Rozdział 28

761 40 11
                                    

-A teraz powiedz mi co rozbiłaś w tym parku cała zapłakana?

Nie wiedziałam czy mam się przed nim otowrzyć. Nie znałam go długo, zaledwie godzine. Zawsze może się okazac jakimś psycholem. A swoją drogą co ja robiłam u jakiegoś obcego faceta w aucie? Normalna dziewczyna zaczeła by panikować, krzyczeć i takie różne, ale ja już nie miałam na to siły. Nawet gdyby naprawdę chciał mi coś zrobić, chodź na takiego nie wyglądał, nie walczyłabym.

Z rozmysleń wyrwał mnie głos lokowatego, patrzył na mnie jakby chciał przeniknąć przez duszę.

-Powiesz?

-Uhmm, no ten.-zagryzłam dolną wargę ze zdenerwowania.

-Nikomu nie powiem.-powiedział przyjaznym i bardzo przekonującym głosem.

-Boże, człowieku a jaką ja mam pewność, że nie jesteś jakimś psycholem?-zapytałam, ale te słowa ociekały sarkazmem.

-Tak psycholem z piłą mechaniczną.-zakpił ze mnie, potrząsając głową, przez co jego loki opadły mu na twarz. A auto gwałtownie zjechało w bok.

-Chcesz nas zabić?-spytałam przestraszona.

-Może.-odparł nie wzruszony.

-Super.

Resztę dorgi jechaliśmy w ciszy. Ta cisza tak mi wadziła, ale nie byłam w stanie się odezwać, nie pierwsza.  Za jakiś czas Isaac zerkał w moją stronę myśląc, że nie widzę.

Opierałam się głową o szybę drzwi, w lusterku widziałam jak strasznie wyglądam. Rozmazany tusz, podkrążone i napuchnięte oczy, od ciągłego płaczu. Czego chcieć więcej.
W radiu leciała akurat jedna z moich ulubionych pisenek ,,All off me". Przez nią czułam jak odpływam, byłam zabardzo zmęczona tym dniem, tym wszyskim. Wkońcu zasnęłam poddając się krainie Morfeusza.

***

Obudziłam się ale nie otwierałam oczu. Czułam jak jasne światło przenika przez moje powieki. Najszybciej jak mogłam obróciłam się w drugą strone. Powoli podnosząc powieki, przyzwyczajałam się do jasności panującej w pomieszczeniu, w którym się znajdywałam. A tak przy okazji, to gdzie ja jestem?

Byłam w małym pokoiku z białymim ścianami. Leżałam na łóżku, które miało taki sam kolor jak ściany. Wszysko tu miało taki kolor, meble, ściany, podłoga. Tylko ozdoby były kolorowe. Jakies książki na półkach, ozdubki.  Nie powiem, było tu strasznie ładnie, tak kojąco.

Usiadłam na łóżku, przeczesując włosy palcami. Zauważyłam, że byłam w jakiejś męskiej koszulce, a moja pokaleczona ręka był opatrzona. Wtedy sobie przypomniałam, co się wydarzyło, wczoraj. I to jak Max mnie wyrzucił, na myśl o tym zrobiło mi się smutno. I przypomniałam sobie o chłopaku z parku, u którego zapewne teraz się znajduję. Czekaj stój! To oznacza, że to on mnie przebrał. Zarumieniłam się mimo wolnie. Próbując sobie wmówić, że przecież brunet jest gejem i, że napewno zrobił to bo chciał mi pomóc.

Nie myśląc dalej o tym, poprostu wstałam i ryszyłam w srtone drzwi. Gdy już je otworzyłam uderzył we mnie zapach gofrów. Aż ślinka leci. Bykam głodna, tak naprawdę głodna. Wnioskując, że ostanie co pamiętam wydarzyło się jakoś około szesnastej to teraz musi być już następny dzień. Ile ja spałam?

Szłam za zapachem, aż dotarłam do kuchni, w której znajdował się zielono oki. Stał przy gofrownicy coś robiąc ale z tej odległości nie widziałam. Oparłam się o ściane za nim i kaszlnęłam, chcąc zwrócić na niego swoją uwagę. Chłopak momentalnie się obrócił, gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szczerze. Chciałabym odwzajemnić uśmiech, ale moje myśli wciąż wędrowały przy osobie Max'a, co uniemożliwiało mi uśmiechanie się. Chłopak był ubrany w czarne jeansy i białą bokserkę, przez którą prześwitywały tatuaże.

-Myślałem, że już się nie obudzisz.-stwierdził, podchodząc do mnie. Uściskał mnie na powintanie, bardzo miły i przyjemny gest, ale patrząc na to ile się znamy, dość dziwny.

-Długo spałam?

-No tak z pietnaście godzin?-powiedział pytająco.

-O kurwa.-powiedziałam bardzej do siebie niż do niego.

-Ej, dziewczynie nie wypada.

-Straszne.-przewróciłam oczami.

-Strasznie to wygląda twoja ręka.-opdparł poważnie i chwycił za moją zabandażowaną rękę.

-To nic takiego.-próbowałam unikać jego wzroku, ale jakoś mi to nie wychodziło.

-Nie no co ty! Przecież masz tylko wycięty jakiś chory napis.-Isaac już tracił cierpliwość.

Wyszarpałam mu moją rękę i odsunełam się na pare metrów. Nic nie mówiłam, nie byłam w stanie.

-Kurwa dziewczyno ty masz wycięte, cytuje: ,,Księżniczki nie boją się śmierci" to nie jest normalne.

Stałam i patrzyłam prosto w jego szmaragdowe oczy. Było w nich tyle uczuć, złość, smutek i ciekawość. Nie wiedziałam czy może być zły na mnie, nawet chyba nie miał powodu.

-To ten chłopak Ci zrobił czy ty sama?

-Żadne z nas.

-Do kurwy! To kto?

Przez ton jego głosu, zaczełam płakać. Poczułam się taka słaba i bezbronna.  Mimo tego, że potrzebowałam się komuś wygadać, to niewiedziałam czy będę w stanie. Czułam jak po moich policzkach płyneły łzy, już ich nie powstrzymam. Upadła na kolana i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam jak silne ramiona Isaac'a przytulają mnie od tyłu. Jak gładzi mnie po plecach.

-Mała przepraszam, niechciałem się unieść.

Nie odpowiedziałam, czułam się tak jakbym miała gule w gardle.

-Spokojnie już dobrze. Wypłacz się.-powiedział szeptem. Po czym podniósł mnie w sylu panny młodej i usiadł ze mną na kanapie.

Przytuliłam się do niego, tak bardzo potrzebowałam teraz kogoś, kto by mnie zrozumiał. Siedzieliśmy tak z pietnaście minut, powoli się uspokajałam.

-Powiesz mi?

-Mam zjebane życie...-zaczełam mu opowiadać, te zajmującą historie. Słuchał uważnie, ani razu mi nieprzerwał. Tylko przytakiwał i głaskach mnie plecach. Czułam się dobrze w jego towarzystwie, nie wcinał mi się, poprostu wydawał się spoko. 

Gdy spończyłam swój zajmujący monolog, łzy ponownie ciekły po moich policzkach.

Isaac wydarł mi policzki i popatrzył głęboko w oczy.  I na jego twarzy pojawił się uśmiech. A po chwili się odezwał.

-Kocha Cię.-powiedział to z takim przekonaniem, że prawie uwierzyłam.

-Nie znasz go.

-Ale poznam.-stwierdził nie wzruszony.

-Niby jak?-powiedziałam już przestraszona.

-Powiedziałaś mi gdzie mieszka, właśnie się do niego wybieram.

Powiedział wstając, po czym ruszył w kierunku drzwi. Zerwałam się za nim.
-Nie proszę, nie zrobisz mi tego.

-Chce Ci pomóc.

Już chwytał za klampkę, kiedy znalazłam się koło niego, chciałam wybiec za nim, ale byłam tylko w bluzce i w majtkach, nie zrobiłam tego.

Szybko obróciłam się i zauwazyłam szafe, podbiegłam do niej i wyjełam jakieś szare dresy. Jeszcze szybciej ubrałam swoje buty. Nawet nie patrząc na to jak wyglądam, wybiegłam na dwór.

Isaac był już po drugiej stronie jezdni. Zaczełam biec ile sił w nogach. Nie patrząc na auta wybiegłam na ulice, usłyszałam krzyk chłopaka.

-Carm auto!

Obróciłam się i faktycznie zauważyłam tam auto. Duży jeap, pędził prosto na mnie.

Poczułam potężny ból w klatce piersiowej. Po chwili nie było nic, nie czułam nic.

Smak Grzechu ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz