Rozdział 14.

1.2K 168 10
                                    

Następnego dnia poszedłem do Jimina, ale nie zostałem dobrze przyjęty. To znaczy, Lyn jak zawsze cieszyła się z mojej obecności, lecz problem polegał na tym, że po wczorajszym pocałunku, Jimin nagle usiłował mnie odepchnąć. Nie chciał żebym przychodził do niego dłużej, a gdy to usłyszałem omal się załamałem. Myślałem, że jest trochę lepiej, ale za szybko się cieszyłem z sukcesu. Chłopak krzyczał ze łzami w oczach, a ja starałem się jakoś go uspokoić.

- Nie wiem kim jestem! Co ty mi zrobiłeś?! - łkał głośno, a jego ciałem co chwila wstrząsały silne dreszcze. - Mam totalny mętlik w głowie, nie wiem czemu. Dlaczego mi to robisz? Dlaczego mieszasz mi w głowie?!

Czekałem spokojnie, aż wyrzuci z siebie to wszystko, a potem zbliżyłem się do niego. Spojrzałem w jego gniewne oczy, a potem próbowałem dotknąć jego ramienia. Jimin cofnął się do tyłu.

- Nie podchodź do mnie. Nie zbliżaj się.- rozkazał stanowczo, a jego mokra twarz wyrażała przerażenie w tym momencie. Czułem, że nie tak miało być.- Ja...to nie są moje uczucia, to nie jestem prawdziwy ja.- oznajmił nagle z goryczą.

- Tak, to nie ty, Jiminnie.- szepnąłem cicho.

Patrzył na mnie oszołomiony, a potem wyjąkał:

- Ale...dlaczego? Co takiego się stało, że nic nie pamiętam?

- Nie mogę ci powiedzieć..- zacząłem cicho.- Jeśli to zrobię nie wiem czy teraz sobie z tym poradzisz.

Chłopak wyglądał tak jakby moje słowa go zdenerwowały.

- Nie jestem dzieckiem. Powiedz mi.- rozkazał ostro.

Jego ton przyprawił mnie o lekki szok, bo Jimin nigdy dotąd mi nie rozkazywał. Nigdy nie podniósł na nikogo głosu, a już na pewno nie na mnie. Stałem i patrzyłem na niego nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę.

- Czemu...tak patrzysz? - wyszeptał, nagle rozkojarzony. Czułem, że zaraz coś się wydarzy. Nie pomyliłem się, bo chłopak zaczął szybciej oddychać, a potem nagle usiadł na łóżku. Patrzyłem bezradnie jak po jego policzkach płyną łzy. Starał się nad nimi panować, ale to tylko pogorszyło sytuację.- To boli...tak bardzo boli..

Nie wahałem się i usiadłem obok niego, aby mocno go do siebie przytulić. Jimin odepchnął mnie, a potem wsunął się pod kołdrę i przykrył aż do czubka głowy, abym nie widział jego twarzy.

- Jiminnie...proszę cię..chcę ci pomóc.- poprosiłem go cicho, lecz nie odpowiedział.

- Idź stąd.- usłyszałem jego stłumiony głos.- Błagam, idź.

W jego głosie dosłyszałem jakiś lęk i niemal błagalny ton, dlatego po prostu zostawiłem go z tym samego. Nie chciałem tego robić, ale nie pozostawił mi wyboru.

*****************

Bardzo się o niego bałem. Jeszcze nigdy pomiędzy nami nie było tak źle jak teraz. Zwykle szybko wracaliśmy do siebie, lecz ta sytuacja była kompletnie różna. Wszystko nagle się zmieniło, a zwłaszcza jego spojrzenie na mnie. Czułem, że odtrąca mnie, bo jego podświadomość tak mu każe. Jeśli przypomni sobie choćby fragment naszych wspólnych chwil to wszystkie jego wspomnienia mogą wrócić, a z nim cały ból i cierpienie. Wiedziałem, dlaczego chłopak postępuje tak, a nie inaczej. Chciał poczuć się bezpiecznie, a ja mu w tym przeszkadzałem. Z jednej strony byłem dla niego lekarstwem, bo moja obecność ratowała go od szaleństwa. Ale druga strona działała w ten sam sposób i wyczuwał, że pamiętając mnie wróci cały jego ból i chęć śmierci. Jimin był w pułapce i mógł pójść tylko w jedną stronę. A ja obawiałem się, którą ze stron wybierze.

