17. Rodzinna kolacja

4.8K 238 15
                                    

Scott POV: 

  - Skarbie? Co się stało?- Nie było mnie raptem piętnaście minut, a kiedy wróciłam zastałem swoją mate skuloną, zapłakaną i przestraszoną. Czyżby ktoś zrobił jej krzywdę? To niemożliwe, nikt w moim rodzinnym domu nie zraniłby mojej kruszynki. Więc,co się stało? Nim się obejrzałem trzymałem mój skarb w ramionach. Wtuliła się we mnie mocno, co było dla mnie dość dużym zaskoczeniem. 

~ Coś musiało się stać. Jestem tego pewien.- Rzadko zgadzam się z moim wilkiem, ale tym razem muszę mu przyznać rację. Coś zdecydowanie jest nie tak. Jeszcze niedawno mnie nienawidziła, a teraz co? Sama z siebie raczej by się tak nie zachowywała. 

- Kochanie, połóż się. Nie powinnaś teraz chodzić.- Na razie nie będę zbyt dociekliwy i tak pewnie nic by mi nie powiedziała. Zadbam o to, aby fizycznie wyzdrowiała, a później zajmę się tym co się stało podczas mojej nieobecności. Wziąłem moją ukochaną na ręce i ułożyłem na łóżku.- Za chwilę przyjdzie tu lekarz i opatrzy twoją stopę, dobrze?-Nic nie odpowiedziała, jedynie kiwnęła głową na znak zgody. Widząc, że nie jest zbyt skłonna do rozmowy, postanawiałem posprzątać resztę szkła. Nie chcę żeby ktoś inny się jeszcze skaleczył. 

- Gdzie idziesz?! Nie zostawiaj mnie samej, proszę.- Szybko znalazłem się koło brunetki, która ponownie wtuliła się we mnie niczym mały miś. 

- Shh...spokojnie, nigdzie się nie wybieram, chciałem tylko posprzątać.- Zacząłem głaskać ją po włosach i szeptać uspokajające słowa.- No już, nie płacz, skarbie. Jestem tutaj, jesteś bezpieczna.- Pocałowałem ją w czoło w zamian za to brunetka jeszcze bardziej się we mnie wtuliła. Naszą romantyczną chwilę przerwał Richard, lekarz watahy. To on zajął się Mają, kiedy...kiedy ją tak okropnie potraktowałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Straciłem nad sobą panowanie. Wiem, że nic nie wyjaśni mojego zachowania, ale mam nadzieję, że moja mate kiedyś mi wybaczy. 

- Witam. Ostatnim razem kiedy cię widziałem, byłaś nieprzytomna, więc nie miałem okazji się przedstawić. Nazywam się Richard i jestem doktorem w tutejszym stadzie. Miło mi cię poznać Maju. 

Maja POV:

Mężczyzna o czarnych włosach, lekko przyprószonych siwizną, wydał mi się całkiem sympatycznym człowiekiem. Jego nastawnie poprawiło mi trochę humor, co nie uszło uwadze Scotta, który burknął coś w geście niezadowolenia. Serio? Czy on jest zazdrosny nawet o jakiegoś pięćdziesięcioletniego faceta? 

- Witam, mi również miło pana poznać.- Ścisnęłam delikatnie jego wystawioną rękę, na co brunet wtulił mnie jeszcze bardziej w swoje ciało. Zazdrośnik.

- Słyszałem, że nadepnąłeś na kawałek szkła. Opatrzę twoją nogę w porządku?- Skinęłam głową  na znak zgody i poddałam się jego zabiegom. W tym samym czasie, Scott posprzątał wreszcie potłuczony talerz, oczywiście bacznie obserwując poczynania doktora, który bardzo szybko uwinął się z problemem.- W porządku, teraz powinnaś nie obciążać tej stopy i dużo odpoczywać. Zważając na twoje wcześniejsze obrażenia, musisz nadal na siebie uważać. Nie wiem czy wiesz, ale miałaś lekkie wstrząśnienie mózgu, także zalecam dużo leżenia i mało chodzenia.- Uśmiechnął się na koniec swojej wypowiedzi, po czym wyszedł, uprzednio żegnając się ze mną i Scottem. 

Mój mate, to tak dziwnie brzmi, podszedł do mnie i wtulił się we mnie, okrywając przy tym kołdrą. 

- Kochanie, myślę, że powinniśmy porozmawiać.- O nie, pewnie teraz będzie wypytywać o moje dziwne zachowanie. Przecież nie mogę mu powiedzieć prawdy,inaczej ten facet ponownie mnie skrzywdzi.- Co powiesz na to, aby zjeść zapoznawczą kolację z moją rodziną. Będą na niej tylko rodzice i moje rodzeństwo, a no i oczywiście babcia Isabella, co ty na to?- Uff...dobrze, że nie porusza tego tematu. 

- Pewnie, czemu nie. Poza tym chętnie coś zjem. Odkąd się obudziłam nic nie miałam w ustach. Tak poza tym jak liczne jest twoje rodzeństwo?

- Mam pięciu braci i trzy siostry. Na pewno ich polubisz, są odrobinę wkurzający, ale tylko dla mnie, także spokojnie.- Zaśmiał się, a ja otworzyłam usta ze zdziwienia. Jak można mieć tyle dzieci? Matko, nigdy w życiu tyle nie będę miała.- Myślę, że powinniśmy odświeżyć się przed kolacją. Chcesz wziąć prysznic? 

- Tak, chętnie się umyję.- Uśmiechnęłam się na myśl o ciepłej wodzie, spływającej po moim ciele. Mina mi zrzedła, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie poradzę sobie sama i będę musiała poprosić o pomoc Scotta.

Hejo:) Pewnie myśleliście, że już dzisiaj nic nie wstawię, prawda? Długo się zbierałam, żeby napisać ten rozdział, nie dość, że kompletnie straciłam wenę, to jeszcze łapie mnie jakieś przeziębienie:( Mam nadzieję, że rozdział nie wyszedł tak beznadziejnie jak myślę. To już koniec tego maratonu. Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz, cieszę się, że wam się podobało. Być może jeszcze kiedyś zrobię kolejny maraton. W następnej części będzie się duuuuuuużo działo. 

Wilczy instynkt ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz