*Dani*
Zeszłam do stołówki i czekałam na kogoś, bo podobno ktoś mi ma pomagać.
Po chwili usłyszałam czyjeś kroki.
-O nie- wszedł do pomieszczenia ten niemiły brunet i przewrócił oczami.
-Chciałam powiedzieć to samo- także przewróciłam oczami.
-To ty jesteś ta Mia?- usiadł obok mnie.
-Pff hahhaha- zaczęłam się śmiać jak głupia, ale po chwili się ogarnęłam- nie, trochę długa historia, ale ja jestem na zastępstwo za nią, jesten Dani.
-To nie mogę się doczekać kiedy ona wróci, bo nie oszukujmy się ciebie nie lubię- przewrócił oczami.
-Nie przewracaj tak oczami, bo będą bardziej wysportowane od ciebie- póściłam mu oczko i wzięłam się za mycie naczyń.
-I dlatego nie lubię zwykłych ludzi- powiedział pod nosem.
Zignorowałam to...
Obserwowałam go kątem oka i widziałam, że dopiero po chwili zaczął ustawiać krzesła.
**********
-Dobra jeszcze musimy wyrzucić śmieci i możemy robić co chcemy- podałam mu worek, ale ten tylko spojrzał na mnie kpiąco.
-Mogę ci zapłacić za to-zasmiał się i spojrzał na mój telefon- wszystkie sieroty mają zepsute telefony?
-Moja wina, że moi rodzice nie żyją?-powiedziałam już z zaszklonymi oczami i wyszłam za budynek gdzie są śmietniki.
Postanowiłam, że przejdę się nad jezioro, które znajdowało się za lasem jakieś 100 metrów od ośrodka.
Siedziałam na ławeczce i zaczęłam w myślach się modlić o rodzinę.
Chwilę później postanowiłam wejść na mostek i chciałam usiąść, ale się poślizgnęłam i walnęłam głową, a dalej nic nie pamiętam.