|034| - wersja początkowa

1.5K 122 45
                                    


Kiedy dotarła pod dom Louisa, była zmęczona i zdyszana, a całe ciało drżało z zimna. Przemarznięte ręce schowała do kieszeni. Rozejrzała się wokół siebie i dopiero teraz dotarło do niej, że bez wahania przebiegła część drogi w lesie, nie zwracając na to uwagi. Teraz ta cisza i ciemność ją przerażały. 

Usłyszała pęknięcie gałęzi i podskoczyła, piszcząc cicho. Czym prędzej podbiegła do drzwi domu i zapukała do środka, licząc, że otworzy jej Louis, a nie Liam czy Harry.

Tym razem miała szczęście. To Tomlinson stanął w progu w dresie.

– May? – Louis zmierzył wzrokiem swoją dziewczynę.

Kompletnie nie rozumiał, co robiła tutaj o tej porze. Kurwa, na dodatek sama – przemknęło mu przez myśl. Widząc jaka jest zmarznięta od razu wpuścił ją do środka i zamknął drzwi. Serce biło mu szybko, a to oznaczało, że gniew powoli się kumulował. Czy ona przyszła tutaj taki kawał drogi?

– Oni nic nie rozumieją – szepnęła, przez co od razu się domyślił, że chodzi o rodziców. W końcu miała z nimi porozmawiać o Sylwestrze.

– Powiedz mi co się stało. – Pocałował dziewczynę w głowę. Był pewien, że niedługo straci panowanie nad sobą.

Objęła go ramionami i przytuliła się do twardego torsu, nie potrafiąc na razie wypowiedzieć słowa. Czuł, że drży. Z zimna, czy ze strachu?

Powoli przesunął dłonią po jej plecach i zamknął oczy. To, co budziło w nim najgorsze instynkty, właśnie dawało o sobie znać. Dlaczego musiał widzieć łzy Maybelly, kiedy pragnął, by była szczęśliwa? Co tym razem zrobił Neil Evans?

– Chcą nas rozdzielić, Louis. Tata nie chcę, żebym się z tobą spotykała. Zranił mnie, mówiąc te wszystkie okropne rzeczy o tobie. Przecież nigdy byś mnie nie skrzywdził. Nigdy tego nie zrobiłeś.

– Oczywiście, że nie, słoneczko. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. – Mruknął czule i spokojnie w jej pachnące włosy. Wiedział, że nie może przy niej wybuchnąć.

– Więc dlaczego tak jest? Dlaczego znowu ktoś wchodzi między nas? – Maybelly odsunęła się i spojrzała na Louisa z bólem w oczach.

Dla niego to był mocny cios w brzuch. Ciężar zawiesił mu się na ramionach. Nigdy nie chciał doprowadzić May do takiego stanu, była rozdarta i zdruzgotana. Teraz miała oparcie tylko w nim. Nie mógł jej zawieść.

– Naprawię wszystko – obiecał się.

Rozpłakała się, nie mając siły trzymać w sobie emocji. Louis westchnął głośno. Neil Evans pożałuje każdego słowa, które zraniło May. Tym razem mu nie odpuści.

– Czemu ryczysz? – Z salonu wyszedł Harry i spojrzał na May beznamiętnie. Potem przeniósł wzrok na brata i uniósł brew.

– Zamknij się i wyjdź zanim cię skrzywdzę – warknął do Stylesa.

Ten uniósł ręce i niechętnie poszedł do kuchni, zostawiając dwójkę samą w holu. May otarła łzy i wzięła kilka głębokich oddechów. Musiała się uspokoić. Zapewne wyglądała strasznie z rozmazanym tuszem pod oczami.

– Ja... Muszę zaraz wyjść. – Mruknął Louis.

– Co? Nie. Nie zostawiaj mnie teraz. – Powiedziała szybko, łapiąc go za rękę.

– Zaufaj mi. – Popatrzył w oczy May.

Pokręciła przecząco głową. Czuła niepokój, bo znała Louisa i wiedziała, że może go ponieść. Nie chciała, by wychodził i narobił kolejnych problemów.

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz