Rozdział 14

2.1K 59 4
                                    


Rany kocham oglądać ten teledysk. Jakoś zawsze mnie napawa pozytywną energią. Pokazuje, że mimo trudności zawsze spotka mnie coś fajnego i że trzeba dbać o tych co się troszczą o nas. <3

Nagle słyszę dzwoni mój telefon, szkoda tylko, że ja nie mam ochoty z nikim gadać. Patrzę na wyświetlacz, Braun... no dobra kurwa muszę odebrać.

-Magi, gdzieś ty do jasnej kurwy jesteś???

-Sory ale tu Magi, jasnej kurwy to ty w burdelu możesz szukać.

-Nie zwracaj się tak do mojej księżniczki. Bo ci żonę do burdelu zaprowadzę.

-Boże, Justin zamknij mordę, bo zaraz nie tylko Magi ci ją obije. Przypominam ci,że to nie ja spierdoliłem tylko znowu ty gwiazdeczko.

-Ejjj, heloł marnujecie mój czas... bo ja z nim nie mam zamiaru gadać, ani go słuchać.

-Dobra Magi sprawa jest prosta i nie będę owijać w bawełnę, ani tłumaczyć tego obrazkowo tak jak muszę to zazwyczaj robić dla tego idioty. Musisz wrócić i z nim pojechać na tą pieprzoną galę.

-Nie ma bata.

-Kochanie zgódź się, kupię ci jednorożca i razem polecimy z nim na drugi koniec tęczy szukając elfa z  garnkiem pełnym złotych monet.

-Skąd wiesz który to jest ten DRUGI koniec tęczy ???

-Ja wiem wszystko ty moja zorzo polarna.

-BOZZZ JUSS TO BYŁ NAJGORSZY TEKST NA PODRYW JAKI SŁYSZAŁEM...

-Braun czego on się znów  naćpał? Nie ma mowy teraz już totalnie, że ja z nim pójdę gdziekolwiek, kiedy on jest w takim stanie- zaczęłam się wydzierać na środku przejścia dla pieszych w samym sercu miasta, przez co zwróciłam na siebie uwagę kilku osób.

-Spokojnie, nic nie brał, najadł się po prostu za dużo kostek cukru. Ostatnio tak ma, gdy się stresuje.

-Słoneczko ty moje, ja cię jak najbardziej przepraszam. Dobrze wiesz, że nie miałem nic złego na myśli, tylko się z tobą drażniłem, ale to tak dla żartów. Kochanie ty moje, serce mi krwawi, ale to  tak dosłownie. Kupiłem, w sensie bardziej zamówiłem od rzeźnika największe serce i je teraz rozcinam, przez co w pokoju mam masę krwi - chłopak zaczął rozpaczać do słuchawki telefonu Brauna.

-Boże co za idiota...hahah... o nie ale ja byłam głupia, że tak się darłam.

-Nie shawty nie wolni ci tak mówić.

-Nie ale ja mówię prawdę, boże co ja teraz zrobię.

-No nie no mała, to moja wina.

-Gołąbki pogruchacie se potem, teraz młoda wracaj do hotelu zanim ktoś cię rozpozna.

-Właśnie na to z późno, tuta...mnóstw...ludzi...tłumy fleszy i paparazzi, nie...dam..rady...sama- co chwilę próbowałam coś powiedzieć, ale słabo mi to wychodziło, przez natłok ludzi jaki mnie naraz zaatakował.

-Rany baby gdzie jesteś, twój superbohater już leci.

-Nie dziecko znikąd się nie rusza tylko siedzi na dupie. Mag powiedz, gdzie jesteś.

-Na tym skrzyżowaniu 4 przecznice na zachód od hotelu.

-Dobra wysyłam ochronę i będziemy jechać.

-Nie ja też jadę.

Nie ty się nie ruszasz.

-Możecie się teraz o to nie kłócić tylko mnie ratować ?

-Jasne słońce już jadę.

-JUSSS... kurwa znowu postawił na swoim i pobiegł, dobra Mag trzymaj się my już jedziemy...

Łatwo mu mówić... Ale chodziło mu o to, żebym trzymała się na nogach? Czy duchowo? Bo obecnie leżę na ziemi... Słyszę pisk opon.  Nagle całe stado rzuciło się w tym kierunku i zaczęły się standardowe pytania.

-Justin czy jesteście skłóceni?

-Czy to twoja prawdziwa dziewczyna czy udawana?

-Czy pojawisz się na gali? I czy będziesz sam?

-Co powiesz nam o dziecku ?

No myślę , że jakbym była w ciąży to bym już dzisiaj z jakieś 50 raz poroniła patrząc jak mnie staranowali.

-Przepraszam, muszę dojść do mojej dziewczyny, którą potraktowaliście jak zwierzę. Jest mi strasznie przez to przykro i gdyby Magi faktycznie była w ciąży, myślę, że właśnie przeżywalibyśmy żałobę patrząc na to jak ją zmasakrowaliście. Na szczęście nauczyłem się wyciągać wnioski i teraz już nigdy nie wypuszczę jej beze mnie i obstawy, bo mam za dużo do stracenia. Choć kochanie trzeba się tobą zająć- ręka, którą cały czas mnie obejmował przysunęła mnie bliżej, a drugą zamknął w szczelnym uścisku, w którym czułam się bardzo bezpiecznie i dał całusa w czoło, po czym zgrabnie przemieścił nas do swojego ferrari. W samochodzie oparłam głowę o szybę i próbowałam przeanalizować zajścia sprzed sekundy. On za to złączył nasze dłonie  i położył nasze splecione palce na skrzyni biegów i posłał ten swój czarujący uśmiech. Tak teraz nie mogę już udawać , że Justin nic dla mnie nie znaczy, bo w chwili gdy on się pojawia moje serce bije mocniej a umysł zarówno wariuje jak i uspokaja .

-Przepraszam-wypalił nagle.

-Za?

-Wszystko, za paparazzi, za to że cię w to wciągnąłem, za to że zniszczyłem ci życie i za to że byłem dzisiaj dupkiem, a na to nie zasługujesz.

-Nic się nie stało, a tak w ogóle to się cieszę, że ciebie poznałam.

-Też się cieszę, że ciebie poznałem i wszystko co dziś mówiłem w wywiadzie było prawdą.

-Juss czy ty mnie się wstydzisz?

-Oczywiście, że nie skąd ci to przyszło do głowy?

-Bo gdy ciebie spytali czy będziesz na gali i czy będziesz sam nic nie odpowiedziałeś.

-Głuptasku mój najkochańszy oczywiście, że nie. Nie odpowiedziałem, bo jakbym to zrobił to z nerwów bym zabił tego gościa na miejscu. Gdy ciebie tam zobaczyłem, miałem ochotę ich wszystkich pobić... Słuchałaś w ogóle tego co później powiedziałem? Już nigdzie ciebie samej nie puszę, bo się za bardzo o ciebie boję shawty. I na galę pojedziemy.

-Ale ja nadal nie mam w co się ubrać i no jak na razie to nie dostałam wypłaty, nawet tej od ciebie , więc no nie mam w co się ubrać.

Zabrałam rękę z uścisku i zaczęłam się bawić palcami.

-Heloł mała jesteś dziewczyną Justina zasranego Biebera, który na co jak na co ale na brak kasy nie narzeka, więc może rozpieszczać swoją dziewczynę .

Blondyn wziął moją rękę z kolan pocałował jej wierzch i położył sobie na kolanie lekko ją głaszcząc, a drugą wciąż kierował samochód w nieznanym mi kierunku.

-Dobrze, a dokąd jedziemy ?

-Coś ci kupić, a gdzie i co to niespodzianka- znowu pokazał ten swój magiczny uśmiech, a mnie przeszły dreszcze, jednak on chyba tego nie zauważył, przynajmniej mam taką nadzieję, dlatego przybrałam naburmuszoną minę i odwróciłam się w stronę okna jak małe dziecko, które nie dostało lizaka.

-Widziałem, nie musisz udawać.

Kurde teraz to się nie wymigam, jednakżeby nie dać mu tej satysfakcji pokazałam mu język.

-Nie wytykaj języka, bo ci krowa nasika.

-Bardzo śmieszne.

-Kochanie nigdy nie będę tak dobry, ale chociaż się postaram być w 10 % taki jak ty, a teraz trzeba pojechać w jeszcze jedno miejsce zanim pójdziemy na spokojne zakupy , ale nic więcej ci nie powiem.

Taaa światowej sławy Justin Bieber i spokojne zakupy, już to widzę.

Ciąg dalszy nastąpi...



Dreams meeting✔️Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu