Rozdział 15.

1.2K 165 36
                                    

Lyn miała absolutną rację. Gdy poszedłem do Jimina, chłopak leżał na łóżku, a jego twarz była zwrócona w stronę okna. Patrzyłem na jego skuloną sylwetkę, a gdy przymknąłem drzwi, odwrócił się w moją stronę z wyrazem boleści na twarzy. Jego widok przyprawił mnie o ból serca. Powoli usiadłem tuż przy nim, lecz chłopak nawet nie drgnął. Patrzył na mnie kompletnie pustym wzrokiem, a ja miałem wrażenie, że wkrótce zniknie. Jimin chciał coś powiedzieć, lecz nie był w stanie. Jego usta pozostały otwarte, a w oczach nagle pojawiły się łzy. Poczułem, że ja sam zaraz zacznę płakać, dlatego odwróciłem wzrok i spojrzałem na okno. Słońce świeciło mocno, a lato dawno przybrało formę gorącej pustyni. Był obecnie sierpień, a ja pragnąłem wrócić już do szkoły, byle nie przeżywać na nowo codziennych upałów. Nienawidziłem się pocić.

Spojrzałem na bezradnego Jimina, który zakrył się kołdrą, aby tylko mnie nie oglądać. Wziąłem oddech, a potem odsunąłem jego nakrycie. Jego piękna twarz była mokra od łez, a ja miałem wrażenie, że to co się dzieje to wszystko moja wina.

- Aniołku...- szepnąłem cicho, a chłopak drgnął lekko na dźwięk tego słowa.- Nie płacz, proszę cię.

Jimin zamknął oczy, a potem chwycił poduszkę i rzucił nią we mnie. To była słaba kara, w porównaniu z tym przez co musiał przechodzić. Może najlepiej by było gdyby mnie po prostu uderzył. Jednak wątpiłem, że byłby w stanie to zrobić, zwłaszcza, że sam kiedyś był bity.

- Będę z tobą, nie zostawię cię samego.- zapewniłem go, lecz nie poruszył się na moje słowa.

Siedziałem przy nim, dopóki nie zauważyłem, że śpi. Leki, które przepisał mu doktor Hoon działały usypiająco. Lyn wyjaśniła, że lepiej będzie gdy Jimin dojdzie do siebie podczas snu, bo patrzenie na niego jak męczy się i cierpi było dla niej nie do zniesienia. Zastanawiałem się jak Jimin wróci do szkoły w tym stanie. Ale miał na to jeszcze całe trzy tygodnie więc do tego czasu powinien coś sobie przypomnieć. Jeszcze nie straciłem nadziei.

Gdy wyszedłem z domu chłopaka, zadzwoniłem do Taehyunga i powiedziałem mu co się stało. Mój przyjaciel był w szoku, bo kompletnie nie spodziewał się, że tak potoczą się sprawy.

- Myślałem, że jest trochę lepiej. Dlaczego nagle dzieje się tyle strasznych rzeczy? - pytał mnie bezradnie.

- Rzeczy? Jest coś jeszcze, Tae?- spytałem go.

- Ech, szkoda mówić.- westchnął.- Trochę posprzeczałem się z Yooną.- mruknął.

Nagle przystanąłem.

- Co? To wy też się kłócicie? - zapytałem go zaskoczony. Wydawało mi się, że pomiędzy nimi panuje zgoda i wzajemne zrozumienie.

Taehyung milczał chwilę, a potem oznajmił:

- Tak źle to nie jest, po prostu...- westchnął.- Ostatnio nie jestem w nastroju, wiesz przecież, że też się martwię.

- Tak, wiem o tym.- przyznałem i ruszyłem przed siebie. Słońce świeciło mi prosto w oczy, ale nie zważałem na to.

- Yoona prosiła mnie żebym jej powiedział, dlaczego taki jestem, ale oznajmiłem jej, że ta sprawa dotyczy moich przyjaciół i nie powinienem niczego mówić. Była zawiedziona, bo chciała mi doradzić, a potem nagle oznajmiła, że nie mam do niej zaufania. To bzdura, ale nie chciała mnie słuchać. Twierdzi, że skoro jesteśmy w poważnym związku to powinienem jej powiedzieć.

W jego głosie dosłyszałem smutek i wahanie. Pewnie nie wiedział co ma teraz robić. Nie mogłem pozwolić na to żeby i on teraz cierpiał.

- Powiedz jej, Tae.- powiedziałem, a chłopak aż krzyknął do telefonu.

Czerwone kakaoWhere stories live. Discover now