rozdział 11 || noc w piwnicy 2/4 ||

1.3K 233 44
                                    

II Pokochaj

       Rozmawiali przez wiele godziny. Dipper śmiał się słysząc opowieści tego czegoś. Śmiał się tak długo, aż w końcu zrobił się senny. Ziewnął wówczas i przeciągnął się leniwie. Cały strach zdążył zniknąć przez te godziny, a na jego miejsce pojawiła się fascynacja. I coś jeszcze. Coś, czego nie potrafił zrozumieć. Coś, co sprawiało, że gdy myślał o tamtych wydarzeniach wcale nie czuł się źle. Właśnie. Tamto. Opowiedział o tym, a kiedy mówił zaczynało mu się przypominać to, jak zamordował tamtego mężczyznę. Teraz widział dokładnie tę scenę, uwalnianie się z lin, które nagle nie były żadnym problemem. Widział, jak rzucał się na mężczyznę, łapał go szyję.

       Zabił. Mężczyzna zasłużył.

       Zabił. W obronie.

       Zabił. Nie czuł się z tym źle.

      Zabił. I co z tego?

      Coś powiedziało mu dokładnie to samo. To nic. To tylko jedno, malutkie morderstwo. Jedna ofiara. Jeden głupi człowiek, a na świecie wciąż żyją miliony. Wciąż rodzą się kolejni. To nic.

      — W sumie... zrobiłbym to jeszcze raz — powiedział i ziewnął. — To było całkiem fajnie. Miałem nad nim władzę... byłem... trochę jak bóg. Mogłem zdecydować, jak umrze i ile to będzie trwało. — Po tych słowach zamknął oczy. Nim jednak usnął, poczuł, jak usta tego czegoś dotykają jego ust. Uśmiechnął się mimowolnie.

      Kiedy Bill go znalazł była już dziesiąta. Demon był przerażony, roztrzęsiony, a Dipper obojętny. Kompletnie nieświadomy tego, że tej nocy ktoś naprawdę zyskał nad nim kontrolę, odtrącił od siebie Billa i ruszył do kuchni. Tam spotkał Willa.

      — Cześć — powiedział demon.

      — Cześć — odpowiedział chłopak i usiadł na blacie. — Co tam robisz?

      — Kanapki. Nie mam siły na nic lepszego.

      — Aha. Mnie też zrób — powiedział i przeciągnął się leniwie. Noc była fajna, ale przez spanie na podłodze, wszystko go bolało. — Jak tu ciemno. — Zmarszczył brwi i podszedł do okna. Odsłonił je i uśmiechnął się na widok znajomego lasu. — Tak lepiej.

       — Dipper? — Bill wszedł do kuchni i zamarł. — Wszystko w porządku? — spytał i zerknął na okno.

      — Pewnie. — Zabrał jedną kanapę. — A teraz wybacz, ale muszę iść się wykąpać i ubrać w coś innego, cieplejszego.

*

     Kiedy wszedł do łazienki, zobaczył to coś siedzące na brzegu wanny. Uśmiechnął się. Znowu.

      — Myślałem, że zniknąłeś — powiedział i zamknął drzwi tak, by nikt nie mógł wejść do środka. Zwłaszcza Bill.

     — Dlaczego miałbym zniknąć?

     — Nie było cię, kiedy się obudziłem...

     — Ukrywałem się przed Billem.

     — Och. No tak. Rozumiem. — Nie przejmując się obecnością tego czegoś, zaczął zdejmować z siebie ubrania. — Właściwie... jak ty masz na imię?

     — Nie mam imienia... ale, jeśli chcesz, możesz mi jakieś nadać.

     Dipper zmarszczył brwi. Zastanawiał się chwilę.

     — Gleeful. Będziesz Gleeful. Dipper Gleeful.

     Coś, obecnie Gleeful, przekrzywiło głowę.

ZAUFAJ MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz