Epilog - wersja początkowa

1.9K 156 46
                                    


Nie ma wolności dla człowieka, jak długo nie pokonał on strachu przed śmiercią. - Albert Camus

Zapach czarnej, świeżo zaparzonej kawy roznosił się po niewielkim gabinecie, w którym siedziały dwie osoby. Jedna, ta ważniejsza, na miękkim, wygodnym fotelu i druga, ta próbująca pomóc, za biurkiem. Obie patrzyły na siebie w kompletnej ciszy.

Wiatr poruszał żaluzje, wpadając przez otwarte okno. Trzepotał kartkami na dębowym biurku i zostawiał po sobie świeżość. Pacjent tęsknie spojrzał w stronę szyby i westchnął cicho, pragnąc znaleźć się na wolności. Teraz zwykły spacer byłby wybawieniem od godzinnych sesji, kiedy to miał zwierzać się ze swoich myśli, emocji i wspomnień. Nie zawsze potrafił to robić. Czasem milczał cały ten czas, a czasem wyrzucał z siebie wiele, by pozbyć się agresji, która wciąż się w nim rodziła.

365 dni spędzonych w ośrodku psychiatrycznym.

Samotnych dni, kiedy nikt go nie odwiedzał, a jedynym towarzyszem rozmowy pozostał lekarz, Christian Wilde, który nie spuszczał z niego wzroku. Czy mu ufał? Nie. Louis nie ufał obcym. Chociaż wiele razy mu opowiadał o własnych przeżyciach, to robił to ze względu na tajemnicę lekarską. Nic więcej.

Dzień w dzień był kontrolowany, sprawdzany, wypytywany o sny i pragnienia. Próbowali dowiadywać się, co mu siedzi w głowie, ale to nie było łatwe. O pewnych rzeczach nie chcieliby wiedzieć.

Harry nie miał wstępu do ośrodka, nie rozmawiali ze sobą od kiedy za Louisem zamknęły się drzwi szpitala. Nie pozwalano im na to. W tym czasie żył własnym życiem, które musiał układać od nowa. Odizolował się od ciemnych interesowych, wraz z Liamem zakończył z nielegalnymi walkami i poszukał nowej, lepszej pracy. Robił wszystko, by stać się dobrym człowiekiem. Po tym wszystkim co się stało, poczuł, że stać go na więcej. Również przesiadywał kilka godzin u psychologa, wyżalając mu się, ale miał wrażenie, że to mu pomaga i nie rezygnował. Evans zgłosił podejrzenia jedynie na Louisa, ale prawo rozstrzygało karę na osobie niepoczytalnej i dlatego musiał odsiedzieć jeszcze rok w szpitalu. Czy mu to pomagało? Bardzo ciężko było stwierdzić. Lekarz widział małe efekty, słabe postępy. Do głowy Louisa trudno było się dostać, gdyż cały czas to blokował.

Styles dowiadywał się co z bratem, bo taką miał możliwość. Robił to dyskretnie. Sam przyznał, że odizolowanie od Louisa pozwoliło mu na nową szansę. Teraz, gdy w jego życiu pojawiła się Anabell, świat stanął na głowie. Skupiał się tylko na tym, by po pracy od razu odwiedzić Alyssę i pomóc jej w opiece nad ich córeczką. Dziewczyna nie rzuciła nauki, bo w niej widziała swoją przyszłość, ale miała wsparcie i w rodzicach i w Harrym. Tak, teraz byli rodziną. Nie mógł się doczekać, aż Louis pozna jego maleńką księżniczkę. Anabell nauczyła go kochać, teraz zupełnie inaczej patrzył na wszystko. Gdy się uśmiechał, robił to szczerze. Pokazywał swoje emocje. Dlatego za każdy dzień spędzony ze swoim dzieckiem, był wdzięczny.

– Czy to była miłość? – spytał Christian, przerywając nieustanną ciszę, która panowała w zadbanym gabinecie.

Louis spojrzał na swoje dłonie, przejechał wzrokiem po tatuażach na nadgarstkach. Nim odpowiedział, minęła minuta, może dwie.

– Zawsze – odparł. – Kochałem ją, doktorze Wilde – syknął przez zęby i podniósł wzrok.

Christian uśmiechnął się do niego ciepło, ukazując dołeczki w policzkach. Uroda obu mężczyzn bardzo się różniła. Louis miał ostre rysy twarzy, wystające kości policzkowe, chłodne spojrzenie i przede wszystkim był brunetem z zarostem, który uparcie golił, co tydzień. Natomiast Wilde miał w sobie urok chłopca z dobrego domu. Zawsze wyprasowana koszula pod białym kiltem lub granatowy, czy bordowy sweter. Blond włosy, lekko pofalowane, ale dobrze zaczesane. Uprzejme, łagodne spojrzenie i ten uśmiech, który irytował Louisa na wszelkie sposoby.

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz