Rozdział 56.

1.1K 127 18
                                    

Grudzień zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z nadejściem nowego miesiąca, zima. Było jeszcze wcześnie na opady śniegu, ale w powietrzu dało się wyczuć zimno. Miałem nadzieję, że w tym roku Seul zrobi się biały. Jimin nie rozstawał się ze mną na krok, a Jin w końcu zaprosił Chizukę do siebie. Taehyung wyznał mi, że chłopak chce jej oficjalnie powiedzieć, że ją lubi. Cieszyłem się, że wszystko dobrze się układa. Lyn i doktor Hoon zbliżyli się do siebie, a ja kilka razy przyłapałem ich na przytulankach. To był miły widok. Pytałem Jimina jak się z tym czuje, ale wydawał się spokojny.

- Nigdy nie będę nazywać go tatą.- wyznał mi w drodze do domu.- Nie potrafię tego zrobić. Ale myślę, że on to rozumie. - spojrzał na mnie, a potem uśmiechnął się radośnie.- Doktor Hoon ma na imię Charlie.

Uniosłem brwi, zaskoczony tym wyznaniem.

- Urodził się w Ameryce, a potem przeprowadził do Korei.- powiedział Jimin spokojnie.- Jest dla mnie jak przyjaciel i zgodził się żebym mówił mu po imieniu. Nam obojgu to odpowiada.

Uśmiechnąłem się do niego i delikatnie dotknąłem za rękę. Jimin spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie odsunął się.

- Powiedziałeś mu o nas? - spytałem, ale pokręcił głową. Potem dorzucił cicho:

- Nie musiałem, Jungkookie. On sam się dowiedział. Jest bardzo spostrzegawczy.

Pomyślałem o Taehyungu, który przecież też sam się domyślił moich uczuć do chłopaka.

- Więc..akceptuje to? - zapytałem, wywołując jego uśmiech. Chyba tak, sądząc po jego spojrzeniu.

- Jest tolerancyjny, a w Ameryce sporo widział.- wyjaśnił przyciszonym głosem.- Ludzie tam nie kryją się z uczuciami jak tutaj.

Dobrze o tym wiedziałem. Ameryka była zupełnie różna od Korei, a zwłaszcza w sprawach tolerancji i odmiennej orientacji.

- Jiminnie, może..- zacząłem, a gdy na mnie spojrzał, przygryzłem lekko usta.- Chciałbyś pójść ze mną na randkę?

Chłopak posłał mi delikatny uśmiech, a potem lekko skinął głową.

- Powiedz mi lepiej co chcesz dostać na święta.- zapytał, a ja uniosłem brwi.- Chciałbym ci dać coś wyjątkowego.

Nie potrzebowałem żadnych prezentów, ale skoro pytał..

- Jest coś co bardzo bym chciał.- szepnąłem cicho, a chłopak popatrzył na mnie wyczekująco. Przysunąłem się bliżej i szepnąłem prosto do jego ucha: - Ciebie.

Jimin uśmiechnął się, a potem odpowiedział:

- Przecież jestem twój. 

Spojrzałem prosto w jego oczy, a gdy nagle się zarumienił, mój oddech przyspieszył.

- Mogłeś tak od razu.- mruknął, spuszczając wzrok na ziemię. Jego policzki były trochę zaczerwienione, a gdy musnąłem go szybko po twarzy, rzucił mi spłoszone spojrzenie.- Jungkookie, nie zawstydzaj mnie.- poprosił cicho.

Parsknąłem cichym śmiechem i chwyciłem go pod ramię.

- Chodźmy do ciebie, aniołku.- powiedziałem, ciągnąc go szybciej.

Jimin szedł bardzo powoli, co powodowało u mnie zniecierpliwienie. Chciałem go pocałować, ale nie mogłem tego zrobić na środku ulicy.

- Nie spiesz się tak.- szepnął, rzucając mi niewinne spojrzenie. Dobrze wiedział co czuję w tym momencie, a mimo to, bawił się ze mną.

Pociągnąłem go za rękę, a potem odpowiedziałem spokojnie:

- Nie mogę dłużej czekać. Muszę..

Czerwone kakaoWhere stories live. Discover now