rozdział 11 || noc w piwnicy 1/4 ||

1.5K 232 21
                                    

I Zaufaj

      — Możesz iść. Nie musisz być przy mnie cały czas — powiedział chłopak, leżąc na ogromnym łóżku. W rękach trzymał kubek herbaty i ogromnego, niebieskiego pluszaka. Kiedy mówił, obserwował czujnie Billa. Patrzył na to, jak demon grzebie w swojej szafie, wyciąga z niej najróżniejsze ciuchy, a potem znowu chowa je. — Nic mi nie będzie — dodał i poprawił włosy. Jego twarz była wyjątkowo blada, oczy wydawały się być puste, jakby z chłopaka uleciało życie. Miał pod nimi cienie. — Naprawdę. Wytrzymam te... ile ty tam będziesz? Do rana?

      — Nie ma mowy — powiedział demon i zerknął na chłopaka, a potem na okna, które były szczelnie pozasłaniane. Zaczynał padać deszcz, krople uderzały w szybę, a Dipper wzdrygnął się mimowolnie i mocniej przytulił pluszaka. — I ja mam cię zostawić?

      — Tak. Myślę, że powinieneś iść. W końcu twój kuzyn ma urodziny... — Odłożył herbatę i ułożył się na łóżku. — Ja pewnie pójdę spać. Będzie dobrze. — Uśmiechnął się ponuro. Chciał żeby demon poszedł i tak naprawdę nie chodziło tylko o przyjęcie. Po prostu miał go dosyć... sam nie wiedział czemu, ale obecność Billa go wkurzała. Bał się być sam, ale z Billem też nie było mu dobrze.

      — No nie wiem...

      — Bill. Nie możesz cały czas siedzieć przy mnie... musisz w końcu wyjść, zrobić coś.

     — Ale...

      — Idź.

       Rozmawiali jeszcze dobrą godzinę, a potem Bill się zgodził. Przed wyjściem oczywiście przypilnował Dippera, gdy ten brał leki, a potem – przy pomocy zaklęć – zablokował wszystkie okna i drzwi, którymi można było dostać się do domu. Dipper uśmiechnął się mimowolnie, kiedy Bill przytulił go, a potem w końcu wyszedł.

       Opadł na łóżko i... i cała radość zniknęła. Spiął się nagle, a w jego głowie pojawiły się najgorsze możliwe wizje. A co jeśli jakiś wyjątkowo silny demon dostanie się do środka? Albo... co jeśli zaklęcia Billa są tak słabe, że nawet człowiek się tu dostanie?

       Zwinął się w kłębek i zamknął oczy. To był zły pomysł. Gdy nic nie widział jego słuch wyostrzał się, a wyobraźnia płatała figle. Każde uderzenie wody o szybę, brzmiało w jego uszach jak czyjeś kroki.

       Zirytowany zerwał się z łóżka i poszedł do łazienki. Początkowo planował długą kąpiel, ostatecznie jednak zmienił zdanie i podszedł do lustra. Przyjrzał się sobie – swoim odstającym we wszystkie strony włosom, opuchniętym ustom. Uniósł ręce i zobaczył czerwone, powoli znikające, zadrapania. Pod bluzką miał kilka siniaków, pewnie zdobył je, gdy w końcu udało mu się wyszarpać z lin. Pewnie to było, gdy walczył z mężczyzną. Nie miał pojęcia. Nie pamiętał nic z tamtego dnia. Nie chciał pamiętać.

       Patrząc na siebie, zastanawiał się co Bill w nim widzi. Co widzi w tej chwili. Przecież stracił cały swój urok, przecież już nie był sobą. Był małym, wystraszonym zwierzątkiem, które bało się nawet otworzyć okno.

*

       Nie, ja wcale nie jestem przestraszony — pomyślał, schodząc po schodach. — Jestem wkurzony. Powinienem być wkurzony. Nie zasłużyłem sobie. Dobrze, że tamten staruch umarł. Umarł... bo... bo...

       Zatrzymał się gwałtownie.

      ...bo go zabiłem?

       Zacisnął ręce w pięści.

      Nie. Nie pamiętam tego. Nic nie zrobiłem.

      Biegiem ruszył w stronę drzwi prowadzących do piwnicy. Otworzył je gwałtownie i spojrzał w dół. Ciemno. W tym samym czasie na zewnątrz rozszalała się burza. Przełknął nerwowo ślinę.

      Wszyscy się mylą. To żadna trauma. Żadne wypieranie złych wspomnień. To nic. Kurde.

      Uniósł nogę, gotów zrobić pierwszy krok. Ale nie zrobił. Za bardzo się bał. Patrzył w ciemność i miał wrażenie, że widzi siebie wijącego się z bólu.

      Jestem normalny.

      Nie boję się.

     To nic.

     Powtarzał sobie i zmusił się do zrobienie tego cholernego kroku. A potem kolejnego i jeszcze jednego. Przy piątym zamknął za sobą drzwi i zapalił światło.

      — Od razu lepiej — powiedział. Odgarnął włosy z twarzy i w końcu znalazł się w pomieszczeniu pełnym najróżniejszych półek. Wszystko było dobrze... a potem słoiczek leżący na niewielkim stoliku, robił się. Dipper krzyknął. Biegiem ruszył w stronę drzwi, dorwał się do klamki i... i nie mógł otworzyć drzwi. Szarpał za nie, ale to nic nie dawało.

      Coś huknęło na zewnątrz. Chwilę później pogasły światła.

      To wcale nie był koniec. Miał wrażenie, że w ciemnościach dostrzega wędrującą osobę. Ona patrzyła na niego. Śmiała się.

       — Wyrwiesz klamkę.

       Wrzasnął. Znowu.

        — Zostaw mnie! — krzyknął, a potem zamarł uświadamiając sobie, że przed nim stoi postać. Przedziwna postać. Kształtem przypominała człowieka, ale jej ciało było zrobione z czarnego dymu. Tylko oczy to coś miało niebieskie.

       — Spokojnie — powiedziało to coś i dotknęło dłoni Dippera, a ten – o dziwo – nic nie poczuł.

       — K-kim ty...

      — Nikim ważnym. Spokojnie. Usiądź, trzęsiesz się.

     Więc usiadł, a to coś również usiadło. Nie wiedział czemu, ale jego ciało zaczynało się rozluźniać.

     — Co tu robisz? — spytało coś.

     — D-drzwi...

     — Zatrzasnęły się?

     Pokiwał głową.

      — Ojej. — Coś pokręciło głową. — To straszne. I w domu nie ma nikogo innego prawda?

      Znowu Dipper pokiwał głową.

     — B-Bill wróci r-rano.

     — A więc będziemy musieli na niego poczekać. Zostanę tu z tobą.

     Dipper skulił się i otarł łzy, której do tej pory spływały po jego policzku.

     — Boisz się?

     — C-chyba.

     — Mnie?

     — Trochę. P-przepraszam, ale w-wyglądasz tak... s-strasznie...

     — Ale cię nie skrzywdzę! — Zapewniło „coś" i złapał Dippera za ręce. — Zaufaj mi! Po prostu zaufaj i odpręż się, a ja... opowiem ci coś co ty na to?

     — Opowiesz?

     — Tak! Opowiem ci... hm... o już wiem! Opowiem bajkę! — Coś klasnęło w dłonie, wyraźnie zadowolone ze swojego pomysłu, a Dipper uśmiechnął się mimowolnie.

     Coś wcale nie było straszne. Raczej śmieszne.

ZAUFAJ MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz