*45*

2.5K 143 31
                                    


-Marisa? Nie wiedziałam, że pracujesz jako rehabilitantka. 

-Oprócz tego, że ktoś musi zarobić na klub,-posłała złowrogie spojrzenie Dominikowi-kocham pomagać ludziom. A teraz chodź, trzeba się tobą zająć. 

Stanęła za mną i zaczęła delikatnie pchać mój wózek do pomieszczenia za drzwiami. 

-Najpierw zabiorę cię na zdjęcie gipsu, a później małymi kroczkami zaczniemy rehabilitację. 

Jak powiedziała, tak zrobiła. Wjechałyśmy do niewielkiego pomieszczenia, w którym znajdowały się dwie pielęgniarki. Kazały mi usiąść na niewielkim stole na środku pokoju. Po chwili zza bocznych drzwi wyszedł ten sam lekarz, który się mną opiekował na oddziale. Za każdym razem kiedy go widzę robi mi się strasznie głupio, że się tak zachowywałam. 

Wyjął z szuflady nożyce, po czym przyłożył mi do gipsu i zaczął delikatnie nacinać. Po upływie jakiś dwudziestu minut moja noga była już gotowa. Przed wyjazdem i założeniem stabilizatora, pielęgniarki pomogły mi umyć nogę, bo część ciała, która nie była myta przez jakieś dwa miesiące, musi być w końcu odświeżona. 

Gdy wróciłam do pokoju lekarz delikatnie założył mi na nogę stabilizator. Czułam się zdecydowanie lepiej. Nie było mi już tak ciężko. Wsiadłam z powrotem na wózek i wraz z Marisą wjechałyśmy na środek sali w której miałam zacząć ćwiczenia. 

W tym momencie mogłam lepiej przyjrzeć się pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Było tu bardzo dużo osób. Każdy z nich wykonywał jakąś czynność, która miała mu pomóc wrócić do poprzedniej formy. Na samą myśl, że będę musiała wykonywać większość z tych ćwiczeń robiło mi się słabo. Przecież ja nie dam rady.

-Słuchaj, wiem, że na początku będzie ci ciężko, ale jeśli czegoś naprawdę chcesz na pewno nie możesz się poddawać i sobie tego odpuścić. pamiętam jak tańczyłaś, i jestem przekonana, że trochę pracy i będziesz mogła wrócić do poprzedniego życia. 

-A co jeśli się ni uda?

-Musisz walczyć. Czasami jeśli zamkną ci frontowe drzwi musisz wejść przez kuchnię.

-A co, gdy kuchni nie ma drzwi?

-Wtedy wchodzisz oknem. Zawsze jest jakieś wyjście.-Popatrzyła mi w oczy, a ja wiedziałam, że z nią nie będzie łatwo, ale nie pozwoli mi się poddać.-Gotowa? To chodź.

Złapała mnie delikatnie za plecy i pomogła wstać.

-Złap się poręczy.

Zrobiłam, to co powiedziała. Momentalnie wszystkie wspomnienia wróciły. Pierwsze dotknięcie poręczy na pierwszych zajęciach. Pierwsza przejażdżka na motocyklu...

W tym momencie wiedziałam, że łatwo się nie poddam.


                                                                     ***

-Połóż dłonie przed sobą płasko na materacu i powoli opadaj w dół.

Przechodzę kolejny dzień ćwiczeń rehabilitacyjnych, i czuję, że jestem na dobrej drodze do sukcesu. 

-Doskonale. Na dziś już wystarczy. Widzimy się za dwa dni. 

Wzięłam kulę do ręki i powoli ruszyłam za przyjaciółką do recepcji. 

-Marisa, dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty nie wiem jakbym sobie poradziła.

-Liczę na to, że jak wyzdrowiejesz to wrócisz do nas. 

-Postaram się. Dzięki jeszcze raz i do zobaczenia.

Ruszyłam do poczekalni, gdzie jak zawsze siedział mój uroczy chłopak, który za bardzo się o mnie martwił. 

-To co jedziemy do domu?-zapytałam, bo chyba nie zauważył, że przyszłam.

-Luke dzwonił.

-Co powiedział?

-Nikola jest w szpitalu.

-Co?! Co się stało?

Nie wiedziałam co się dzieje, a Dominik wydawał się jakiś tajemniczy. Posłał mi słodki uśmiech pełen dumy i zadowolenia.

-Nikola urodziła synka.

Zerwaliśmy się na równe nogi i ruszyliśmy do samochodu, żeby jak najszybciej być w szpitalu z młodymi rodzicami. 

Other than forever Where stories live. Discover now