100

187 5 2
                                    

*Martyna*
Obudziłam się.
Mój mąż jeszcze śpi.
- Piotruuuś?
Pora wstać do pracy.
- yy.
- nie yy tylko tak
- nom dobra, ale chcę buzi
- dostaniesz ile chcesz
Pocałowaliśmy się.
Wstaliśmy, Ubraliśmy się i poszliśmy do kuchni.
- Mama, tata!!
- o cześć szkraby.
- zrobiliśmy śniadanie.
- naprawdę?
- tiak
- to dziękujemy.
Zjedliśmy.
Ubrałam dzieci i uczesałam.
- gotowi do przedszkola?
- tiak!!
- to plecaczki i śmigamy
- Oki
Wzięli i poszliśmy do auta.
Pojechaliśmy odwieźć dzieci.
- dzień dobry
- dzień dobry
Buziaki i zmykać się grzecznie bawić
- Oki
Dostaliśmy buziaki.
- to pamiętać z nikim nie idziecie a jak nie będziemy mogli was odebrać to zadzwonimy do pani
- Oki
Przytuliliśmy się.
Poszli się bawić.
- jeszcze raz przepraszam
- nic się nie stało.
Po prostu oni nie mają prawa się zbliżać do dzieci.
- aha
- jak coś to zadzwonię do pani
- dobrze dobrze
- dobra my lecimy.
Bo będzie
- ok
Dowidzenia
- dowidzenia
- pa!!
- pa pa
Wyszliśmy z sali.
Pojechaliśmy do bazy.
Piotrek wysiadł i otworzył mi drzwi.
- zapraszam
- dziękuję
Podał mi rękę.
Wsiadłam.
- ale
- nie ma ale.
Idziesz czy zostajesz
- mam dyżur.
- aha
To pa.
- cześć wam
- cześć
Basia poszła.
- oj coś przeskrobał?
- nie zrobiłem zakupów
- przejdzie jej.
Ta też ma takie humorki.
- oj żebyś miał rację
- ma rację.
Ja mu robię haje o byle co a on sobie idzie.
Przychodzi a ja się w niego wtulam
- ta?
- nom
Poszliśmy do bazy.
- dobry den
- cześć cześć
- ktoś umarł?
- nie.
Tylko Wiktor gada z górą.
Chyba chce go zwolnić.
- Żartujesz?
- nie
Prokurator, Wiktor i Góra.
Takiej awantury jeszcze nie było.
- o matko
Poszliśmy się przebrać.
Wyszli z gabinetu.
Wiktor ledwo wytrzymuje ze śmiechu.
- jeśli sytuacja się nie zmieni to proszę mnie zawiadomić.
- dobrze.
- dowidzenia
- dowidzenia
Poszedł.
- Wiktor zlituj się
- skończyłem.
Widzimy się o 18 a jak nie to spotkamy się w sądzie.
Poszedł i trzasnął drzwiami.
- ktoś nam wytłumaczy co tu się dzieje
- po prostu nie ma go na swoich zmianach a jego ekipa jest sama na zmianie. Ja nie mogę być cały czas w bazie bo też mam co robić w domu.
- aha czyli robi to samo jak ciebie nie było
- no.
To wiesz o co chodzi.
- wiem wiem
- on tu ledwo co wytrzymywał
- no
- ale jakbyś go zwolnij to?
- to dadzą nam innego doktora
Bo ty odpadasz. Sorry
- i tak bym nie przyjął.
Wolę być z rodzinką.
- zaraz ten doktor ma przyjść
- a Góra?
- jest normalnym Ratownikiem
- ale jaja.
Zaczęliśmy się śmiać.
Ktoś puka.
- yhym
Proszę
Weszedł
- dzień dobry
- dzień dobry
- nazywam Szymon Nowak
- Wiktor Banach
Mówmy sobie po imieniu
Podali sobie ręce.
- no to jak wszyscy to wszyscy po imieniu
Przedstawiliśmy się.
- tu zawsze jest tak sztywno
- do czasu
Zaczęliśmy się śmiać.
- mam się iść przebrać?
- tak tak
Poszedł.
- boże jakie ciacho
- nie wiem dlaczego wszyscy nowi patrzą się na Martyne
- nie wiem, ale jak coś to sorry jestem zajęta. Na wieczność.
Popatrzyłam na Piotrka bo siedziałam na blacie.
- yhym
Dobra my nie patrzymy
Pocałowaliśmy się.
Zaczęli się śmiać.
Przyszedł.
- Kubiccy!
- Doktorku?
- macie też popołudnie
- ok, ale z kim?
- z Szymonem
- o cześć
- cześć
- nie wyjdziesz normalny
- tylko podjedziemy później po dzieci Doktorku
- spoko.
To trzeba im tu coś przyszykować.
- jak chcesz?
Już będą mieli frajdę, że karetką pojadą.
- nom
Wiktor!!
Mogę te zasłony ściągnąć?
- możesz
Piotruś będziesz łapać.
- ok
- maskę se ubierz.
- nie
Zaczęliśmy się śmiać.
Weszłam na parapet.
- jestem wyższa ludziska
- Piotrek co ona ćpała?
- soczek jabłkowy
- no a on znowu wypił cały soczek
- to patelnią mu
- nie szkoda patelni
Zaczęliśmy się śmiać.
Ściągłam zasłony
- łap
- ok
Złapał zasłony.
- ble
Zaczęliśmy się śmiać.
- lecę
- Matko
Złapał mnie.
- ja tu na zawał schodze
- ja mam tak codziennie
- a co by było gdyby Cię nie złapał?
- ale on mnie zawsze złapie.
- jakie zaufanie
- nom.
Lata praktyki.
Dałam mu buziaka.
Postawił mnie.
- a co mam z tym zrobić?
- najlepiej spal
- nie.
Nie dawać jej ognia.
- ale ja jestem dorosła
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie no wróci tu to mu oddam.
Powiem, że to taki prezent
I się uśmiechnę jak głupia.
Potrzebuje pudełko i wstążki.
Wiktor mi dał
- dziękuję.
Wsadziłam te zasłony.
Zaczęli się śmiać.
Zamknęłam pudło.
Okleiłam papierem prezentowym
Zawiązałam wstążką.
- prezent gotowy
- umiesz pakować
- nom
- kiedyś mi brudne skarpetki zapakowała
- chyba też zacznę to robić
- skuteczne. Polecam
Zaczęliśmy się śmiać.
- ale jak się cieszył a potem był zły.
- 21s zgłoś się
- 21s zgłaszam się
- wezwanie do mężczyzny z nożem.
Żona go zaatakowała.
Jedźcie szybko. Ul. Jana Kochanowskiego 5
- przyjąłem.
Jedziemy
- dlatego nie daje jej noży
Zaczęliśmy się śmiać.
Poszliśmy do karetki.
Wsiadłam między nimi.
- no to jedziemy.
- ruchy ruchy
- ok wiem
Ruszył.
Włączyłam sygnał.
- ty patrzcie Góra
- to on?
- nom
- czemu wy go tak nienawidzicie?
- bo krzyczy bez powodu, woła po nazwisku i po prostu..
- jest głupi
Zaczęliśmy się śmiać.
- po prostu jest sztywny.
A sztywny z nami nie wytrzyma
- właśnie widzę
Zaczęliśmy się śmiać.
- czemu wszyscy tacy wystraszeni byli jak przyszedłem
- bo myśleliśmy, że przyjdzie jakiś następny debil i będzie nami rządził bo on jest lepszy.
A tu przyszedł młody facio taki jak my.
- aha
-no.
Jesteśmy na miejscu.
- no to sprzęt bierzemy i śmigamy.
- ok. Wysiedliśmy.
Wzięłam torbę i monitor i tlen.
- Martynka daj ten Monitor ja wezmę.
- poradzę sobie
- ej wszystko wzięli a dla mnie?
Zaczęliśmy się śmiać.
- masz
- no idziemy
Poszliśmy do pacjenta.
- dzień dobry pogotowie ratunkowe.
- dzień dobry
Ja nie chciałam.
- Martyna zajmij się Panią.
- ok
Odejdziemy troszkę.
Proszę mi powiedzieć Ci tu się wydarzyło?
- Zaczął się rzucać a ja w tym momencie kroiłam ogórki.
Nie chciałam żeby tak to wyszło.
- wszystko będzie dobrze.
Teraz zobaczymy tą rane dobrze?
- dobrze
Opatrzyłam ranę.
- a gdzie mój synek?
On go uderzył mocno w głowę.
- a wie pani gdzie mógł pójść?
- tak
Poleciała.
- ja idę za tą kobietą.
Jej syn uciekł.
- ok
Weź torbę Odrazu.
- ok
- i na radiu jesteśmy
- ok
Pobiegłam za tą kobietą.
- proszę pani!!
- tu!
Pobiegłam.
- cześć.
Ja jestem Martyna a ty?
- Franek
- coś cię boli?
- głowa
- to chodź pójdziemy do karetki.
Poszliśmy do karetki.
- hopsa
Dałam go na noszę.
- a ile masz lat?
- 5
- to duży już jesteś
Opatrzyłam mu głowę.
- Martyna i jak tam?
- wporządku.
Chłopiec ma tylko ranę głowy.
- ok.
Przynieś nosze
- już idę
- ok
Pobiegłam
Zabraliśmy wszystkich do szpitala i wróciliśmy do bazy.






It's you (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now