Rozdział 6

1.6K 58 6
                                    

Łzy ciekły po moim policzku, opadłam na kolana, byłam na skraju załamania. Nie rozumiałam tej decyzji, czemu wzięli Zeka, a mnie nie? Czy, aż tak im przeszkadzałam?

Tysiące myśli przeciekło przez moją głowe w jednej chwili. Nie wyobrażałam sobie życia samej, teraz gdy miałam zaledwie piętnaście lat, moi rodzice stwierdzili, że jestem dość dorosła by móc być sama.

Co ja miałam zrobić, nie wiem ile czasu mi to zajeło ale siedziałam na podłodze, przed lodówką i ryczałam jak małe dziecko, zgniatając ostatnią rzecz która mi po nich została. W jednej chwili moją rozpacz zastąpiła złość.
   Między miłością a nienawiścią jest bardzo cieńka granica, która właśnie się przełamała.

Nie mogłam dalej siedzieć i ryczeć, bezcelowo, wyciągnełam telefon, a tam 1:45. Nie chciałam tu zostać, nie wiem, czy Jazz nie obrazi się na mnie, że dzwonię w środku nocy, ale tylko on mi został.

Wystukałam znany mi numer i już po drugim sygnale mój przyjaciel odebrał.

-Carm?-mówił zaspanym głosem i ziewnął.-Co jest?

-Zostawili mnie.-gdy to powiedziałam na głos znowu zaczęłam płakać, nie chciałam, ale nie mogłam się powstrzymać.

-Carm.-powiedział już rozbudzony.-Jak to? Nie, czekaj, nic nie mów zaraz będę.-powiedział z przejęciem w głosie i się rozłączył.

Ja znów zalałam się łzami, nie zmieniłam pozycji, siedziałam na ziemi w kuchni i ryczałam.

Po paru chwilach usłyszałam odgłos parkowania auta na naszym podjeździe. Wtedy drzwi się otworzyły.

Już po chwili byłam w ramionach Jazza, nic nie mówił, tylko przytulał się do mnie. Stopniowo się uspokajałam. W tedy on delikatnie wytarł mi policzki od łez i wziął kartkę.

Z przejęciem ją czytał a jego twarz coraz bardziej smutniała. Między brwiami powstała mu charakterystyczna zmaszczka. Nerwowo gładził mnie po plecach. Gdy skończył czytać, rzucił kartką na drugą strone kuchni, i szybko podniósł mnie z ziemi.

Staliśmy na przeciwko siebie, a ja cały czas płakałam, on ponownie otarł moje łzy i zamknął w szczelnym uścisku.

-Jedziemy do mnie.-powiedzał pewnie głaszcząc mnie po włosach.

-Nie chce robić problemu.

-Nie jesteś problemem.-uśmiechnął się.

-No ale.-przerwał mi.

-Nie ma żadnego ale! Zamieszkasz u mnie.-powiediał patrząc prosto w moje oczy.-Jesteś moją kochaną siostrzyczką, którą zawsze chciałem mieć.

Nic nie opowiedziałam tylko przytuliłam go do siebie. On po chwili pociągnął mnie wstrone schodów. I weszliśmy do mnie do pokoju.

-Weź co najpotrzebniejsze, a jutro wrócimy po resztę.

-Wrócimy?-powiedziałam zagryzając dolną wargę.

-Zamieszkasz u mnie. Chyba nie sądzisz, że pozwolę Ci zostać samej w tak wielkim domu.

-A twój tata? Czy brat?-na upartego szukałam jakiegoś powodu, przez który musiałabym zostać tu, nie chciałam sprawiać problemów, ani wchodzić z butami w czyjeś życie.

-Ojca to raczej nie będzie obchodzić, bo wróci za jakieś trzy miesiące, moim opiekunem teraz jest ten debil-Max.

-No wątpie, żeby on się zgodził.-przewróciłam oczami.

Po chwili drzwi zaskrzypiały, a do środka wszed brunet. Patrzyłam na niego, nie mogłam uwierzyć, że on tu jest.

-Możecie się pospieszyć? Nie mam wieczności.-powiedział znudzony, po czym lekko się uśmiechnął i wyszedł.

-Przyjechał ze mną, zgodził się, zadziwiająco łatwo.

-No dobra i tak nie chciałabym tu zostać.

W głebi duszy cieszyłam się, że się stąd wnoszę. Nie mogłabym tu zostać.  Za dużo złych wspomnień.

Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy, tak jak mówił Jazz, kosmetyczkę, bielizne, coś do spania i cos na jutro. Zmieściłam się w plecak.

-Idziemy? Bo mnie zabije, w końcu wyciągnąłem go z łóżka.

-Przepraszam, że zadzwoniłam tak późno.

-Nie szkodzi.-uśmiechnął się.-Chodź.

Zeszliśmy na dół, zamknęłam drzwi na klucz, bo to nie byłoby mądre zostawić go otwarte.

Tak się cieszyłam, że mam takiego przyjaciela, na którym zawsze mogę polegać. Który mnie rozumie, nie zadawał pytań na temat rodziny, wiedział, że najpierw musze się z tym oswoić.

Wsiedliśmy do auta Maxa,  czarne matowe BMW-szczyt moich marzeń.
Usiedliśmy oboje z tyłu.

-Hej mała.-powiedział Max zachrypniętym głosem. A ja nie mogłam uwierzyć, że on się do mnie odezwał.

-Hej.-opowiedziałam niepewnie.

Jazz przytulił mnie do siebie nic nie mówiąc. Jechaliśmy w zupełnej ciszy, na szczęście tylko jakieś pięć minut.

Weszliśmy do domu, nadal w zupełnej ciszy.  Pierwszy odewał się Max.

-Ty spać.-wzkazał palcem na Jazza.-Jutro do szkoły. A ty.-pozkazał na mnie. Jego głos był taki bez wyrazu, wyglądał, jakby chciał się poprostu nas pozbyć.-Idź się umyć, czy co tam chcesz, a ja Ci przygotuje pokój.

-Co?-zaniemówił mój przyjaciel.-Ty jej pokój przygotujesz.-po tych słowach sam wybuchnął śmiechem.

-Śmieszy Cię to?-spytał ze śmiertelną powagą brunet.

-Tak, bo ty nawet łóżka pościelić nie umiesz.-pwiedział nadal chichocząc.

-Idź już lepiej spać.-zakończył temat.-Tobie chyba nie trzeba pokazywać drogi do toalety?-spojrzał na mnie.

-Nie.

Jazz podszedł do mnie, przytulił mnie na dobranoc i zniknął na schodach.

-Albo zaczekaj najpierw pokaże Ci pokój.-powiedział już milej i uśmiechnął się.

Tak szczerze pogubiłam się w tych jego zmianach nastrojów.
Poszłam za nim do pokoju, wziełam to co potrzebne i poszłam do toalety.

Wzięlam szybki prysznic. Nie miałam ochoty moczyć się nie wiadomo ile i to o takiej późej porze. Chodź wiedziałam, że do szkoły napewno nie idę. Musiałam wszysko przemyśleć i poukładać sobie w głowie.

Umyłam zęby. Wytarłam włosy, które opadły na moje ramiona. Gdy zaczęłam się ubierać zdałam sobie sprawe, że nie wzięłam koszulki, z przyzwyczajenia spałam w topie i bokserkach, tak poprostu było mi najwygodniej. Tylko, że teraz nie byłam sama. Wychodząc mogłam natrafić na któregoś z nich. Nie wstydziłam się Jazza, już nie raz widział mnie w samym topie jak się przy nim przebierałam. Po prostu nie chciałam się ośmieszyć przed Maxem. A jakoś niespecjalnie miałam ochoty, żeby zobaczył mój gruby brzuch. Eh, mam nadzieje, że obaj śpią. Chwyciłam do ręki kosmetyczkę i wziełam głęboki wdech i wyszłam na korytarz. Miałam do przebycia zaledwie pare metrów.

Mój tymczasowy pokój był na końcu tego małego korytarza. Postawiłam pierwsze kroki i usłyszałam skrzypienie drzwi, zaczęłam się modlić, żeby to był Jazz, albo, żeby okazało się, że mam problemy ze słuchem. Przeliczyłam się gdy usłyszałam jego potężny głos.

Smak Grzechu ✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz