XXXI

7.8K 327 17
                                    



Zmierzałam właśnie w kierunku mojej szafki i w głębi duszy dziękowałam Bogu, za to, że nikogo nie było na korytarzu. Ta...Świdrujące spojrzenia tych wszystkich ludzi, byłyby jedynym czego brakuje mi do szczęścia - wyczujcie ten sarkazm.

Miałam zamiar urwać się z reszty, choć jeszcze dobrze nie zaczętych zajęć. Gdzie pójdę? Tego nie wiem, byleby wydostać się jak najdalej od tego przeklętego miejsca.

Czułam jak coraz to nowe łzy spływają po mojej bladej jak ściana twarzy. Szczerze mówiąc to nie miałam już nawet siły i ochoty by płakać. Chciałam po prostu wydostać się stąd i choć na chwilę zapomnieć o tym wszystkim.

Jedna myśl tylko nie dawała mi spokoju i tylko dudniła w mojej głowie. Czy Chris na prawdę uważa mnie za taką łatwą? Fakt faktem nie należałam do tych "mega cnotek", no ale hej, łatwa nie jestem. Jakby powiedziała tak Amber - ok rozumiem, mówi tak z nienawiści do mnie, nie lubi mnie i vice versa no ale ludzie; własny chłopak? I to w tym wszystkim chyba najbardziej mnie boli to, że osoba, którą kocham i której bezgranicznie ufam pomiata mną jak jakimś zwykłym, nic nie znaczącym śmieciem, nie liczy się z moimi uczuciami. No tak... Zapomniałabym... Najważniejsza jest zawsze opinia innych. Bo przecież po co zapytać się kim on dla mnie jest? Lepiej słuchać się zdania innych i mieć mnie i moje uczucia głęboko w dupie.

Gdy dotarłam już do mojej szafki, szybko pochwyciłam znajdującą się w niej torbę i już chciałam się obrócić, kiedy coś stanęło na mojej drodze. Właściwie to ktoś ale nie byle ktoś tylko opierający się rząd szafek Isaac. Musiał chyba wyrosnąć nagle z ziemi bo mogę przysiąc, że nie słyszałam jak tu przyszedł;

- Co ty tu... - nie zdążyłam dokończyć kiedy brunet mi przerwał, chwytając moją twarz w swoje dłonie.

- Płakałaś? - szybko przekręciłam głowę tak, aby brunet nie mógł dłużej oglądać mojej załzawionej twarzy.

- Kogo to obchodzi - prychnęłam po czym wyswobodziłam się z objęcia chłopaka a następnie usiadłam na zimnej posadzce, opierając plecy i głowę o ścianę.

- Mnie to obchodzi - odparł krótko i stanowczo, po czym usiadł obok mnie.

Siedzieliśmy i patrzyliśmy się przed siebie, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Moje policzki zdążyły już całkowicie wyschnąć a oddech unormował się. Grobową ciszę, która nas otaczała zakłócało tylko głośne bicie mojego serca.

Postanowiłam wreszcie wstać i osiągnąć zamierzony cel, którym było wydostanie się z tego oto miejsca. Miałam już odejść, kiedy poczułam jak brunet chwyta mnie na nadgarstek.

- Poczekaj, idę z tobą - powiedział po czym wstał i w oka mgnieniu zarzucił leżący na podłodze plecak na swoje plecy.

- Powiesz mi w końcu co się stało? - zapytał gdy opuściliśmy już teren szkoły. Wiedziałam, że chłopak prędzej czy później będzie oczekiwał od mnie wyjaśnień ale póki co odwlekałam je najdłużej jak mogłam.

Szłam tylko patrząc daleko przed siebie i głośno połykając ślinę. Od czasu do czasu spoglądałam tylko na wpatrującą się we mnie twarz chłopaka. Zebrałam w końcu w sobie na tyle odwagi by zapytać;

- Wiesz jak to jest, gdy osoba, którą kochasz uważa cię za zwykłą dziwkę? - zadałam mu pytanie po czym zauważyłam jak mina bruneta ulega diametralnej zmianie. Mogłam wyczytać z niej zdezorientowanie ale i współczucie? Tak, to zdecydowanie było współczucie.

Chłopak błądził oczami po mojej twarzy, a gdy wreszcie nasze spojrzenia się skrzyżowały posłał mi smutny uśmiech.

Wiedział, że nie mam ochoty rozmawiać więc nie drążył tematu, za co byłam mu bardzo wdzięczna.

......

Po kilkugodzinnym włóczeniu się po mieście postanowiliśmy wraz z brunetem udać się do mojego domu. Nawet szczęście nam na tyle sprzyjało, że udało nam się złapać ostatni autobus, który kursuje blisko mojego domu.

Szliśmy równym krokiem co chwila się przepychając. Chłopak starał się jak tylko mógł poprawić mi humor, co mu się zresztą udawało. Sprawił, że dzięki niemu na chwilę zapomniałam, o tym wszystkim co miało miejsce niespełna kilka godzin temu.

Gdy dotarliśmy już do domu, zauważyłam stojący na podjeździe samochód Chrisa. Cofam to o sprzyjaniu mi szczęścia.

Nic lepszego nie mogło mnie już czekać.

Watson'a nie było w samochodzie, co musiało oznaczać, że Luke zdążył go już wpuścić do domu. Powoli otworzyłam drzwi, aby po chwili zauważyć rozmawiających w kuchni chłopaków. Gdy Chris mnie zauważył, momentalnie wstał z krzesła, po czym udał się w moim kierunku. Najwidoczniej nie zauważył wcześniej znajdującego się za mną chłopaka ponieważ na jego twarzy malowało się wyraźne zakłopotanie.

- Chris? - zapytał Isaac a gdy ten tylko kiwnął głową powiedział- a to za to co powiedziałeś o Melanie- a następnie wymierzył pięścią w twarz bruneta, tak, że ten aż się cofnął do tyłu. Zdezorientowana obrotem sprawy zaczęłam krzyczeć, na Isaac'a aby ten się uspokoił. Luke słysząc moje krzyki, szybko przybiegł aby sprawdzić co się dzieje. Chris nawet nie zamierzał oddawać brunetowi. Wiedział, że w pełni zasłużył na to co go spotkało.

- Luke, odwieź Chris's a domu - powiedziałam szybko, gdy tylko zauważyłam, że nos chłopaka zaczyna krwawić. Może i byłam na niego zła ale nie chciałam aby coś mu się stało jeśli miałby prowadzić pod wpływem emocji.

- Ale Melanie... - zaczął chłopak ale nie dałam mu skończyć.

- Nie Chris, jedź już do domu - odparłam do czym szybko udałam się na górę aby nie musieć dalej patrzeć na całe to widowisko.

------------------------------------------

Witam ;P

Tak jak mówiłam macie tak w ramach przeprosin jeszcze jeden rozdział.

Podoba wam się? ^^

Bo ja coś czuję, że następny raczej się wam spodoba ;P

Tradycyjnie zostawcie po sobie gwiazdkę oraz komentarz♥

Jesteś moja maleńkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz