*42*

2.8K 167 9
                                    

Gdy tylko odzyskałam przytomność zaczęło mnie denerwować coś, co pika mi przy uchu. Weźcie to ode mnie bo zaraz to rozwalę.

A no tak, to chyba EKG. Spokojnie Am. Teraz na spokojnie muszę przypomnieć sobie dlaczego tu jestem. Ostanie co pamiętam, to, że wbiegłam na ulicę, a później silny ból. Dlaczego to zrobiłam? Zawody. Dominik. Lexi. Mój wypadek... Już wiem. Dlaczego ten idiota mi nic nie powiedział. Kiedy mnie pierwszy raz pocałował, miałam wrażenie, że już to robił. Przez cały czas robili ze mnie idiotkę... A ja głupia we wszystko wierzyłam...

Powoli otworzyłam oczy i co pierwsze zobaczyłam, to biały sufit. Czyli jestem w szpitalu. Nie czuję bólu fizycznego, ale nie straciłam czucia w żadnej części ciała. Bez problemu czuję, że ktoś trzyma mnie za rękę. Popatrzyłam w tamtym kierunku i zobaczyłam kogoś, kogo nie miałam ochoty widzieć. Dominik. Momentalnie wyrwałam rękę z jego uścisku. Zdziwiony popatrzył na mnie. Widać było, że jest zmęczony. Nie wiem ile czasu spałam, ale zapewne brunet siedział cały czas koło mnie. Nie musiał tego robić. Nawet bym się nie obraziła, a była wręcz zachwycona. Wielu ludzi w tym momencie może pomyśleć sobie, że jestem jakaś porąbana czy coś takiego, ale ciężko zrozumieć kogoś, kto jest po wypadku i nie pamięta nic, oprócz swojej rodziny. Wszystkie wspomnienia nagle do mnie wróciły i pamiętałam wszystko z przed wypadku. Luke'a, Nikolę, a nawet Dominika, i to, że go mocno kochałam. Był dla mnie bardzo  ważny. 

-Amber, nareszcie się obudziłaś. 

-Gdzie jest Luke?-zapytałam nawet na niego nie patrząc. 

-Na korytarzu. Posłuchaj, nie chciałem cię okłamywać, ale takie było twoje zdanie. Luke powiedział, że to co ci powiem może cię przestraszyć. Skarbie, nigdy nie chciałem dla ciebie źle. Z Jenifer to inna bajka. Bawiłem się z nią tylko dlatego, że chciałem zapomnieć o tobie. Nidy mi się to nie udało. Próbowałem jeszcze nas skłócić ze sobą, to w sumie jakoś wyszło, ale dalej tęskniłem za tobą. Przepraszam. Proszę wybacz mi.-Mówił to z takim przejęciem, że przez chwilę pomyślałam, że może mu wybaczę i wrócę do niego.

-Chcę rozmawiać z lekarzem. 

Popatrzył na mnie, po czym wyszedł z sali, pewnie, żeby spełnić moją prośbę. Po chwili do sali wszedł lekarz w średnim wieku, a zaraz za nim mój brat. 

-Dobrze, że pani się już obudziła.

-Tak, też się cieszę.

-Ma pani złamaną nogę, obite żebra, mocno stłuczoną prawą rękę. Za jakiś tydzień wypuścimy panią do domu. 

-Super, czyli dwa miesiące, góra trzy i mogę wrócić do sportu.

-W takim przypadku kariera sportowca raczej nie wchodzi w grę. Przykro mi. 

Co?! To niemożliwe. Nie mogę skończyć ze sportem, to wszystko co mam. Bez niej moje życie nie ma sensu. Dlaczego wszystko sypie się właśnie w tym momencie? Co to ma znaczyć? Mam dostać jakąś nauczkę? Tak dostałam już. 

***Tydzień później...***

-Zabrałaś wszystko?-zapytał mój brat. Właśnie dostałam wypis ze szpitala i nareszcie mogę wrócić do domu. Po drodze muszę załatwić jeszcze jedną ważną rzecz. 

-Dziękuję panie doktorze i przepraszam za wszystkie kłopoty przeze mnie.

-Każdego kiedyś ponoszą emocje. To jest naturalna rzecz. Proszę uważać na siebie. 

-Dobrze, dziękuję.

Wyszłam z mojej sali i ruszyliśmy do windy. Z powodu kuli, nie mogę iść schodami.  Wielka szkoda.

-Luke? Możemy po drodze do domu wstąpić w jedno małe miejsce?- zapytałam w windzie. Brat posłał mi uśmiech, jakby wiedział o co chodzi. Mam nadzieję, że się mylę.

-Chodzi ci o to?- zapytał, gdy wysiedliśmy z windy i staliśmy w holu szpitala. Wskazał coś palcem, a ja popatrzyłam w tamtym kierunku.

Na krześle przy recepcji, ze spuszczoną głową siedział nie kto inny, jak osoba do której chciałam iść. Posłałam bratu irytujące spojrzenie i ruszyłam w kierunku Dominika. 

-Dlaczego cały czas tu siedzisz?-na dźwięk mojego głosu podniósł na mnie swoje czerwone od nie spania oczy i się lekko uśmiechnął. Usiadłam koło niego na wolnym krześle. 

-Poczekam w samochodzie- Powiedział Luke, po czym ruszył w kierunku drzwi.

-Bałem się ciebie zostawić samą. 

-Powinieneś iść do domu się przespać. Ja dałabym sobie radę.

-Amber, tak strasznie cię przepraszam...

Nie mogłam słuchać tego dłużej, dlatego wpiłam się w jego usta. Smakował dokładnie jak to zapamiętałam. Podczas pocałunku czułam, że lekko się uśmiecha. 

-To ja przepraszam-powiedziałam głaszcząc go delikatnie po włosach.-Uszanowałeś moje zdanie, więc ci za to dziękuję.

Po tych słowach poczułam że daje mi delikatnego buziaka w usta.

-Chodźmy do domu. 

-Tak, ale ty idziesz spać. 

-No okej.

Other than forever Where stories live. Discover now