garść. Rozumiem, że twój mąż zmarł, ale masz jeszcze dzieci. Czwórkę wspaniałych dzieci. Nic straconego, jesteś dopiero po trzydziestce.
- Ale ten dom nie jest taki sam bez niego. Ja też nie jestem taka sama bez niego. Przepraszam trochę wypiłam. - poczułam jak lecę na podłogę.

Obudziłam się kolejnego dnia w swojej sypialni. W całym domu było czuć smacznym posiłkiem, a z dołu było słychać bawiących się Roberta i Holly. Nie wiedziałam co się dzieje. Zawinęłam się w szlafrok i zeszłam do kuchni. W domu było bardzo czysto, jak nigdy. 
- Kto tam jest? - zapytałam wystraszona.

- O cześć Eva, wstałaś. - powiedział Viktor.
- Co ty tu robisz? 
- Przyszedłem wczoraj, zemdlałaś ze zmęczenia, a ja postanowiłem, że pomogę Ci. Posprzątałem i twoje dzieci wróciły wieczorem do domu. 
- Nie prosiłam Cię o to. Proszę Cię wyjdź. - rozkazałam. 
- Eva.
- Wyjdź, kurwa! - krzyknęłam, a on pośpiesznie wyszedł.

Popołudniem miałam wyrzuty sumienia, że tak potraktowałam Viktora. Był moim psychologiem i zarazem bliską mi osobą. Nie znałam go długo, ale wydawał się bardzo sympatyczny. Postanowiłam, że zadzwonię do niego z przeprosinami. Zrobił mi przysługę, zaopiekował się mną i dziećmi.
- Cześć Viktor... - przerwałam. - Przepraszam Cię za dzisiaj. Głupio wyszło, nie radzę sobie z moimi emocjami.

- Spokojnie Eva, ja wszystko rozumiem. Jeśli tylko będziesz coś ode mnie chciała to wiesz gdzie mnie znaleźć.
- Chcę Ci podziękować. Może zechciałbyś jutro wpaść na kolację?
- Chcesz tego?
- Tak.
- Będę o 19.00. Cześć. 

Dało mi to dużo do myślenia. On mi dał do myślenia. Miałam dzieci i pracę, nie mogłam tego stracić. Musiałam wziąć się w garść. Czułam, że Chris czuwa nade mną i jest przy mnie cokolwiek bym nie zrobiła. Zawsze będzie moim mężem. 

Kolejnego dnia, moja mama wzięła dzieci do siebie, a Ben nocował u swojego kolegi. Równo o 19.00 rozległ się dzwonek do drzwi. 
- Pięknie wyglądasz. - musnął mój policzek.

- A Tobie bardzo pasuje ta błękitna koszula. Chodź, zapraszam.

Wieczór minął nam bardzo szybko i w bardzo przyjemnej atmosferze. Tym razem nie piłam, bo nie chciałam znów popaść w alkoholizm. Zjedliśmy makaron ze szpinakiem i serem przygotowany przeze mnie, a potem wyszliśmy do ogrodu. Zaczęliśmy się całować i straciłam kontrolę nad sobą. Brakowało mi miłości. Przenieśliśmy się na kanapę do salonu. To było szalone, poza sypialnią nigdy więcej tego nie robiłam. 

- Mamo, zapomniałem zeszytu! - krzyknął Ben, kolejnego dnia, gdy my jeszcze spaliśmy.
- Cholera, Viktor chowaj się. - szepnęłam, ale on nie reagował.
- Mamo? - zapytał wryty Ben. - Co tu się dzieje?! - krzyknął.
- Ben to nie tak.
- Jak możesz sypiać z innym facetem, jak niedawno umarł ojciec!? Jak tak możesz!? - wybiegł z mieszkania.

Jeszcze tego mi brakowało, żeby Ben nie zaakceptował Viktora. Znów się zakochałam, ale musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie, aby wszyscy nawzajem się akceptowali. 

LOVE ME AGAINWhere stories live. Discover now