Rozdział 58.

1.2K 145 41
                                    

- Nie ruszaj się, Jungkookie.- poprosił mnie Jimin spokojnie. - Muszę naprawić twój wygląd.

Westchnąłem i oparłem się wygodnie na krześle spoglądając na pochylającego się chłopaka. Jimin ostrożnie smarował moje usta jakąś mazią, na co zmarszczyłem brwi. Zapach był ładny, coś jak zioła. Moje ugryzienie trochę bolało, ale to było nic w porównaniu z dolną częścią ciała. Starałem się o tym nie myśleć i w obecności chłopaka udawać, że wszystko jest w porządku.

- Gotowe.- powiedział Jimin, po czym odłożył maść i spojrzał na mnie z góry. Uśmiechnąłem się do niego i chwyciłem za rękę, pociągając go ku sobie. Usiadł na moich kolanach, na co odrobinę się skrzywiłem, ale najwyraźniej tego nie zauważył. Całe szczęście. - Wiem, że cię boli.- oświadczył nagle i spojrzał prosto w moje oczy.

- Jiminnie, nic mi nie jest.- mruknąłem, tuląc go do siebie. - Ty pewnie czułeś się podobnie.

Parsknął cicho na moją uwagę, po czym delikatnie dotknął mnie w szyję. Czułem jego ciepłe wargi na swojej skórze. Jimin westchnął i oznajmił spokojnie:

- W moim przypadku to co innego, bo jestem przyzwyczajony do bólu. Ale ty nie.

Na moment wstrzymałem oddech, bojąc się, że nagle wrócą jego złe doświadczenia. Tak się jednak nie stało. Przyglądałem mu się poważnie, lecz chłopak nie powiedział nic więcej. Uśmiechnął się do mnie ciepło i pocałował w czoło.

- Nikt już cię więcej nie zrani.- zapewniłem go pewnie. - Obiecuję ci.

Jimin spoglądał w moje oczy, a ja nie potrafiłem się uspokoić gdy patrzył na mnie w ten sposób. Jedyne o czym mogłem myśleć to głęboka miłość i wzajemna troska. Byliśmy dla siebie właśnie tacy.

*************

Podczas świąt moja mama nagle zaprosiła Jimina oraz Lyn na obiad. Nie dowierzałem co się jej nagle stało, ale widocznie zaczynała rozumieć, że moje uczucia są poważne i nigdy się nie zmienią.

- Jestem przekonany, że go lubi.- oznajmił Taehyung przez telefon.- W końcu jak można nie lubić Jimina? 

No, tak. Miał rację, ale bałem się jak zareaguje chłopak na docinki mojej mamy. Ona wcale nie była taka tolerancyjna jak Lyn, z którą mogłem rozmawiać o uczuciach, bo ona sama doświadczyła kiedyś napaści i samotności. Lyn wiedziała czym jest prawdziwy ból i rozpacz. Zupełnie jak Jimin.

- Zgaduję, że spędzasz czas z Yooną? - zapytałem przyjaciela, w tle słysząc dziewczęcy śmiech.- Dobrze się bawicie?

- Wspaniale. Yoona jest niesamowita.- zapewnił mnie ożywiony. - Jin ma randkę z Chizuką, wiesz? Widocznie dobrze się ze sobą dogadują.

- Naprawdę miło słyszeć.- odparłem, po czym wyjrzałem przez okno. Dostrzegłem idącego Jimina i jego mamę.- Słuchaj, muszę kończyć.

- Dobra, pozdrów Jimina.- poprosił Tae, po czym rozłączył się szybko.

Poprawiłem jeszcze ubranie i przeczesałem włosy, a potem poszedłem otworzyć. Moja mama była w kuchni, lecz gdy otworzyłem drzwi i zaprosiłem gości do środka, nagle pojawiła się w korytarzu. 

- Witam, proszę do środka.- zaświergotała jak skowronek, a ja aż uniosłem brwi w zaskoczeniu. Udawała taką miłą czy naprawdę się zmieniła? 

- Dzień dobry, nazywam się Park Lyn.- oświadczyła mama Jimina i podała rękę mojej mamie. - Miło mi panią poznać.

Moja mama zamrugała zaskoczona, lecz uścisnęła jej dłoń.

Czerwone kakaoWhere stories live. Discover now