Następnego dnia również do niego poszedłem, ale nie chciał mnie widzieć. Lyn była bezradna wobec tego. Obiecała, że z nim porozmawia, ale tylko pokręciłem głową.

- Jimin potrzebuje czasu. Rozumiem to.- odparłem.

- Nie możesz się teraz poddać.- zaprotestowała szybko.

- Nie poddam się, tylko...dam mu trochę swobody.- mruknąłem, chociaż nie do końca czułem, że to co robię jest właściwe. Najlepszym wyjściem było przebywanie blisko niego i w jakiś sposób uleczenie jego ran, ale skoro tak bardzo nie chciał mnie widzieć, to nie mogłem go przymuszać. - Wrócę za kilka dni.- obiecałem i poszedłem do siebie.

Czas spędzony bez Jimina był dla mnie torturą. Cały czas myślałem o nim, chciałem wiedzieć jak się czuje, czy nie cierpi. Jednak wytrwałem te dni, a gdy w czasie weekendu pobiegłem do jego domu, Lyn otworzyła mi drzwi.

- Wróciłeś.- mruknęła, trochę zaskoczona.

- Tak, ja...muszę go zobaczyć.- powiedziałem i poprosiłem ją, aby wpuściła mnie do środka.

- Więc...naprawdę z nim porozmawiasz? - spytała, trochę niepewnie.

Byłem trochę zaskoczony jej postawą, dlatego zapytałem co się stało.

- Ach, ja...martwię się, że twoja nieobecność tylko pogorszyła jego stan. - spojrzała w moje przerażone oczy, a potem westchnęła. - Jungkook, mam na myśli to, że...Jimin przestał mówić.

- Co?! - krzyknąłem głośno, a potem trochę ściszyłem ton.- Jak to przestał? Co masz na myśli?

Lyn wyglądała tak żałośnie, że nie wahałem się i po prostu ją przytuliłem. Kobieta oparła się o moje ramię, a potem szepnęła:

- Po twoim odejściu poszłam do niego, ale...spał więc zostawiłam go na jakiś czas.- zamilkła na moment, a potem kontynuowała: - Gdy wróciłam do niego, płakał. Poprosiłam, aby powiedział mi co się stało, ale nie potrafił tego zrobić. On..po prostu nie może wydobyć z siebie głosu. Ma jakąś blokadę.

Odsunąłem Lyn od siebie i spytałem spokojnym tonem:

- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej? 

Kobieta westchnęła, a mi zrobiło się jej bardzo szkoda. Nie zasłużyła sobie na taki straszny los. Nikt z nas nie zasłużył.

- Ja..myślałam, że to tylko chwilowe i wszystko wróci do normy.

- Ale nie wróciło.- mruknąłem cicho.

- Doktor Hoon był u niego, ale on też nie wie co się stało.- poinformowała mnie.- Uważa, że z jego gardłem wszystko w porządku.

Patrzyłem na nią poważnie.

- W takim razie o co chodzi? Dlaczego przestał mówić?

- Chodzi o jego stan psychiczny, Jungkook.- powiedziała cicho.- Nie wiemy co się kryje w jego głowie. Tortury zniszczyły w nim całą radość i chęć życia. Jimin czuje pustkę, nie potrafi odszukać swoich prawdziwych uczuć.

Pomyślałem o tym pocałunku, bo wtedy powiedział, że pamięta uczucia. Czuł je w momencie gdy mnie całował. To dlatego wystraszył się, że coś jest nie tak. Uświadomił sobie, że to co teraz czuje to nie są jego prawdziwe uczucia, a on jest kimś innym. Jimin nie wiedział kim się stał i to musiało sprawić, że wystąpił u niego jakiś element blokujący.

- To moja wina, Lyn.- oświadczyłem nagle.

 Popatrzyła na mnie i pokręciła głową.

- Nie, to nie twoja wina. - zapewniła mnie.- Już zapomniałeś, że gdyby nie ty, to Jimin nie przeżyłby tego piekła? Tylko twoja miłość go ocaliła.

Jej słowa dodały mi otuchy, lecz musiałem przyznać, że kompletnie się zagubiłem i nie miałem pojęcia co zrobić w tym momencie.

***********************************************************************************************

Miałam napisać dopiero w weekend, ale...tak jakoś wyszło, że daję wam teraz;)


Czerwone kakaoWhere stories live. Discover now