Epilog

9.8K 359 82
                                    

Piątek

Ostatni dzień z Aaronem. Zajebiście. Jutro o godzinie 11, ma samolot do Kanady. Do tej pory jeszcze nie uświadomiłam sobie, że już jutro go tu nie będzie.

Jest godzina 12:30, a go nadal nie ma. Nie wiem co się dzieje, czy coś się stało. Napisałam esemesa co robi, i kiedy przyjedzie. Napisał tylko, żebym była spokojna. No dobra. Na dziś wybrałam kabaretki, jeansową ciemną spódniczkę i czarny top z długim rękawem. Bluzka, która ma średni dekolt i widać jeszcze moje malinki od wczoraj. Wczoraj zrobił mi malinki na szyi i na dekolcie. Wybrałam do tego czarne, niskie converse. Włosy jak zawsze wyprostowałam i zrobiłam makijaż.

- Wychodzisz? - do pokoju wszedł mój brat.

- No, a co? - usiadłam na łóżku.

- Nic, mam problem z Miley. - usiadł koło mnie.

- O co chodzi? - chcę mu pomóc, to mój brat.

- Przez tą ciąże, wariuje.. Ciągle wymyśla powody do kłótni i od jakiegoś czasu nie możemy się dogadać.

- Zrozum ją, nosi w brzuchu Twoje dziecko. Musi się trochę pozłościć. - zaśmiałam się pod nosem.

- Dzięki, wiesz.. Co ja mam zrobić?

- Wiesz, ja nie byłam w ciąży i nie wiem jak to jest. Popytaj może lepiej mamy, bardziej doświadczona w tych sprawach jest. - poklepałam go po plecach. - Będzie dobrze, zobaczysz. - i też tak dużo osób mówiło.

- Dzięki, siostra. Baw się dobrze. - pocałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju.

Położyłam się na łóżko i patrzyłam się w sufit. Nie miałam co teraz robić, a nie chce się załapać na obiad. Mama zapewne będzie wspominała sytuacje z nocy, a ja nie chcę tego słyszeć. Poszperałam trochę w telefonie i wyszłam na balkon.

Z mojego balkonu, widać dom Victorii. Oczywiście gapi się na mnie z swoimi koleżankami. Hannah, Kate i Danielle. Nie wiem jak mogła tak upaść. Upaść tak nisko. Myślałam, że jest inna. Jak zawsze musiałam się pomylić. Bo jestem idiotką.

- Czego się gapisz? - krzyknęła w moją stronę. Zlustrowała mnie całą i prychnęła śmiechem. - Patrzcie, laski. Ona to chyba w lumpie się ubiera. - zaśmiały się wszystkie na raz.

- Ja chociaż, nie wyglądam jak tania dziwka. - pokazałam jej środkowy palec i z powrotem weszłam do pokoju. Zdjęłam buty i usiadłam po turecku na łóżko. Nagle poczułam mocne wibracje, czy to kolejny sms od Aarona, żebym była spokojna? Prychnęłam pod nosem kiedy zobaczyłam małą, zieloną ikonkę, a obok niej 'Aaron😻'.

Od:
Przyjadę później, przepraszam. Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie.

Co? Nie rozumiem. Co chce przez to powiedzieć?

Do:
W porządku, będę czekać.

Napisałam szybko sms i zeszłam na dół. Chyba jednak zjem ten obiad. Skoro teraz nie przyjechał to, nie będzie go parę godzin. Szkoda, że nie powiedział dlaczego nie może teraz przyjechać, ale chuj.

- Co na obiad? - usiadłam na kanapie w salonie, obok taty.

- Rose, co na obiad? - odwrócił się w stronę mamy.

- Jerry, co na obiad? - uśmiechnęła się zadziornie. - Nie zrobiłam jeszcze obiadu. Co chcecie?

- Ja to bym zjadł krem.. A Ty, Jasmine?

- Oo, ja też! Błagam mamo, zrób to.. - z tatą uwielbiamy kremy mamy. Robi najlepsze, serio.

- Dobra, zrobię. - powędrowała do kuchni, a my z tatą przybiliśmy sobie piątki. W telewizji leciał jakiś komediowy film, jak co piątek.

Jesteś MojaWhere stories live. Discover now