Prolog

7.3K 603 89
                                    

      Siedzieli. Razem. W jednym powozie.

      Patrzyli na siebie ukradkiem. Chcieli przerwać niezręczną ciszę, ale nawet jedno, krótkie słowo nie chciało się wydostać z ich gardeł.

       Chłopak wiercił się niespokojnie. Blade dłonie zaciskał na poplamionych krwią spodniach. Wciąż jeszcze czuł ten paskudny smród, a przed oczami majaczyły mu najróżniejsze obrazy tortur.  Wydarzenia sprzed... paru godzin? Dni? Nie miał pojęcia. Nie pamiętał kiedy wyruszyli, ani ile już jechali.

       Odgarnął przylepione do czoła włosy. Wciąż były mokre. Z ubraniami to samo.

       Był głodny. Tak cholernie głodny. Jego brzuch wciąż o tym przypominał swoim burczeniem. Po ciele przechodziły nieprzyjemne dreszcze. Kiedy otwierał usta i  nabierał powietrza, chciał wymiotować. Z jednej strony mógł zjeść wszystko, z drugiej wiedział dobrze, że w swoich obecnym stanie zwymiotuje na widok jedzenia. 

       Blondyn,  siedzący po przeciwnej stronie, nie czuł się lepiej. Posiniaczony, mokry i głodny, bawił się swoimi włosami. Był demonem, a jednak dopadało go zmęczenie. Niewygodne siedzenie teraz zdawało się być odpowiednim zastępstwem za łóżko. Ale nie mógł zasnąć. Chłopak też nie mógł. Nie zasypia się przy wrogu, nawet jeśli ten wróg zdaje się być równie padnięty i nie ma przy sobie broni.

       Ranek.

       Słońce świeciło prosto na nich, na ich blade twarze, a powóz wreszcie się zatrzymał. Usłyszeli kroki, a potem drzwi tworzyły się.

       — Wysiadać — rozkaz. Stary mężczyzna nawet na nich nie spojrzał. Kiedy wysiadali (co oczywiście robili z ogromnym trudem,  bo ich nogi odmawiały posłuszeństwa po tak długiej jeździe), on był już zajęty wyjmowaniem walizek... Chociaż to, co robił ciężko nazwać wyjmowaniem. Wyrzucał je. Jak niepotrzebne śmieci. Jakby były skażone. 

       Potem odjechał. Zostawił ich przed ogromną, zniszczoną, rezydencją, w paskudnym ogrodzie, pełnym pająków, szczurów i kotów. Niektóre były martwe, ich ciała rozkładały się, a odór temu towarzyszący sprawił, ze chłopak  nie wytrzymał i zaczął wymiotować.

       — Jesteśmy tu może z minutę, a ty już wymiotujesz... Coś słabo widzę ten nasz pobyt tu, Sosenko — mruknął demon.

       — Z-zamknij się, Cipher — wyjąkał chłopak.


ZAUFAJ MIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz