II Za regałem
Bill zamarł nagle, a jego wzrok zatrzymał się na oczach chłopaka. Znowu. Znowu miał wrażenie, że widzi w nich ten cholerny ogień – niebieski, cudowny, przeznaczony tylko i wyłącznie dla demonów. Tym razem jednak chłopak pozostawał zimny, a ogień zniknął po paru sekundach.
Demon zabrał swoje dłonie i wyprostował się.
— Coś się stało? — Dipper zamrugał zdziwiony i otarł łzy, ściekające po policzkach. Ledwie łapał oddech, a serce biło mu tak szybko, jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej.
— Nie, nic. — Demon sturlał się z chłopaka i spojrzał na niebo.
Milczeli przez pewien czas. Dipper uniósł ręce, jakby chciał w ten sposób dosięgnąć nieba i chmur sunących po nim. Bill zaś przymknął oczy i w myślach zaczął odtwarzać to, co zobaczył w oczach chłopaka. Kiedy wrócili z lasu, długo zastanawiał się nad tym, jednak nim zdążył coś wymyślić, zasnął. Rano najzwyczajniej w świecie nie miał siły na myślenie o takich rzeczach. Bycie człowiekiem wykańczało, powodowało irytujące, poranne bóle głowy i masę blizn, które za nic nie chciały się zagoić, a czasami przypominały o swym istnieniu – a to źle ułożył się podczas snu, a blizny na plecach zaczęły piec, a to machnął zbyt energicznie ręką i zabolało. Oczywiście wiedział, że mogło być gorzej – gdyby nie mikstury, które dali im mieszkańcy, to z pewnością rany dalej broczyłby krwią. Albo leżałby pod ziemią. Martwy.
Dipper roześmiał się, zwracając tym samym na siebie uwagę.
— Coś się stało? — spytał Bill.
— Ta chmura — wskazał na niewielki, biały obłoczek — wygląda jak ty w twojej prawdziwej formie!
— Co? — Bill zamrugał zdziwiony. Wpatrywał się w chmurę, próbował zrozumieć jakim cudem chłopak widzi tam trójkąt. On widział jedynie białą plamę na niebieskim tle. — Nie widzę.
— Ależ ty ślepy. — Dipper nadął policzki i ułożył palce tak, by uformował się trójkąt, a następnie uniósł dłonie. — Teraz widzisz?
— Tak.
— Serio?
— Nie, ale za to widzę słonia.
— Słonia?! Gdzie?!
— Tam. — Bill wskazał na inny, biały obłok.
— To nie wygląda, jak słoń... To bardziej drzewo...?
— Sosnę?
— Świerk.
— Świerk tak nie wygląda!
— A sosna, to niby wygląda?
— Nie, sosny są zazwyczaj o wiele ładniejsze.
— Czy ja wiem? Drzewo, jak każde inne – trochę brązu, trochę zieleni. Poza tym posiadanie sosny jest ryzykowane.
— Dlaczego?
— A co gdyby nagle przyszedł ktoś, zaczął ją rąbać, a ona poleciałaby prosto na twój dom? Wyobraź sobie wracasz do domu, do takiej małej drewnianej chatki, bo z jakiegoś powodu lubisz małe, drewniane chatki, a tu ruina i sosna! — mówił takim tonem, jakby właśnie oznajmiał całemu światu jakąś niezwykle ważną wiadomość, od której będą zależeć losy wszechświata.
CZYTASZ
ZAUFAJ MI
Fanfiction• 2016-2017 • ❝zaufaj mi i niech zacznie się pełna kłamstw gra.❞ ✦ okładka: @yuumillia