Rozdział Siedemnasty

8.7K 288 13
                                    

Obudziłam się wczesnym rankiem. Trochę to dziwne, jak na mnie, bo zazwyczaj wstaje o dwunastej, albo śpie cały dzień. Spojrzałam na godzine w telefonie. Jest 9.15. i jak narazie nie mam zamiaru iść spać, tylko pójdę do kuchni i zjem śniadanie. Wstałam z łóżka, ubierając wielkie kapcie w pluto. Ciężko się w nich idzie, bo są bardzo wielkie i boję się, że wywalę się na schodach i będą same problemy. Od paru dni, rodzice męczą mnie z wyborem college'u, ale jak wybiorę szkołę, gdzie indziej niż Nowy Jork, stracane Aarona. Nie będę się z nim widywała, nic. To przerażające. Mam jeszcze dużo czasu, najpierw muszę skończyć drugą klasę, a potem skończyć trzecią, ale to rodzice mnie namawiają abym znalazła szkołę, w której będę czuła się najlepiej.

- Cześć, kochanie. Wyspana? - przywitała mnie mama, która piła poranną kawę.

- Może troszkę. - wzruszyłam obojętnie ramionami. Podeszłam do miłości mojego życia, lodówki i wyciągnęłam wszystkie produkty, potrzebne do kanapek.

- Jedziemy do babci, jedziesz z nami? - spojrzała na mnie, badawczym wzrokiem.

- Nie, chyba nieee.. - mruknęłam. - Nie mam na nic siły.

- Oh, no dobrze. Zostajemy tam na cały dzień. Na obiad coś sobie ugotuj, umiesz prawda? - zaśmiała się. - Domu mi nie spał tylko.

- Spookojnie. - powiedziałam z pełną buzią, na co skarciła mnie mama. - Przepraszam, głodna jestem.

- O co chodziło z Aaronem?

- O nic. - powiedziałam krótko i napiłam się herbaty.

- Przez niego płakałaś? Nie ma co się przejmować chłopakiem. Zakochasz się, potem on Cię odrzuci, on się zakocha, Ty pójdziesz do szkoły w Georgii Południowej, i nie zobaczycie się przez pięć lat. - westchnęła, i przekręciła teatralnie oczami.

- J-Jak t-t-to w Georgii? - czy ja się przesłyszałam?

- Wybraliśmy już Ci college. - powiedziała jakby nigdy nic. - Jacksonville,  jest prywatna szkoła biznesu. Taką jaką chciałaś. - uśmiechnęła się do mnie, a ja byłam w szoku.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - już byłam zdenerwowana.

- Córciu, spokojnie! Przysłali papiery tydzień temu, chcieliśmy Ci powiedzieć na kolacji, ale jakoś Cię nie było. Myślę, że to odpowiedni moment, żeby Cię o tym poinformować.

- Mamo, miałam same ją wybrać z Alexis! I szkoła miała być o wiele bliżej!

- Kochanie, zadzwonisz teraz do Alexis, zaprosisz ją, opowiemy wam o szkole, i spokój Jezu.. Robisz problemy jak dziecko!

- A jej rodzice?

- Już wszystko wiedzą. - super.

Odeszłam od stołu, zostawiając po sobie bałagan. Powędrowałam szybko do pokoju i chwyciłam za telefon. Wybrałam numer do przyjaciółki i czekałam aż odbierze.

- Jass? Co do chuja.. - wymruczała pod nosem. Pewnie ją obudziłam.

- Ubieraj się szybko i przyjeżdżaj do mnie z rodzicami! - krzyknęłam. Byłam wkurwiona i miałam ochotę kogoś zabić.

- Pali się? - burknęła. - Daj mi się, dziewczyno wyspać.

- Głucha jesteś? Masz do mnie zapierdalać. - rozłączyłam się i podeszłam do szafy, wybierając jeansy z dziurami i czarną bluzę. Lekko się pomalowałam i powiadomiłam mamę, że za jakiś czas zawita rodzina Alexis.

Przez tą chwilę zapomniałam, gdzie położyłam telefon. Kurwa mać, wtedy kiedy jest potrzebny, nigdy go nie ma. E tam, później poszukam. Usiadłam na łóżku i tupałam nogą, z zdenerwowania. Jak mogli wybrać bez mojej zgody? Bez naszej.. Aaronowi nic raczej mówić nie będę, bo niedługo i tak mnie zostawi. Na co ja, kurwa liczę.  - Jesteś dla mnie najważniejsza.. Nie zostawie Cię. - przedżeźniałam Aarona w myślach. Za parę miesięcy kończy już szkołe, i pewnie sam ma zamiar stąd wyjechać. Przez te wszystkie, spędzone z nim dnie. Poczułam do niego coś więcej niż 'przyjaźń', u nas nawet jej nie było. Myślałam nad tym długi czas i zrozumiałam, że zakochałam się w nim. Tak go nienawidziłam, a teraz się zakochuje w chłopaku, który ma mnie w dupie. Miałam o nim zapomnieć już dawno, a co ja kurwa robie? Zakochuje się. Nagle usłyszałam wołanie z dołu. Szybka jest. No nic, otwieram drzwi od pokoju i wolnym krokiem zmierzam w stronę schodów.

Kiedy byłam już na dole, rodzice zniknęli z Państwem Cruise w salonie. Moja przyjaciółka, była jeszcze w przedpokoju i zdjeła z siebie kurtke.

- Masz sweter na lewej stronie. - powiedziałam, kiedy z przechodziła obok mnie, pewnie do mojego pokoju.

- Nie zauważyłam Cię! - podskoczyła kiedy, usłyszała mój głos. Czy jest aż tak straszny? - Czekaj, pójde się przebrać i schodzę.

- Okej. - usiadłam na fotelu w korytarzu i czekałam, aż zejdzie. Długo czekać nie musiałam.

- Chodź już. - burknęła pod nosem. Widać, że siłą wyciągnęli ją z łóżka. Ojeju, biedna. Droga do salonu minęła w ciszy, a o czym tu ze samego rana rozmawiać?

- No dziewczynki, siadajcie. - wskazała nam na miejsce, moja mama.

- Wiedziałaś, że wybrali nam szkołę? - szeptnęłam w jej stronę. Jej mina mówiła, że o niczym nie wie. - Dowiedziałam się, pół godziny temu.

- Alexis, Ty jeszcze nie wiesz, a więc z rodzicami Jasmine, wybraliśmy wam szkołę w Jacksonville. - otworzyła szeroko oczy i usta. - Jest to college na sześć lat, taki jaki chciałyście.

- Czemu tak daleko?! - uniosła się.

- Kochanie, ta jest najlepsza. - uspokajała ją mama. - Nie ma co się złościć. Za dwa miesiące, koniec drugiej klasy i zostanie wam rok, na podjęcie decyzji. - napiła się kawy.

- Czyli wcale nie musimy tam jechać? - spytała.

- Nie, ale zastanówcie się. Więcej takiej okazji nie będzie. - usiadła z powrotem obok mnie i spojrzała zmieszana. Dla mnie już wszystko jedno.

                                       ♥
                                  

- I co o tym myślisz? - usiadłyśmy na balkonie. Zapaliłam papierosa i patrzyłam co wyprawiają sąsiedzi obok. Debile, biorą linijkę i nożyczki, i tną trawnik. Kurwa.

- Nie wiem, z jednej strony to super, bo nigdy tam nie byłam i będę mogła zwiedzić, świetny program, nowi ludzie, a z drugiej to, nie chce wyjeżdżać tak daleko i zostawiając tu wszystko. Nigdy prawdziwego chłopaka tutaj nie miałam! Nie chce zostawić Victorii, chociaż, że ona zapomni o nas szybciej, niż sie spodziewamy.

- Alexis, przepraszam, ale ja tam chce studiować. Nic mi tu nie zostało i nikt mnie tu nie trzyma. Miałyśmy razem się uczyć, ale jak ty zdecydujesz gdzie indziej, to wiedz, że ja o Tobie nie zapomnę. Jesteś moją przyjaciółką i szanuje Twoją decyzje. - spojrzałam na nią. Wstałam z fotela i podeszłam do przyjaciółki. Przytuliłam ją, najmocniej jak tylko mogłam.

- Nie będziesz w niej samotna. Razem, to razem. Jadę z Tobą. - skakałyśmy ze szczęścia. Dosłownie. Zachowujemy się jak małe dzieci, ale chuj z tym. - Trzeba to opić, pierdole, że jutro szkoła! Widzimy się u mnie o osiemnastej. - wybiegła z pokoju, a ja poczułam wielką ulgę, kiedy się zgodziła. Nie dałabym rady tam bez niej. Potrzebuje jej, i to bardzo.

Spaliłam do końca papierosa i wróciłam do pokoju. Moich rodziców zapewne ucieszy wiadomość, że jednak zamierzam wyjechać do Jacksonville. Tu, w Nowym Jorku nigdy mi nie wychodziło. Zawsze ze wszystkimi się kłóciłam, albo miał ich głęboko w dupie. Chce wyjechać.

- I jak? - weszła do pokoju moja mama. - Jacksonville?

- Mamo. - powiedziałam, udawając smutną. - Wybrałam.. Jacksonville. - uśmiechnęłam się i przytuliłam mamę.

- Bardzo się ciesze, córeczko! A Alexis? Co z nią? - chwyciła mnie za ramiona i wpatrywała.

- Jedzie ze mną.

- Ide upiec ciasto! - i pobiegła do kuchni. Uwielbiam jej ciasta, a szczególnie teraz mam na nie ochotę.

Usiadłam na łóżku i okryłam się ciepłym kocem. - Tu jesteś. - powiedziałam, kiedy znalazłam telefon, skubany chciał się mnie pozbyć. Odblokowałam urządzenie, i  sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe. Zostało mi tylko czekać.



Jesteś MojaWhere stories live. Discover now