|019| - wersja początkowa

2.2K 140 30
                                    


Louis opierał się o samochód, pijąc piwo i rozmawiając z Niallem. Przyjaciel opowiadał mu o możliwości kolejnej akcji, więc ten zaczął analizować sprawę. W zasadzie mogliby coś zrobić, ale dopiero po walce. Chciał się do niej dobrze przygotować i pokonać Malika. Przecież obiecał to sobie. W sobotę zabierał Maybelly z miasta, żeby odpocząć i móc skupić się tylko na niej. Wtedy będzie mógł nad nią popracować. Chciał, aby zaczęła widzieć w nim odpowiedzi na każde pytanie, a to co on powie, było dla niej święte. Zakładał, że nie zejdzie mu z tym długo. Maybelly była podatna na jego sugestie. Już stawiała się rodzinie, by móc się z nim spotkać. Wymykała się w nocy do niego. Wszystko szło w jak najlepszym kierunku. Teraz była gdzieś z Aly, chodziły nad jeziorem, rozmawiając. Nie wnikał, miały prawo do plotek. Wiedział, że Moore nie powie czegoś, czego później będzie żałować. Louis lubił mieć wszystko pod kontrolą i trzymać rękę na pulsie.

– Mamy towarzystwo – powiedział Niall, wpatrzony w coś za plecami Louisa. W coś lub w kogoś.

Brunet odwrócił się w tamtą stronę i zobaczył Malika. Zacisnął dłonie w pięści. Nie powinno go tu być. To teren Louisa. Dopóki nie wygra, nie ma prawa tutaj być. Jak na razie w ogóle się tym nie przyjmował. Bardzo dobrze bawił się w towarzystwie półnagich lasek i swojej świty. Louis wywrócił oczami i odstawił piwo na maskę samochodu.

– Louis! – usłyszał krzyk Alyssy.

Blondynka biegła w jego stronę, przepychając się przez nastolatków. Była blada jak ściana i przerażona. Zaczął iść w jej stronę, a ludzie sami schodzili mu z drogi. Spotkał się z Alyssą w połowie drogi. Nic nie powiedziała zaczęła go prowadzić w stronę jeziora.

– Jakaś laska rzuciła się na May i wepchnęła ją do wody, po czym teraz się szarpią. Nikt nie chce jej pomóc, zrób coś – powiedziała spanikowana.

Louis zacisnął dłonie w pięści. Szedł coraz szybciej, wyprzedził blondynkę. Z daleka mógł zobaczyć jak jakaś dziewczyna szarpie jego May. Jego oczy z niebieskiego zmieniły kolor na granatowe, prawie, że czarne. Rzucił portfel i telefon na ziemię i wskoczył do chłodnej wody. Znał rudowłosą dziwkę. Kiedyś z nią spał, a ona zrobiła sobie nadzieję na związek. A teraz, kurwa, podtapiała Maybelly!

Dopłynął do dziewczyn i odepchnął rudą.

– Co tu się, kurwa, dzieje?! – warknął.

– Szmata! – krzyknęła rudowłosa.

Maybelly ruszała nogami, krztusząc się wodą. Próbowała utrzymać się na powierzchni, ale ze słabym skutkiem.

Louis szybko zareagował, łapiąc dziewczynę w pasie. Oparła głowę o jego ramię, wypluwając wodę z ust.

– To nie ona się puszcza. I jeszcze raz ją tkniesz, a tego pożałujesz, Kylie. Nie biję dziewczyn, ale tym razem zrobię wyjątek, jasne?! Jeśli ktokolwiek zrobi jej krzywdę, wyzwie czy cokolwiek innego, zapłaci za to! Rozumiemy się?! – krzyknął ile sił miał w płucach.

Ludzie przy brzegu dokładnie słyszeli jego słowa i wiedzieli, że nie zamierzają ryzykować. Gniew Louisa był niebezpieczny, a on nigdy się nie powstrzymywał.

Wyciągnął Maybelly na trawę, słysząc pojedyncze brawa. Odwrócił głowę, by ujrzeć Zayna. Uśmiechał się złośliwie.

– Bohaterskie. – stwierdził z uznaniem

– Spierdalaj. – warknął Louis w jego stronę.

Dał Maybelly swoją kurtkę, widząc jak drży. Spojrzała na niego rozkojarzona i przestraszona. Ten widok go bolał. Nie dopilnował jej bezpieczeństwa.

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz