EVA

134 12 0
                                    

- Gdzie ja jestem? - zapytałam ostatkiem sił.
- Jest Pani w szpitalu. - odpowiedział mi doktor.
- Jak to, co się stało?

- Spokojnie, niech Pani odpoczywa. Czy mogę wpuścić panią Noorę tutaj?
- Tak, oczywiście.
- Eva, kochana moja, boże co on Ci zrobił... - odparła załamana.
- Nic mi nie zrobił, on mnie kocha.
- Jakby Cię kochał to by nie robił takiego czegoś. - powiedziała i wyciągnęła z torebki wibrujący telefon. - Poczekaj. - dodała. - Tak,słucham? - zrobiła okrągłe oczy. - Że co przeprzaszam? W jakim więzieniu?! - krzyknęła. - Dobrze, przyjadę zaraz na posterunek. 
- Co się stało? - zapytałam.
- William jest na posterunku, pobił się z kimś. Przepraszam, ale muszę tam pojechać.
- Wy jesteście razem?
- Tak, opowiem Ci wszystko potem.

Wybiegła szybko z sali i po chwili usłyszałam pisk opon przed szpitalem. Byłam bardzo zadowolona, że w końcu między nimi się ułożyło. Zasługiwali na to oboje. Pięlegniarka przyszła zbadać mnie, w jakim jestem stanie. Potem przyszedł lekarz, że zaraz będzie u mnie policja. Nie rozumiałam o co może chodzić.
- Dzień dobry, jesteśmy z policji. Czy możemy porozmawiać o pani partnerze? - zapytali.
- Tak, oczywiście, ale o co chodzi?
- Pan Viktor był już u nas na posterunku nieraz i miał kilka spraw w sądzie. Zazwyczaj kobiety go posądzały o przemoc.
- Ale ja panów nie wzywałam i nie mam zastrzeżeń, to nie on mi to zrzobił. 

- To w takim razie kto?
- Ja sama, uderzyłam się kilka razy. 
- Sama pani w to nie wierzy. Proszę powiedzieć ile razy to się zdarzyło.
- ANI RAZU! - krzyknęłam. - WYJDŹCIE STĄD. - rozkazałam.

Kto mógł nasłać policję na Viktora? Dlaczego miał kilka spraw w sądzie i co robił tym kobietom? Miałam tyle pytań i żadnych odpowiedzi. Wieczorem znó przyszła do mnie Noora, ale pamiętam, że bardzo się pokłóciłyśmy.
- Ty nasłałaś policję na Viktora? - zapytałam wściekła.
- Nie. To znaczy tak, razem z Williamem poprosiliśmy. 
- Nikt nie prosił was o to! - krzyknęłam. - Co się stało z Williamem?
- Pobił Viktora. - odparła szybko.
- Wynoś się stąd! - rozkazałam.
- Ale Eva... 
- POWIEDZIAŁAM WYJDŹ! 

Na tamtą chwilę ich nienawidziłam, jak mogli zrobić mi takie świństwo? Powinni cieszyć się, że jestem szczęśliwa z Viktorem, a nie jeszcze go ranić. To nie jego wina, że nie kontroluje swoich emocji. 

Po tygodniu czasu wyszłam ze szpitala i od razu pojechałam do domu zobaczyć swoje dzieci. Pod moją nieobecność były pod opieką mojej matki.
- Mama! - krzyknęły bliźniaki.
- Ale się stęskniłam! - przytuliłam je i poszłam wyściskać Jimmiego.
- Policja tutaj była. - odparła moja mama.
- Co chciała?
- Wypytywali o Viktora. Co on Ci zrobił?
- Boże, mamo, nic. Lubimy się bawić w łóżku i to tyle. - wzruszyłam ramionami. 
- Uważaj dziecko, bo zrobi Ci kiedyś krzywdę i osierocisz swoje dzieci.
- Możesz już iść? - zapytałam retorycznie, a ona wyszła z domu.

LOVE ME AGAINWhere stories live. Discover now