Rozdział 20

1K 48 6
                                    

  Przebrałam się, w zwykłe szare dresy. Tak jak prosił Max, z resztą nie chciałam kusić losu. Może i Harry jest inny, ale jak będzie piany to kto wie co może mu strzelić do głowy.

Chłopak poprosił mnie, żebym poszła do pobliskiego monopolowego, bo jakieś picie. Akurat nie chodzi tu o alko, bo tego to on ma prawdziwe zapasy.

Szłam chodnikem, ze słuchawkami w uszach, w których leciała akurat moja ulubiona piosenka ,,drag me down", tak może i jestem dziwna, ale strasznie kocham One direction.

Do sklepu jest jakieś dziesięci minut drogi. Nie wiem czemu, ale czułam, że ktoś mnie obserwuje. Ale cholernie bałam się obrócić, nigdy nie byłam taka strachliwa.  W sumie nie wiem, co się zmieniło, ale chyba to przez to, że tyle się ostatnio dzieje.

Gdy w końcu weszłam do tego sklepu i podeszłam do jednej z pułek. Wtedy dzwonek, który oznajmił, że ktoś ponownie zawitał do sklepu.

Nie chciałam sprawdzać, kto przyszedł. Poprostu ruszyłam do następnej aleiki.  

Poczułam szarpnięcie za ramię i momentalie obróciłam się, serce mi staneło.

Stałam twarzą  wtwarz z w sumie nawet nie wiem jak on się nazywał. Ale był to ten sam człowiek, którego widziałam w lidlu, a wcześniej w samolocie. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Jednak on nie miał z tym problemu.

-Cześć Carm.-powiedział z  uśmiechem na twarzy.

Odpowiedziała mu cisza, bałam się co kolwiek powiedzieć, bałam się, że coś mi zrobi.

Teraz wiedziałam, że to jego wzrok czułam na sobie. Wiedziałam, że to nie mógł być przypadek.

Przybliżył się, kładąc mi rękę na kark, przeszedł mnie dreszcz. Ale przecież on mi nic nie zrobi. Przecież tu jest za dużo ludzi.

-Carm, ty się boisz.-stwierdził, patrząc na mnie. Uśmiech na kego twarzy stawał się coraz bardziej widoczny, a co za tym idzie, bardziej przerażający.
Trzymał ręcę na moich barkach, patrzyłam prosto w jego brązowe oczy, które były zimne jak lód.

-Widzisz, mówiłem, że się jeszcze zobaczymy.-powiedział uradowany, jak by ta wiadomość go cieszyła.

-Zostaw mnie.-powiedziałam, starając się, żeby zabrzmiało to pewnie.

-Nie zamierzam.-pogłaskał mnie po policzku.-Ale to jeszcze nie czas.-dodał i odrazu posmutniał.

-Na co?-byłam naprawdę przerażona, ale nie pokazywałam tego, niechciałam okazać słabości. 

-Dowiesz się w swoim czasie, skarbie.

Po tych słowach poprostu wyszedł ze sklepu jak by nidy nic. Nikt nie zareagował, nie dziwie się to musiało to wyglądać jak zwyczajna rozmowa, ale nie była. Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam zrobić. Może powiem Maxowi? Chodziasz nie, nie chcę go martwić.  Muszę się otrząsnąć, nic takiego się jeszcze nie stało.

***

Byłam już w domu z małymi zakupami. Kupiłam to co prosił, mianowicie trzy duże pepsi i fante. Nie mam pojęcia, po co mu tego tyle, aż na trzy osoby, ale skoro chciał.

Postanowiłam nic nie mówić i żyć dalej. To były moje problemy a nie Max'a, który był dla mnie. Nawet nie wiem kim był, ale wiem, że niechcę, żeby coś mu się przezemnie stało. 

Weszłam do kuchni  w której, prawdopodobnie znajdował się brunet.

Stał w tym swoim pięknym fartuszku przy balcie odwrócony do mnie tyłem.  Przyżądzał zapewne jakieś przekoski.

Smak Grzechu ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz