rozdział 2 || las samobójców 1/2 ||

4.3K 431 148
                                    

I Sprzątanie

      Obudził się.

      Znowu było mu zimno. Nieważne, że leżał przykryty pod grubą pierzyną, jego ciało reagowało, jakby został wepchnięty do chłodni. Na kilka długich dni. Pocieszał się jedynie tym, że Dipper obecnie był w podobnym stanie... Tylko miał trochę lepiej, jako człowiek z pewnością był jakoś przystosowany do niskiej temperatury, nie to, co Bill, który do tej pory nie odczuwał zimna. Cholerny człowiek. Za dobrze ma. Podniósł się z łóżka i ruszył w stronę drzwi, starając się przy tym ominąć kałużę i potłuczony kubek.

      Dotarcie do kuchni wcale nie było proste. Musiał przejść cały korytarz, pełen kurzu, obrazów, które zdawały się na niego gapić i porozwalanych mebli. Kilka razy prawie wywalił się, przez te cholerne drewniane stoliki. Schody miały dziury. Dużo dziur. Przy każdym jego kroku słychać było trzask, jakby zaraz miały się zarwać i go zabić.

      Przy ostatnim schodku potknął się o własne, jego zdaniem zdecydowanie za długie, nogi i z hukiem upadł na podłogę, nabijając sobie masę nowych siniaków. Cholerne ludzkie ciało! Dlaczego ono nie mogło unieść się nad ziemią?! I dlaczego mój żołądek musi wydawać takie dziwne odgłosy? Tak, tak jestem głodny! Już to wiem! Możesz przestać! Mówił w myślach.

     — Ziemniaki... Ziemniaki... A tu są!— Dipper krzątał się po kuchni. Wciąż był blady, a jego bandaże zdążyły już pobrudzić się, ale i tak... i tak wyglądał lepiej niż w nocy. Lepiej od Billa.  — Już wstałeś? — Zerknął na demona. — Dziwne. Myślałem, że będziesz spał przynajmniej do południa — mówiąc to zabrał się za obieranie ziemniaków. Dopiero kiedy chłopak chwycił nóż, Bill zauważył, jak bardzo trzęsą się jego ręce. Ale to nie z zimna. Nie z bólu. To strach. To musiał być strach. — Wiesz... Chciałbym zrobić coś pysznego, może kurczaka z ziemniakami i jakąś sałatką... Cokolwiek, ale boję się. Nie wiem czy damy radę zjeść. Ja na pewno nie. Pewnie zwymiotuję od samego zapachu kurczaka, dlatego chcę zrobić same ziemniaki... ale... jeśli ty dasz radę to w zamrażalniku i lodówce wszystko jest... Możesz sobie zrobić...

      — Nie... Ziemniaki wystarczą — wymamrotał demon i rozejrzał się.

      Kafelki. Wszędzie – na podłodze, ścianach. Wszystkie białe, pobrudzone, niekiedy popękane. Na środku pomieszczenia stał niewielki stolik, a na nim leżały talerze, różne składniki i ziemniaki, które dalej obierał Dipper. W sumie nie wyglądało to tak źle. Bill myślał, że będzie gorzej, patrząc na to, jak wyglądała reszta mieszkania.

      — Szczury...

      — Co? — Dipper spojrzał na niego.

      — Są wszędzie, a tu ich nie ma...

      — Były dwa żywe. Jeden martwy. W pułapce. Właśnie! Pułapki! Ktoś je porozkładał po praktycznie całej podłodze.

      Bill odruchowo zerknął na podłogę.

       — Pozbyłeś się ich?

       — Mhm.

       — Sam?

       — A widzisz tu kogoś jeszcze?

       — Mogłeś sobie coś zrobić.

      — Wiem, ale musiałem się czymś zająć. — Wzruszył ramionami.

      Bo nie chcesz myśleć o Mabel? — Bill przekrzywił głowę, przypominając sobie, tak podobną do chłopaka, dziewczynę o wiecznie roześmianych, ciemnych oczach. Boli cię to, że jej tu nie ma? Musi boleć.

ZAUFAJ MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz