Rozdział Jedenasty

10.2K 312 16
                                    

Ostatni tydzień spędziłam z bratem. Postanowiłam mu wybaczyć. Nie chce między nami żadnych kłótni, bo jesteśmy rodziną. Strasznie brakowało mi go przez te dwa lata, a on po prostu siedział w Los Angeles. W mieście z którym przypominam sobie te chwilę. 

Dwa miesiące minęły bardzo szybko, a więc szykuje się powrót do szkoły. Czemu nie mogli mnie wyrzucić ze szkoły, tylko zawiesili?
Ale chuj, wyszło jak wyszło. Mam to w dupie.

Siedzę w swoim pokoju na łóżku i nawet nie zmrużyłam oczu. Byłam zmęczona i nie byłam w stanie nic zrobić. Miała ochotę iść spać, ale jestem głodna. Wstałam z łóżka i wolnym tempem ruszyłam w stronę kuchni. Kiedy byłam na schodach, poczułam zapach kawy. Jezu, ale ślicznie pachnie. Wlałam sobie cały kubek czarnej cieczy  i zrobiłam kanapki. Wróciłam do pokoju, wlazłam do łóżka i włączyłam telewizor. Oglądałam jakieś durne seriale. Telewizja to najgorsze gówno na świecie. Zawsze pierdolą o głupotach.

- Cześć, skarbie. - do pokoju wszedł mój brat. - Co tam słychać? - usiadł na moim łóżku, obok mnie.

- W porządku, spać mi się chcę. - ziewnęłam i upiłam łyk kawy. - A co?

- Spotykasz się z Aaronem? - spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, a ja o mało nie udusiłam się gorącym napojem.  Odpowiedź jest jasna.

- Nie. Nie spotykam się z nim! Oszalałeś? - chyba, żeś o chujał.

- Widziałem co innego.. Jasmine, nie okłamuj mnie.

- Ale Cie kurwa, nie okłamuje!

- Do prawdy? Jakby nie był kimś dla Ciebie ważnym to byś też z nim pojechała do Los Angeles? Dziewczyno, nie rób sobie ze mnie jaj! 

- Zrozum, że nic mnie z nim nie łączy. - oprócz seksu, ale nic poza tym. - Jest to.. Taki p-przyjaciel.

- Hahaha. - wybuchł śmiechem. - Boże.. Pamiętam was jak byliście, takimi małymi gówniarzami, jak się nienawidziliście, a teraz jest Twoim przyjacielem?! - z bólu od śmiania się, trzymał się na brzuch.

- I miałby być moim chłopakiem?! - prychnęłam pod nosem i odstawiłam talerzyk na stolik. - Błagam, wyjdź stąd.

- Ojj, kochanie.. - wstał i wyszedł z mojego pokoju. - Szczęścia!

- Chuj. - warknęłam pod nosem. 

- Słyszałem! - krzyknął zza drzwi. I bardzo dobrze, że słyszał, może w końcu da mi święty spokój. 

Jest już kwiecień, a koniec roku, zbliża się wielkimi krokami. I wreszcie wakacje. Jezuu, nie mogę się doczekać. Rodzice wyjadą, Quentin zabierze się pewnie z nimi, a ja będę odpoczywać od tych wstrętnych nauczycieli. Spotkam się w końcu z Alexis i Victorią. Przez ten czas rzadko się z nimi spotykałam, bo albo one nie mogły, albo to ja spędzałam czas z Aaronem. Niby się nie lubimy, a tak naprawdę mam dość tych kłótni jakie mnie z nim łączyły. Myślę, że się pogodziliśmy, ale znając go to, to spierdoli. Było po dziesiątej i postanowiłam wyjść z łóżka. Otworzyłam drzwi od balkonu i powędrowałam do łazienki. Wykąpałam się, wysuszyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż jak zawsze. Ubrałam szary sweter i malutką cytryną po lewej stronie i ciemne jeansy. Wzięłam telefon i wyszłam na spacer z psem. 

Usiadłam na ławkę i pobliskim parku i spuściłam Buffi'ego ze smyczy. Naglę do moich uszu dotarł dźwięk telefonu. 


Od: Aaron 

Przyjechać po Ciebie jutro? 

Do:

Jesteś MojaWhere stories live. Discover now