Rozdział Dwudziesty Siódmy

7K 266 31
                                    

Czwartek

- Wczoraj było kurwa zajebiście, dzisiaj też tak będzie. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Przechodziliśmy przez park. Dziwne, tędy zawsze mało osób chodziło, a dzisiaj? Jakby dawali coś za darmo. - Już jesteśmy. - dodał kiedy wchodziliśmy orzez bramę, do prywatnego parku, który należał do jakieś spółki. Wszyscy siedziali ja kocach, z napojami, jedzeniem, a my mieliśmy tylko kocyk i poduszki.

- Co tu jest? - spytałam kiedy jeszcze nie wiedziałam o co chodzi. Przed sobą zobaczyłam białe tło, ekran, czy chuj wie co to jest.

- Dziś jest film w parku, postanowiłem, że zabiorę Cię tutaj. - rozłożył kocyk, dalej od ekranu. Mieliśmy miejsce obok drzewa, więc spokojnie mógł się o nie oprzeć.

- A jaki będzie? - głowę położyłam na jego klatcę piersiowej i czekałam, aż zacznie się film.

- Czytałem, że 'Love, Rosie' - mruknął mi do ucha i  ugryzł w płatek.

- Oo, lubie to! - powiedziałam z uśmiechem na twarzy i już nie mogłam się doczekać wieczoru.

- Nigdy nie oglądałem.

- No to, teraz masz okazję. - wszędzie zostały zgaszone lampki i kolorowe światłka. Film się zaczął, a ja wpadłam w głęboki trans. Było mi wygodnie, bo to oczywiste. Leżałam na Aaronie. Jego ręka wylądowała na jego tali, i pierwsze co zrobił to, podwinął mi koszulkę i dotykał mojej nagiej skóry. Było to bardzo przyjemne, ale kiedy zaczynał przesuwać rękę coraz niżej, złapałam go i się na niego spojrzałam.

- Nie mogę, mam truskawkowy tydzień.

- Co.. - jęknął z rozpaczy. - Kurwa, kiedy Ci się to skończy? - spojrzał na mnie błagalnie.

- Powinien jutro. - pocałował mnie w czoło i na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmiech i zaczął oglądać film.  Chyba mam się bać.

                                          *

- Podobało się? - mruknął do ucha i otworzył mi drzwi od samochodu.

- Jasne, kocham ten film! - usiadłam na swoim miejscu i patrzyłam jak ukochany okrąża samochód.

- Bardzien niż mnie? No wiesz Ty co.. - odpaliłam silnik, a ja usiadłam na na kolanach.

- Ciebie kocham najbardziej. - ujęłam jego policzki i pocałowałam.

- Mm, uwielbiam Twoje usta. - przyciągnął moją wargę i czułam, że nie stoimy już w miejscu, tylko jedziemy. Nie oderwałam się od niego nawet na sekundę, tylko cały czas siedziałam na jego kolanach i trzymałam się przy jego ustach. Były pełne, malinowe i smakowały jak ulubione ciasteczka czekoladowe, więc chciałam go jeszcze więcej.

Jechaliśmy tak do czasu, kiedy nie zatrzymała nas policja. Byliśmy na tym terenie, żeby było tej wokół pełno.

- A Pani to, nie ma gdzie siedzieć? - warknął przez szybę policjant. - Proszę otworzyć drzwi. - spojrzałam na chłopaka, który jedną ręką ściska jeden pośladek, a drugą ręką trzyma za kierownice auta. Spóścił lekko szybę i spojrzał kpiąco na policjanta.

- To co, mandacik za przekroczenie prętkości, złamanie prawa, bez zapiętych pasów? I jeszcze Pani nie siedzi na swoim miejscu? Oj dzieciaki.. A prawojazdy Pan w ogólę ma? - spojrzał sarkastycznie na Aarona. - I jeszcze brak prawajazdy..

- Czyżby? - pokazał swoje prawojazdy, a policjant nie wiedział co powiedzieć. Wyrwał mu z ręki i zaczął je dokładnie oglądać. Skreślił ostatnie zdanie i podał Aaronowi mandat.

- Ostatni raz. - i poszedł do radiowozu i ruszył w swoją stronę.

- 350$ i 4 punkty karne, ja pierdole. - zaśmiał się pod nosem i schował go do schowka. - Na czym to ja skończyłem? - ujął tym razem moje policzki i spojrzał raz, na moje oczy, a raz na moje usta. - Już wiesz na czym. - mocno przycisnął swoje usta do moich. Całował mnie namiętnie i brutalnie. Tak jak lubie.

Może zachowujemy się jak jacyś gówniarze, mówiąc, że się kochamy, ale po prostu chcę zapamiętać te słowa z jego ust. Uwielbiam spędzać z nim czas i uwielbiam mu to mówić. Chcę, aby zapamiętał to, że go kocham i kochać zawsze będę. Nie zapomnę i nie odpuszczę. Będę dzwonić, pisać. Nie będzie miał spokoju i czasu na ruchanie innych panienek w tym college'u.

- O czym myślisz? - oderwał się ode mnie i sapnął mi w usta.

- Gdzie zabierzesz mnie jutro. - mruknęłam i musnęłam go wargami.

- Jutro będzie zupełnie inaczej. - przysunął mnie jeszcze bliżej siebie i czułam jego przyjaciela, przy mojej kobiecości. - Byłoby dzisiaj, ale jak Ty to ujełaś to, masz truskawkowy tydzień. - prychnął pod nosem.

- Wybacz. - uśmiechnęłam się zadziornie, a on zgarnął moje włosy z szyjki i odchylił  koszulkę tak, że widać ramie i szyję. Nie czekał na moje pozwolenie tylko zaczął robić mi malinki. Z moich ust wydobywały się pojedyncze jęki. Jego dłonie były pod koszulką i dotykał mnie. Uwielbiam jak mnie dotyka. Sam dotyk doprowadza mnie do szału.

- Chciałbym więcej, ale..

- Chciałabym zostać dłużej, ale muszę iść do domu. - pocałowałam go ostatni raz, ale nie schodziłam nadal z jego kolan.

- Jest już późno, zawiozę Cię. - musnął ustami i ruszył w stronę mojego domu.

Był to na prawdę miły wieczór, było zajebiście. Pierwszy raz spotkałam się z takim czymś -- oglądaniem filmu w parku. Jutro spędze ostatni z nim dzień. Piątek. W życiu się lepiej nie bawiłam niż, przez ten rok. Przypomniał sobie o mnie, kiedy ja pamiętałam o nim cały czas. Czułam i nadal czuję motylki w brzuchu, kiedy coś do mnie powie czy, dotknie. Nie wiem jak ja sobie poradzę bez niego. Jest w moim życiu, i będzie. Tylko, żeby o mnie nie zapomniał.

Wyszliśmy z samochodu, przed moim domem. Zawsze wychodzę wcześnie, a wracam mega późno, przeważnie w nocy. Nie śpie dużo, bo Aaron przyjeżdża po mnie koło 10, a zanim zasnę to trochę minię, bo zawsze muszę przemyśleć cały dzień.

- Jutro będę trochę później. - boże, wyśpie się! Pocałował mnie czuło na pożegnanie i pojechał do siebie.

Weszłam po cichu do domu tak, aby nie obudzić rodziców, ale coś nie pykło.

- Jasmine, czy wiesz, która jest godzina? - siedziała moja mama na małej kanapkie z książką w ręku. - Po 2!

- Przepraszam, tak wyszło.

- Jass, nie możesz wracać tak późno. Mało śpisz, prawie w ogóle nie jesz. Co się dzieje? - usiadłam obok niej.

- W sobote to, wszystko się skończy. - do oczu naleciały mi łzy. Nie mogłam wytrzymać i się popłakałam.

- Co się dzieje? - przytuliła mnie.

- W sobotę, Aaron ma samolot do Kanady.

- Mówiłaś, że dopiero za miesiąc!

- Tak, ale jednak już w sobotę.

- Och, Jasmine. Będzie dobrze, zobaczysz. - pogłaskała po głowie. - Idź już spać, dobranoc. - i poszła do swojej sypialni.

Tak bardzo miałam całą rodzinę w dupie, ale kiedy przyjdzie co do czego, to jednak ich kocham. Bardzo ich kocham, są ze mną, pomagają. Są. Weszłam do swojego pokoju, zdejmując ubrania i powędrowałam do łazienki. Nie chciało mi się kąpać w wannie, więc skorzystałam z prysznica. Tym razem użyłam fiołkowego żelu, o bardzo delikatnym zapachu, do kąpania. Siedziałam w łazience może z pół godziny. Wysuszyłam włosy i weszłam do pokoju. Zamknęłam okno balkonowe i zasiadłam do biurka. Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe i zapaliłam jeszcze papierosa. Musiałam. Tym się od stresowuje. Nie palę dużo, tylko wtedy, kiedy bardzo tego potrzebuje. Nie piję dużo, tylko wtedy kiedy mam okazję i wtedy kiedy mam ochote.

Położyłam się do łóżka i okryłam się jeszcze kocem. Mam tak wielkie łóżko, a jestem w nim całkiem sama. No cóż. Jak wybrałam, tak mam.
Zamknęłam oczy i po chwili usnęłam z dobrymi myślami.

   Nie sprawdzony!!

Jesteś MojaWhere stories live. Discover now