30

369 9 0
                                    

2 tygodnie później
*Martyna*
Dzisiaj idziemy do pracy. Nie czuję się najlepiej. Mdli mnie.
Yh. Piotrek myśli że jestem w ciąży.
Myli się.  Przecież to nie możliwe.
Dobra możliwe.
- Dobra Martynka. Sprawdź
- ale ja na pewno nie jestem
- a jeśli?
Popatrzyłam na niego.
- no zmykaj
Dał mi test i poszłam.
Zrobiłam.
Poczekałam trochę.
Wyszedł pozytywny.
Poszłam do Piotrka.
- Piotruś..
- i co?
- no nie powiem Ci
- ej no
Zaczęłam się śmiać.
- zostaniemy rodzicami!
Przytulił mnie mocno.
- to jest najlepsza wiadomość w tych ostatnich dni
- co, nie?
- kocham Cię
- ja ciebie też
Pocałowaliśmy się.
Pojechaliśmy do ginekologa.
- yhym dużo ludzi
- nom.
- niech pani usiądzie
- dziękuję.
Usiadłam.
Uśmiechnęłam się do Piotrka.
- co skarbie?
- nic a nic
- hmm nic
- nom
- coś powiedział Wiktorowi?
- sprawy rodzinne
- ty
- on takie co, a ja pa
- ty zły człowieku
- to ja
- wiesz że za dwa tygodnie mamy ślub
- a no wiem
- jak my nic nie mamy
- czyżby na pewno?
- nom
- sale mamy, goście zaproszeni, podróż też, no tylko sukienki i garnituru brakuje
Wybierzemy dzisiaj
- a wiesz że jak mnie zobaczysz przed ślubem w sukience to to przynosi pecha
- ok ty wybierzesz z młodą i mamą, pasi?
- pasi
- a ja pójdę z tatą wybrać garnitur
- oks.
- więc będzie wszystko dobrze
- to dobrze
- a nie długo nasza rodzinka się powiększy
- yhym. Jak myślisz chłopczyk czy dziewczynka?
- dziewczynka. Będzie podobna do mamy
- a może chłopczyk.
- co będzie to będzie.
Ważne żeby było zdrowe.
- będzie
- nom
Piotrek ściągnął mi kurtkę.
Zeszła jakaś para.
- siadaj
- no dobrze
Przytuliłam się do niego.
Po chwili.
- nie cieszysz się?
- nie. Żegnaj. Więcej mnie nie zobaczysz.
- ale..
- radź sobie sama.
Żegnam.
Nie licz że wrócę. Nie dzwoń, nie pisz
Piotrek zakrył mi uszy.
Potem każdy to zrobił.
Poszli.
Piotrek pocałował mnie w czoło.
- kto następny?
Strzelecki, Kubicka wy do mnie?
- nom
- po nazwisku jest nie ładnie
- oj przepraszam
Piotrek i Martyna pasi
- pasi pasi
- no to kto następny?
- niech państwo idą
- no to zapraszam Panią i Pana
- idziemy pani doktór
- ratownicy się odezwali
- nom
Weszliśmy do gabinetu.
- to co dziecko w drodze?
- nom
- dlatego tu przyszliśmy
- no to siadaj na fotel i rozbierz się.
- oks
- Odrazu mówię to badanie jest nie przyjemne
- bardzo?
- nom
- yh
Piotrek wziął mnie za rękę.
Rzeczywiście nie przyjemne.
- ał
- wiem że boli
- musisz wytrzymać
Po chwili
- zobaczcie
Popatrzyliśmy na ekran.
- to jest wasze dziecko
Płeć jest nieznana.
Jesteś w 2 tygodniu.
Wzruszyłam się.
- gratulacje
- dziękujemy
Wypisała zaświadczenie że nie mogę pracować.
- a ja?
- a ty co też w ciąży jesteś?
- nie
- a ty do pracy
- ta
Zaczęliśmy się śmiać.
Wyszliśmy z gabinetu.
Piotrek mnie podniósł.
Pocałowaliśmy się.
- nareszcie wszystko zaczyna się układać
- nom.
Idziemy się opić soczkiem jabłkowy 
- soczek oczywiście
- no to zapraszam
- oks, ale najpierw idziemy do Wiktora i do rodziców
- oks
Pojechaliśmy do bazy.
- dobry dobry den
- cześć!!!
- cześć dzieciaki
Jakie to sprawy rodzinne
- a zgadnij
- coś się stało złego?
- coś tak, ale nie złego
- coś z rodzicami yy
- nie
- Wiktor za kogo ty nas masz
- dobra dzieciaki nie wiem
- zostaniemy rodzicami!!
- to gratulacje.
Przytulił nas mocno.
Potem reszta.
- a co tu się dzieje?
- nie twoja sprawa
- a Wiktor masz zaświadczenie
Dałam mu.
- no to znikacie z karetki
- nom
- Piotrek nie licz na to że dam ci wolne. Od czasu do czasu będę wołał cię na dyżur.
- ok
- będę z nim
Nie lubię siedzieć sama w takim wielkim domu
- aha
- no ten dom jest wielki
- no wiecie no
- marzymy o wielkiej rodzince
- no to wasze marzenia się teraz spełniają
- he he he he
- śmiech pedofila
Zaczęliśmy się śmiać.
Pogadaliśmy jeszcze trochę i poszliśmy do auta.
- dzieciaki uważajcie na siebie
- doktorku spokojnie
Przytuliliśmy się mocno. Wszyscy.
- a ja?
Zaczęliśmy się śmiać.
Piotrek otworzył mi drzwi od auta
- zapraszam królewno
- dziękuję
Wsiadłam
- pa!
- pa!!!!
- widzimy was wszystkich za dwa tygodnie
- ależ oczywiście
Piotrek zamknął drzwi i wsiadł za kierownicę.
Zapieliśmy pasy.
Piotrek zatrąbił.
Zaczęli się śmiać.
- no to jedziemy
Piotrek ruszył.
Wariatka stanęła nam na drodze.
- nudzi ci się?
- no
- odsuń się bo zrobię się nie miły.
Ja nie cierpię jak ktoś mnie zatrzymuje.
- no Znikaj
- Karolina odsuń się.
- oszczegałem
Piotrek wysiadł.
Odsunęła się.
- Wiktor pilnuj ją
- ok
Piotrek wsiadł.
Pojechaliśmy do rodziców.
- dobry
- o cześć
- co tam?
- nic nie ma, a u was
- hy hy hy
- yhy
- zostaniecie dziadkami a ty młoda ciocią
- naprawdę?!!!
- tak!!
- gratulacje!!!
Przytulili nas mocno.
- dziękujemy
Poszliśmy na kanapę.
Piotrek wziął mnie na kolana.
Przytuliłam się do niego.
*Piotrek*
- to co rodzinka się powiększa?
- tak.
- kiedyś trzeba.
- A Martynka usneła
- to znaczy że jesteś wygodny
- yhym
Jedziemy do domku.
- możemy z wami?
- pewnie
Wziąłem Martyne na ręce. Poszliśmy do auta.
- dasz radę?
- tak, tak
Otworzyłem drzwi od auta.
Położyłem Martyne.
- uwaga na nogi bo obniżam fotel.
- oks
Obniżyłem.
Wyciągłem z bagażnika koc i Przykryłem nim Martynke.
- śpij królewno
Pocałowałem ją w czoło.
Zamknąłem drzwi i wsiadłem za kierownicą.
- oj za dobrze z tobą ma
- e tam.
- jak to możliwe że jesteś inaczej wychowany?
- szczerze?
- yhym
- to Wiktor mnie wychował tak jak i Moich braci. Potem załatwił mi pracę.
To dzięki nie mu jestem jaki jestem.
Taki drugi ojciec.
- aha
- nie mieli nic przeciwko?
- mieli i to dużo. Nic im się nie podoba co robię. Ja się tym nie przejmuje i układam sobie życie a oni niech sobie żyją razem.
- nie ma się czym przejmować.
- jakbym się tak przejmował to bym oszalał a tak to jeszcze jestem normalny. No powiedzmy.
Zaczęli się śmiać.
Zadzwonił mój telefon
- yhym prowadzę sorry
- jestem w Honolulu i nie przyjdę na dyżur. Żegnam stary.
Zaczęliśmy się śmiać.
- tu Wiktor znowu zmieniłeś pocztę głosową? Zadzwoń jak odsłuchasz.
Ważne.
- prowadzę sorry
- ty
- no co no
Jedziemy do domu.
- nie radzę
- co nie radzę?
- rodzice stoją pod waszym domem
- Żartujesz se? Skąd mają nasz adres?
- nie mam pojęcia
- Wiktor nie mam zamiaru jeździć po całej Warszawie. Martyna śpi. Jeszcze mi się przęziebi bo chłodno jest.
Weź coś wymyśl?
Doktorku no.
- dobra, ale nie mówisz mi doktorku
- oks
Dzisiaj
- słyszałem
- to idź tam do nich
- ok

Jak to dzieciaki są w śpiączce?
- no normalnie. Wypadek mieli
- zostawić ich samych.
- Wiktor! Gdzie oni mieszkają
- koło bazy. Ich dom się spalił.

- aaa nie mogę.
- nie przepraszam są śpiączce.
Wiecie coś o tym?
- nie...
- wcale
- a kto tu mieszka?
- banda pijaków i debili

- ej
My tylko ćpamy i to soczek jabłkowy
- i ćpunów
- jak ty możesz tutaj mieszkać
- nie wiem
Latają z patelnią i siekierą po całym domu
- nie ja to nagram i puszczę potem Martynie.
- a raz nawet chcieli podpalić mój dom.
- ogień
- uciekamy stąd jak najdalej
- ja się z tąd jutro wyprowadzam
- a podaj nam adres Piotrka
- nie jestem do tego powołany
A po drugie nieznane.
Wyjeżdżają jak się obudzą do Honolulu
- no właśnie jak się obudzą
- nie umrzemy ze śmiechu
- co taki hałas.
- mówiłem że patelnie i siekiery latają. Jak chcecie to możecie tam iść.
- nie!!
- Uciekli z tąd.
- ja nie mogę. Kto cię tego nauczył?
- Martyna
- ucz mnie mistrzu.
A tak na serio kto rajzuje po naszym domu?
- duchy uuu
- ta
- Zosia
Patelnie wyrzuciła przez okno.
Prawie by twoja Matka dostała.
- ty dobre. A jakby dostała to by było dopiero
- duchy
Zaczęliśmy się śmiać.
- dziękuję. Odwdzięczę się.
Kiedyś..
- dobra teren wolny możecie przyjechać
- oks.
Pa
- pa
Po chwili byliśmy na miejscu.
Położyłem Martynke spać i nadal nie mogłem przestać się śmiać z Wiktora.
Mam to nagrane.
He he he he he he.

It's you (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now