|030| - wersja początkowa

1.5K 110 7
                                    

Dzień dopiero się rozpoczynał, słońce wschodziło nad Seattle. Wtorek był zawsze spokojniejszy od poniedziałku, którego nikt nienawidził. Louis został oficjalnie zwolniony do domu, ponieważ policja nie posiadała wystarczających powodów do zatrzymania. Był pewien, że nastąpi to szybciej niż później, choć czasem myślał też nad możliwością sfałszowania dowodów, a o to bardzo mocno mógł się postarać Zayn. Tym razem jednak się udało i wyszedł z komisariatu, oddychając głęboko świeżym powietrzem. Zadrżał, kiedy chłodny wiatr owiał jego ramiona, Louis miał na sobie jedynie cienki podkoszulek, ani trochę odpowiedni do pory roku i dzisiejszej temperatury. Zimno było jego najmniejszym zmartwieniem, w tamtej chwili chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, by móc pracować nad znalezieniem Maybelly. Zostawianie wszystkiego w rękach policji nie przyniosłoby skutków. Kolejne dni zwłoki byłyby szaleństwem! W nocy dręczyły go koszmary, gdy przewracał się na twardej kozetce w celi. W jego myślach pojawiały się różne scenariusze i nie miał pojęcia, czy Maybelly jest wciąż żywa... Tę myśl, najgorszą ze wszystkich, starał się odpychać najdalej w głąb umysłu.

Przeszedł przez jezdnię, prawie wpadając na jakąś staruszkę. Fuknęła głośno, ale nie zwrócił na to uwagi, tylko wbiegł na chodnik. Ludzie śpieszyli się do pracy, choć pora była wczesna. Mijał ich, co chwila przyśpieszając kroku. Był głodny i zły, bo przez długie godziny przesłuchiwania zapomnieli dać mu cokolwiek do jedzenia. Cały czas kręcili się wokół tematu zdjęć, które zrobił Tomlinson, chcąc uwiecznić ukochaną, przypuszczając, że chłopak ma po prostu obsesję na punkcje własnej dziewczyny. Znając jego akta, mieli prawo do podejrzeń, że to on uprawnił Maybelly. Jednakże w trakcie krótkiego śledztwa, pobyt Louisa w Los Angeles został potwierdzony, a ostatnia rozmowa Maybelly odsłuchana i przeanalizowana bardzo dokładnie. Oczyścili Louisa z zarzutów i wypuścili, dając mu jasno do zrozumienia, że musi uważać na to, co robi. Och, zdawał sobie z tego sprawę. Nawet jego chora podświadomość wiedziała, że od dziś Louis będzie obserwowany do tej pory, aż sytuacji z May nie zostanie rozwiązana.

Przystanął na moment obok znaku przy skrzyżowaniu i wyciągnął telefon z kieszeni, aby zadzwonić do brata albo Liama, ewentualnie Nialla. Przełknął pod nosem, gdy czarny ekran nie chciał zareagować, a to oznaczało, że komórka była rozładowana. Świetnie – pomyślał. – Czeka mnie spacer, a to, kurwa, nie jest blisko. Kopnął plątający się pod nogą kamyk i przeszedł przez kolejne pasy, wciskając dłonie w kieszenie spodni. Powstrzymał się od wyrzucenia komórki do kosza na śmieci, kiedy przechodził obok. Szedł w stronę domu, szybkim krokiem, przygryzając mocno wargę, aby poczuć ból, bo tylko on pomagał mu kontrolować złość. Najchętniej wyżyłby się teraz na sali treningowej, waląc pięściami w worek, ale nie mógł tracić tak cennego czasu, kiedy nie miał pojęcia, gdzie znajduje się Maybelly i czy nie dzieje się jej krzywda, bo jak wcześniej wspominał, nie chciał myśleć o gorszej wersji wydarzeń. Już dawno obiecał sobie zniszczenie Zayna, tylko wciąż nie nadarzyła się okazja.

Pokonywał kolejne kilometry, układając w głowie różne scenariusze śmierci Malika, przez co nieco ochłonął. To chłód i zmęczenie drogą, spowodowało, że się uspokoił.

Wszedł do domu, trzaskając głośno drzwiami, by dać znać o swojej obecności. Jakby kogoś to obchodziło. W środku panował jeszcze większy bałagan, niż kiedy wychodził, czym ani trochę się nie przejął. Na sprzątanie przyjdzie czas po tym wszystkim.

Zajrzał do salonu w poszukiwaniu Harry'ego, ale rozczarował się, bo jego miejsce zajmowała Alyssa. Siedziała na kanapie, przecierając zaspaną twarz – najwidoczniej dopiero została obudzona. Włosy miała potargane, jakby walczyła z niedźwiedziem, założyła też jedną z koszulek Harry'ego. Louis skrzywił się zdegustowany – pobyt Alyssy w jego domu nie odpowiadał mu od dawna. Tym bardziej w tym okresie.

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz