rozdział 4 || jeleń prowadzi 2/2 ||

2.5K 352 137
                                    

II Za jeleniem

      Kochanie.

      Przewrócił się na drugi bok.

      Ja nic nie zrobiłem.

      Zacisnął dłonie na kołdrze.

      Jestem niewinny. Nie zasłużyłem na to, co mnie spotkało.

      Krople potu leniwie spływały po jego twarzy. Z oczu powoli wypływały łzy, kiedy walczył ze sobą żeby nie wybuchnąć. Bał się się otworzyć usta, za dobrze wiedział, jak głośny może wydobyć się z nich krzyk... A przecież nie chciał budzić Billa, nie chciał żeby demon przychodził do niego. Nie chciał jego obecności...

      Nie chce?

      Usiadł. Nie przejmując się włosami przylepionymi do twarzy i zbyt głośno bijącym sercem, ruszył w stronę drzwi.

      Potrzebuje.

      Nie. To nie on szedł. Ciało samo się poruszało, jakby doskonale wiedziało, co zrobić.

      Jak zawsze.

      Zawsze?

      Jakie zawsze?

      Trzymając się ściany szedł przez korytarz, mijał przeróżne obrazy, stoliki, a także lustra, w których mógł zobaczyć swoje odbicie, tak bardzo niepodobne, uśmiechnięte.

      Nie rozumiem.

      Zatrzymał się przy drzwiach. Drżąca dłoń chwyciła klamkę.

      Boli. Wszystko mnie boli.

       Osunął się na kolana.

       Promienie porannego słońca dostawały się do sypialni przez otwarte okno. Chłopak przekręcił się na bok, wyciągnął przed siebie dłoń i przejechał nią po pościeli. Zimna. Uchylił powieki i sennym wzrokiem omiótł cały pokój. Pusty. Znowu został sam, demon poszedł gdzieś, pewnie nawet nie zostawił kartki i znów wróci późno. Prychnął zirytowany, a następnie przeciągnął się leniwie.

       Wstał z łóżka i ruszył w stronę drzwi, mamrocząc przy tym najróżniejsze przekleństwa. Mijając biurko chwycił, leżący na krześle, szlafrok demona i okrył się nim szczelnie. Nie było zimno, on po prostu lubił nosić wszystko, co tylko należało do demona.

       Otworzył szerzej oczy, kiedy po wejściu do kuchni, zobaczył postać o niebieskich włosach.

      — Will! — Przytulił mocno demona, a ten w odpowiedzi roześmiał się. — Mogłeś zadzwonić, wiesz?

       — Wiem, przepraszam. Po prostu... nie planowałem tu przychodzić. Demon westchnął ciężko i ogarnął włosy z twarzy. Chyba znalazłem coś, co może pomóc. Po wypowiedzeniu tych słów, sięgnął do swojej torby i wyjął z niej książkę.

       — Bill mówił, ze takim, jak ja nie da się pomóc... Tego nie da się wyleczyć.

       — Ale można... Will zamilkł i spojrzał w oczy chłopaka. Kiedyś były piękne, pełne życia, a teraz została w nich obojętność. Można sprawić, że nikogo nie skrzywdzisz.

*

      — Dipper? Dipper! Obudź się!

      Skrzywił się. Było mu niewygodnie, coś wbijało się w brzuch, ktoś krzyczał nad jego uchem, czyjeś dłonie zaciskały się na ramionach i potrząsały nim. I jak tu spać? Uchylił powieki i zerknął w górę, napotykając tym samym nieco przerażone spojrzenie demona.

ZAUFAJ MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz