|025| - wersja początkowa

1.5K 116 5
                                    

Od autorki: Dzisiaj krótko, wiem. Poza tym nie mam dostępu do komputera - a raczej internetu, ze względu na popsuty dekoder. Ale za to pochwalę się, że prawie skończyłam już rozdział 30 i ZBLIŻAMY SIĘ KU KOŃCOWI FEAR.

#FEARPL


Za oknem błyskało się, grzmiało coraz głośniej. Dzisiejsza pogoda była zaskakująca dla mieszkańców Los Angeles, gdzie rzadko kiedy padało. Burza zapanowała nad miastem, a silny wiatr poruszał palmami.

Louis siedząc w pokoju, czuł się bezpiecznie i spokojnie. Patrzył na deszcz, który z dużą siłą uderzał o szyby i spływał na dachówkę. Lubił burzę. Lubił przyglądać się piorunom, ciemnym chmurom i kroplom deszczu na szybie. Zjawiska pogodowe, które przez większość ludzi były uznawane za straszne i niszczące on uważał za piękne.

Uniósł butelkę do ust i upił łyk alkoholu, wciąż nie odrywając wzroku od rozszalałej burzy za oknem. Prawdopodobnie stałby tak przy oknie jeszcze przez długi czas, obserwując niebo, gdyby coś go nie rozproszyło. Coś, czyli wibracja telefonu w jego kieszeni.

Rozdrażniony wyjął komórkę i odebrał połączenie od swojego brata. Nie lubil, gdy ktoś mu przebywał. Nawet w obserwacji.

– Co? – mruknął.

– Louis? – Harry nie brzmiał jak zwykle. Był podenerwowany lub roztrzęsiony. – Ja... cholera, muszę ci o czymś powiedzieć, ale nie bardzo wiem jak, bo sam w to nie wierzę. – Mówił dość szybko trzęsącym się głosem.

– Styles, uspokój się. – Louis mu przerwał. Był w szoku, że jego brat zachowywał się tak dziwnie. On przeważnie nie okazywał zbyt wielu emocji.

W słuchawce usłyszał jak jego brat głośno wypuszcza powietrze z ust, po czym nastąpiła dosyć długa cisza. Miał już się rozłączyć, gdy nagle Harry w końcu się odezwał:

– Louis, ja... będę ojcem.

Wiadomość była wręcz szokująca. Louis nie spodziewał się czegoś takiego. Dziecko? Ciąża? To był jak chory żart, wręcz nierealny. Żaden z nich nie myślał o dzieciach, a tym bardziej w takim wieku.

Tomlinson usiadł na łóżku, odstawiając butelkę alkoholu na podłogę. Nie miał pojęcia, co zrobić.

– Halo? Jesteś tam. Chyba nie zemdlałeś, bo ja byłem tego bliski. – Harry zaśmiał się nerwowo, choć nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Brzmiał jak człowiek totalnie wystraszony i przerażony tym co ma być.

Alyssa powiedziała mu o ciąży równe pięć godzin temu i zanim zadzwonił do brata, musiał się pogodzić z tą myślą. A raczej chciał, by to do niego dotarło. Dziecko było obowiązkiem, odpowiedzialnością i czymś poważnym.

– Jesteś pewny, że to twoje? – zapytał Louis.

– Chyba? To znaczy tak, jestem - odpowiedział prawie, że od razu. - Louis, co ja mam teraz zrobić. Ja nie chcę być ojcem.

– Styles, uspokój się – odparł chłodno Louis. – Straciłeś jaja? Ty nigdy nie jesteś przerażony. Nigdy się nie boisz i nie jestem bezradny. Co to za zachowanie? Mam cię stawiać do pionu? Możesz kazać jej się tego pozbyć.

– Dałem jej taki pomysł. Myślałem, że się na mnie rzuci z pięściami.

Louis wywrócił oczami, przypominając sobie charakterek Alyssy. Był wściekły na nich obydwoje, że wpadli. Nie wiedział co do końca powiedzieć, czy zrobić. Pierwszy raz czuł się bardzo bezradny. Nawet jakby to był on na miejscu swojego brata, byłby wściekły. Przeklął pod nosem, zaciskając rękę na kolanie. Jak wyjść z tej głupiej sytuacji? Nikt nie zaciągnie siłą tej laski do lekarza i nie usunie ciąży. Z drugiej strony Harry mógł ją zostawić i nie interesować się bachorem. Tylko czy on miał aż tak zgorzkniałe serce?

– Masz dwa wyjścia. Albo je wychowasz, albo zostawisz. Twój wybór. Mogłeś pomyśleć o zabezpieczeniu, skoro się tak namiętnie pieprzyliście – rzucił Tomlinson.

– Kurwa. – usłyszał przekleństwo Harry'ego. Dla niego żadne wyjście nie było dobre.

Mógłby wychować dziecko, jednak wtedy zrezygnuje ze swojego dotychczasowego życia. Przyzwyczaił się do bycia niezależnym facetem, który nie dba o uczucia. Dobrze mu było z Aly, tylko że nie planował rodziny. Nie czuł się odpowiedzialny na tyle, by zająć się małym, bezbronnym człowiekiem. Dziecko stanowczo nie pasowało do jego życia. Po drugiej stronie zapadła cisza. Louis odsunął telefon od ucha i się rozłączył. To nie był jego problem. Wybrał numer do Maybelly, chcąc wyjaśnić parę spraw. Jeśli ona wiedziała o tym i go nie poinformowała, to miał prawo być zły. Wpajał jej, że wszystkim miała się dzielić z Louisem. Zawsze.

– Halo? – Odebrała po drugim sygnale.

– Czy nie zapomniałaś mi o czymś powiedzieć? – Przeszedł od razu do rzeczy.

– Ciebie również miło słyszeć – mruknęła Maybelly, zapisując kolejne działanie w zeszycie od matematyki.

– Maybelly. Miałaś mi mówić wszystko. – powiedział poważniejszym tonem.

– O co chodzi, Louis? Czego ci nie powiedziałam? Nie wiem o czym mówisz.

– To nie wiem. Myślę, że pominęłaś fakt, że twoja przyjaciółka jest w ciąży.

Usłyszał, jak wciąga głęboko powietrze i po drugiej stronie zapadła cisza. Musiała wiedzieć o tym wcześniej. Nie odpuści tak łatwo. Miała mu mówi o wszystkim, a ona zataja prawdę.

– To nie jest twoja sprawa – Odpowiedziała nieoczekiwanie.

– To jest moja sprawa, bo dotyczy mojego brata. – warknął zły na jej beztroskie zachowanie.

– Ale obiecałam, że nic nikomu nie powiem i dotrzymałam słowa.

– Tak samo jak obiecałaś mi mówić o wszystkim, Maybelly.

– O tym nie mogłam. Poza tym co to zmienia? Już wiesz. Stało się. Ona jest w ciąży –powiedziała zdecydowanie.

– Ja pierdole. – jęknął do telefonu.

Było widać, że nie dogada się ze swoją dziewczyną. Ona swoje, a on swoje. Mieli inne racje.

– Louis, nie przeklinaj do mnie. Coraz częściej myślę, że mój tata może mieć rację – mruknęła. Nie było go, kurwa, dopiero tydzień. Czego się jeszcze dowie? Co się dzieje w Seattle?

– Maybelly, twój tata mnie nie lubi. Zrobi wszystko by nas rozdzielić, dobrze o tym wiedz. – Najchętniej rzuciłby ten zakaz powrotu od Liama i już był w drodze. Musiał pozbyć się jej ojca.

– To dlaczego się tak zachowujesz? Nic złego nie zrobiłam. Przepraszam. – Był pewien, że dziewczyna płacze.

– Skarbie, chodzi o to, żebyś była ze mną szczera. Żadnych tajemnic.

Westchnął cicho, biorąc do ręki butelkę whisky. Czuł bezradność, nie mogąc teraz przytulić ukochanej. Doprowadził ją do łez, lecz miał rację. Nie mogła niczego przed nim ukrywać.

– Chcę, żebyś do mnie wrócił. Bardzo za tobą tęsknię – Szepnęła.

Uśmiechnął się pod nosem.

– Wrócę za jakiś tydzień. A wtedy chcę cię na weekend.

– Do zobaczenia, Louis. – Powiedziała cicho i rozłączyła się.

– Cholera jasna. – warknął, rzucając telefon na łóżku. Powinien wracać do jebanego Settle.

Za dużo go omijało i nie był w stanie powstrzymać tych zdarzeń. Nie czuł się tutaj bezpiecznie. Chciał wsiąść do samolotu i lecieć do domu. Jeszcze nie mógł, ale już niedługo...

FEAR →psycho romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz