|013| - wersja początkowa

3.2K 184 16
                                    



Film był romansem połączonym z thrillerem, dlatego Louis aż tak bardzo się nie nudził. Aczkolwiek większą uwagę skupiał na dziewczynie siedzącej obok niego. Sunął dłonią po jej udzie, żałując, że miała na sobie spodnie. Podziwiał jej szyję, na której mógłby składać pocałunki. Delikatnie odgarnął włosy Maybelly na plecy i wrócił dłonią we wcześniejsze miejsce. May oglądała skupiona, ale jemu to nie przeszkadzało. Dzięki temu mógł patrzeć i podziwiać. Chociaż wolał, żeby na niego patrzyła. Albo żeby się całowali. Jednak nie zamierzał jej pośpieszać na wszystko przyjdzie pora. Skupił wzrok na ekranie, gdy zaczynał się pościg. Padały strzały, więc May pisnęła cicho i zacisnęła palce na ręce Louisa. Nie widziała jego drwiącego uśmiechu. Tak łatwo było ją wystraszyć. To tylko film... Przypomniał sobie jej reakcje na ostatnią jego walkę. Pamiętał jak zakrywała twarz, była tam jedyną taką osobą. Maybelly wydawała się taką delikatną dziewczyną. On mógł troszkę zaostrzyć jej charakterek, ale nie zamierzał jej zmieniać. Taka była idealna.

– Zakochała się w złodzieju, który musi uciekać przed policją. Miała pecha czy szczęście? – Mruknęła i spojrzała na Lou.

– Zależy jak na to patrzeć. Bo przeżyła szczęśliwe momenty z nim, a nie powinna ich żałować. – odpowiedział. To było podobne do ich historii, która dopiero się zaczynała.

– Może masz rację... Ale z drugiej strony mogła go stracić. Albo ucieknie, albo go złapią i też się nie zobaczą – powiedziała szeptem. Louis odwrócił głowę i spojrzał w jej oczy. On zrobiłby wszystko, żeby nie stracić Maybelly. Była mu tak cholernie potrzebna. Każda cząsteczka jego ciała pragnęła zatrzymać przy sobie May. Pochylił się i złożył na jej ustach pocałunek. Ten pocałunek miał być obietnicą dla niego.

Wyszli z kina jako ostatni, kiedy film się skończył. Louis splótł ich dłonie razem. Oparł się o budynek, przyciągając dziewczynę do siebie. Uśmiechnęła się do niego i musnęła ustami jego podbródek. Chciałby zabrać ją do siebie. Ale niestety nie mógł.

– Następnym razem pójdziemy na romans. – Powiedziała. – Tak typowo, dla dziewczyn.

– Ale będziesz musiała mi to wynagrodzić. Nigdy nie chodzę na takie firmy – zastrzegł. To była prawda, ale dla niej był w stanie się poświęcić. Wszystko byle byłaby jego.

– Postaram się. – Przesunęła dłonią po jego torsie. – I co? Mamy jeszcze godzinę. Nie odwoź mnie jeszcze. – Poprosiła.

– Nie odwiozę. Można ten czas dobrze wykorzystać. – Pochylił się nad nią i pocałował.

Odsunęła się po krótkiej chwili. Zaprowadził ją do samochodu. Nie zamierzał obmacywać May przy ludziach. Chciał zabrać ją na klif. Gdy wsiedli, ruszył i czasem zerkał na Maybelly. Wyglądała na szczęśliwą i odprężoną. Uśmiechała się, patrząc przez okno. Zapragnął poznać ją bardziej. Chciał znać jej myśli, marzenia i plany. Kim chciała być w przyszłości? Co chciała robić? Zastanawiał się nad tym wszystkim, na razie nie zadawał pytań. Przyjdzie odpowiednia pora.

Z radia leciała cicho rockowa muzyka, która towarzyszyła im całą drogę do klifu.

Louis zatrzymał się między kilkoma drzewami i sięgnął na tylne siedzenia, żeby zabrać jeansową kurtkę. Było chłodno, a May nie miała nic ze sobą. Wysiedli z samochodu. Lou podszedł do dziewczyny i założył jej swoją kurtkę na ramiona.

– Louis? – Zarumieniła się, ale nie mógł tego dostrzec. Złapała palcami jego koszulkę i przyciągnęła chłopaka.

– Tak, May? - zniżył się do niej. Lubił jak mówiła jego imię, a najbardziej lubił gdy mówiła wiedziała czego chciała.

FEAR →psycho romansWhere stories live. Discover now