II Pokochaj
Rozmawiali przez wiele godziny. Dipper śmiał się słysząc opowieści tego czegoś. Śmiał się tak długo, aż w końcu zrobił się senny. Ziewnął wówczas i przeciągnął się leniwie. Cały strach zdążył zniknąć przez te godziny, a na jego miejsce pojawiła się fascynacja. I coś jeszcze. Coś, czego nie potrafił zrozumieć. Coś, co sprawiało, że gdy myślał o tamtych wydarzeniach wcale nie czuł się źle. Właśnie. Tamto. Opowiedział o tym, a kiedy mówił zaczynało mu się przypominać to, jak zamordował tamtego mężczyznę. Teraz widział dokładnie tę scenę, uwalnianie się z lin, które nagle nie były żadnym problemem. Widział, jak rzucał się na mężczyznę, łapał go szyję.
Zabił. Mężczyzna zasłużył.
Zabił. W obronie.
Zabił. Nie czuł się z tym źle.
Zabił. I co z tego?
Coś powiedziało mu dokładnie to samo. To nic. To tylko jedno, malutkie morderstwo. Jedna ofiara. Jeden głupi człowiek, a na świecie wciąż żyją miliony. Wciąż rodzą się kolejni. To nic.
— W sumie... zrobiłbym to jeszcze raz — powiedział i ziewnął. — To było całkiem fajnie. Miałem nad nim władzę... byłem... trochę jak bóg. Mogłem zdecydować, jak umrze i ile to będzie trwało. — Po tych słowach zamknął oczy. Nim jednak usnął, poczuł, jak usta tego czegoś dotykają jego ust. Uśmiechnął się mimowolnie.
Kiedy Bill go znalazł była już dziesiąta. Demon był przerażony, roztrzęsiony, a Dipper obojętny. Kompletnie nieświadomy tego, że tej nocy ktoś naprawdę zyskał nad nim kontrolę, odtrącił od siebie Billa i ruszył do kuchni. Tam spotkał Willa.
— Cześć — powiedział demon.
— Cześć — odpowiedział chłopak i usiadł na blacie. — Co tam robisz?
— Kanapki. Nie mam siły na nic lepszego.
— Aha. Mnie też zrób — powiedział i przeciągnął się leniwie. Noc była fajna, ale przez spanie na podłodze, wszystko go bolało. — Jak tu ciemno. — Zmarszczył brwi i podszedł do okna. Odsłonił je i uśmiechnął się na widok znajomego lasu. — Tak lepiej.
— Dipper? — Bill wszedł do kuchni i zamarł. — Wszystko w porządku? — spytał i zerknął na okno.
— Pewnie. — Zabrał jedną kanapę. — A teraz wybacz, ale muszę iść się wykąpać i ubrać w coś innego, cieplejszego.
*
Kiedy wszedł do łazienki, zobaczył to coś siedzące na brzegu wanny. Uśmiechnął się. Znowu.
— Myślałem, że zniknąłeś — powiedział i zamknął drzwi tak, by nikt nie mógł wejść do środka. Zwłaszcza Bill.
— Dlaczego miałbym zniknąć?
— Nie było cię, kiedy się obudziłem...
— Ukrywałem się przed Billem.
— Och. No tak. Rozumiem. — Nie przejmując się obecnością tego czegoś, zaczął zdejmować z siebie ubrania. — Właściwie... jak ty masz na imię?
— Nie mam imienia... ale, jeśli chcesz, możesz mi jakieś nadać.
Dipper zmarszczył brwi. Zastanawiał się chwilę.
— Gleeful. Będziesz Gleeful. Dipper Gleeful.
Coś, obecnie Gleeful, przekrzywiło głowę.
CZYTASZ
ZAUFAJ MI
Fanfiction• 2016-2017 • ❝zaufaj mi i niech zacznie się pełna kłamstw gra.❞ ✦ okładka: @yuumillia