rozdział 6 || tak zabawnie. śmiejmy się! 2/2 ||

2K 312 47
                                    

 II Dipper

      Boli.

      Zacisnął oczy i oparł się o ścianę. Niebieskie płomienie otaczały jego ciało, sprawiały, że czuł się lepiej. Uśmiechnął się, a po paru minutach odważył się otworzyć oczy i spojrzeć w stronę drzwi. Mabel. Mabel była po drugiej stronie – słyszał jej głos, to jak wypowiadała imię Billa i uderzała ręką w drzwi. Błagała, żeby otworzył.

      — Bill, proszę! — Płakała?

       Bill? Zmarszczył brwi, wzrokiem wędrując w stronę regału.

       Jego ciało samo z siebie ruszyło w stronę drzwi, prawa ręka uniosły się i dotknęły klamki, a lewa wskazała na regał. Niewielkie, niebieskie płomyki buchnęły z niej i tajne przejście między regałami zniknęło. Dopiero wtedy otworzył.

       — Boże! Bill, wiesz jak się... — Mabel zamarła, kiedy zorientowała się, że to nie Bill stoi po drugiej stronie. Jej oczy otworzyły się szerzej, a nogi natychmiast zrobiły krok w tył, a potem kolejny i jeszcze jeden, aż wpadła na ścianę. — Jak?

      — Naprawdę sądziliście, że takie coś mnie zatrzyma? — prychnął.

      Nie odpowiedziała mu. Uniosła ręce i wymamrotała jakąś formułkę w języku demonów. Wszystkie palące się światła na korytarzu zgasły, a chłopak poczuł, jak coś małego wskakuje na niego i zaczyna biegać po jego ciele, a potem gryzie go. Syknął. Dziewczyna – korzystając z okazji – ruszyła biegiem w stronę schodów.

       Rzucał się i wymachiwał rękami, aż w końcu udało mu się złapać szczura. Zirytowany cisnął zwierzęciem, najmocniej, jak tylko potrafił i pobiegł za dziewczyną. Zeskoczył ze schodów. Płomienie otoczyły cały korytarz, odgradzając Mabel drogi ucieczki.

       — I co ty na to? Bill jest martwy, a Will zbyt daleko, żeby ci pomóc. — Uśmiechnął się słodko, a potem pociągnął za zwisający z sufitu sznur.

       Mabel krzyknęła.

       Ciało. Na ziemię spadło zmasakrowane ciało, chyba, kobiety. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że to tylko iluzja, ale cała reszta mówiła co innego. Zakryła twarz, ledwie powstrzymując odruchy wymiotne i przy okazji mając nadzieję, że w ten sposób odetnie się od paskudnego zapachu.

         — Bill? Martwy? Mam ci wierzyć? — wymamrotała.

        — A czemu nie? Przecież nigdy cię nie okłamałem... no może raz. — Wywrócił oczami, robiąc krok w jej stronę. — A właśnie! Miałem cię pochwalić. To ze szczurem było całkiem niezłe. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co się dzieje. — Spojrzał na swoje pogryzione dłonie.

       Dziewczyna rozejrzała się nerwowo. Przez drzwi nie ucieknie, przez okna też nie... ale była jeszcze góra, a w niej pokój, w którym tracił moc.

       Ale wydostał się z niego. Co jeśli znaki już nie działają? — pytała się w myślach.

        — To zabawne! Takie zaaaabawne  — powiedział chłopak. — Myślisz, że możesz uciec. Myślisz, że gdziekolwiek będziesz bezpieczna. Myślisz, że mnie pokonasz... — Nie wytrzymał, zaczął się śmiać. Przestał dopiero, gdy zauważył, że ona nic nie robi tego samego. — Dlaczego się nie śmiejesz? Całe życie chodzisz uśmiechnięta! Szczerzysz się i szczerzysz, więc czemu teraz jesteś taka ponura? Uśmiechnij się! Pomyśl tylko – nie zabije cię jakiś przypadkowy koleś! Zrobi to twój brat! Dlatego uśmiech! Już! I śmiej się! Śmiej! 

ZAUFAJ MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz