28. Szansa?

705 39 19
                                    

20 listopada ~ Środa
 
     Po wreszcie skończonych lekcjach, wyszliśmy ze szkoły z całą naszą paczką. Szybko się rozeszliśmy, każdy w swoją stronę, a Sasuke ze mną. Cały dzień znowu spędziliśmy udając, że nic między nami nie ma. Oczywiście nie ominęła mnie też rozmowa z Ino o jej domysłach, ale to też udało mi się obejść. Nie było to zbyt trudne, zwłaszcza że byłam myślami przy wczorajszej rozmowie z ludźmi z urzędu.
      - Może pójdziemy do mnie? - zerknął na mnie z góry, przerywając ciszę.
      - Nie będę przeszkadzać? - spytałam z powątpieniem, przypominając sobie o obecności jego rodzicielki.
      - Skąd ten pomysł?
      - A twoja mama? - zerknęłam na chwilę na niego.
      - To nic. Pewnie się ucieszy na twój widok. - wzruszył ramionami i przeniósł wzrok przed siebie. - Może i jej nie pamiętasz, ale cię zna i zawsze bardzo lubiła.
       - No skoro tak mówisz. - zgodziłam się w końcu, nie chcąc się kłócić.
       - A z tobą co się dzieje? - spytał, gdy skręciliśmy w naszą ulicę.
      - Hmm? Co masz na myśli? - nie patrzyłam na niego, tylko obejrzałam się za czarnym kotem przebiegającym przez ulicę. Nie wiedziałam czy traktować to jako jakiś zły omen, czy raczej jako zwykłe, spłoszone zwierzę.
      Wszystko strasznie mnie rozprasza. Albo to ja nie chcę się skupić na rozmowie z Sasuke i innych rzeczach? Może chce po prostu się odciąć od wszystkiego i być obojętna?
      - Cały dzień jakaś cicha jesteś. Nieobecna. - weszliśmy po schodach na werandę do jego domu.
      Powiedzieć, czy nie? Niby powinnam, bo jesteśmy razem, a już wczoraj mi kazał powiedzieć, o co chodzi, zanim cokolwiek się wydarzyło.
      - W sumie to nie wiem nawet od czego by zacząć.
      Chłopak otworzył drzwi, wpuszczając mnie przodem i śledząc zaciekawionym wzrokiem. Przeszłam przez futrynę, zatapiając się w ciemności korytarza, które rozświetlało jedynie słońce dochodzące zza mnie.
       - Opieka społeczna się do nas przyczepiła. - Szepnęłam. Oparłam się plecami o ścianę przy wieszaku, a Sasuke zamknął z trzaskiem drzwi, odcinając dopływ światła z zewnątrz.
       Patrzał na mnie z niedowierzaniem, jakby już wiedział, o co chodzi. Nie chciałam na początku nic mówić, dopóki by się to nie rozwiązało. Bo po co mam niepotrzebnie zawracać mu głowę?
       - Sasuke? To ty? - z kuchni wyszła matka chłopaka, skupiając na sobie tylko moją uwagę, bo karooki dalej się we mnie wpatrywał. - Oh, Sakura, jak się cieszę, że Cię widzę! - kobieta szybko do mnie podeszła, przytulając niezdarnie, po czym przyjrzała się dokładniej mojej twarzy. - Wyglądasz o wiele lepiej niż ostatnio, gdy Cię widziałam. Chodź, pewnie się napijesz czegoś ciepłego.
       - Tak właściwie to... - widząc jej szczery uśmiech, nie miałam serca odmówić, ale musiałam Sasuke trochę wyjaśnić.
      Przerwał nam głuchy trzask w drzwi wejściowe. To chłopak uderzył w nie zdenerwowany pięścią, patrząc na mnie z zagadką w oczach.
       - Czego od was chcieli? - spytał cicho z jakby srogością w głosie.
       Kobieta natychmiast ucichła i obejrzała się po nas, a ja jedynie się skuliłam.
       - Coś się stało?
       - Nie, to nic poważnego. Tylko... - zagryzłam wargę, wpatrując się w drewnianą podłogę.
       - Zdejmuj płaszcz i chodź do kuchni, wszystko powiesz. Mamo, zrobisz nam coś ciepłego?
       - Już się robi. - zaklaskała w ręce i obróciła się na pięcie.
       Po swoich słowach zabrał ode mnie ubranie wierzchne i zaprowadził za rękę do kuchni, gdzie kobieta krzątała się dookoła. Usiadłam z Sasuke przy stole, na którym już był ustawiony talerz z ciasteczkami zapewne domowej roboty, bo nadal czuć unoszące się przyprawy w powietrzu i ciepło z piekarnika. Dało się czuć rodzinny klimat i przede wszystkim matczyną miłość...
      Kobieta siadła przed nami, podając jeszcze parującą herbatę w kubkach. Swój chwyciłam delikatnie, obracając w dłoniach, żeby się ogrzać.
      - To o co chodzi? - spytał Sasuke, upijając ostrożnie łyk, zerkając na mnie. Chociaż nie. Przeszywał mnie wzrokiem, chcąc wyczytać wszystko z mojego zachowania. Nerwowego obracania kubka w dłoniach, zagryzania wargi, czy nawet niepewnego spojrzenia.
      - Ludzie z pomocy społecznej przyszli do nas wczoraj. Sasori ich okłamał. - zaparcie wpatrywałam się w taflę gorącej cieczy, byle nie na chłopaka.
      - Jak to okłamał? - odezwała się kobieta.
      - Gdy przejmował nade mną prawa opiekuna, nie był jeszcze pełnoletni. Zataił to przed nimi. - oparłam się o oparcie krzesła. - Teraz się o to czepiają, nie są przekonani co do tego, żebym z nim została. - urwałam w połowie, czując gulę w gardle.
      - Przecież wystarczy zdanie innych osób żeby to potwierdzić i będzie z nimi spokój. - powiedział pewnie karooki. Nawet nie wie jak bardzo się myli.
      - Nie ma szans. - pokręciłam lekko głową. - Zasypali mnie mnóstwem pytań. Jeden mały błąd i będą chcieli mnie zabrać od brata, a na pewno będą szukać czegoś na siłę. - pod koniec głos mi się lekko złamał. Przypomniałam sobie rozmowę z nimi. Próbowali podważać moje zdanie i doszukiwać się nawet najmniejszego szczegółu, wmawiając inną rację.
      Nie chcę tego. Nie chcę go stracić, ani od razu bliskich przy tym. Tutaj mam wszystko, a może mi to zostać odebrane przez obcych mi ludzi. Już raz przepadło wszystko z mojej przeszłości, nie mogę pozwolić, żeby to się powtórzyło. Ale co ja mogę zrobić?
       Cisza pochłonęła moje myśli, że aż nie zorientowałam się nawet, kiedy kubek zaczął parzyć moje dłonie.
       - Cholera. - Sasuke trzasnął pięścią o stół, przez co aż się zlękłam.
       Wstał z krzesła nawet na mnie nie patrząc, co mnie trochę rozczarowało. Wyszedł całkiem z kuchni. Nawet się za nim nie oglądałam, ale po krokach i skrzypieniu schodów słyszałam, że poszedł do swojego pokoju. Tak po prostu sobie wyszedł, zostawiając mnie samą z tym.
        - Spokojnie, Sakura. - czarnowłosa przesiadła się na krzesło obok i złapała delikatnie za dłoń. Uniosłam na nią niepewny wzrok, widząc jej pocieszający uśmiech. - Będzie dobrze, twój brat, Sasuke, cała nasza rodzina i przyjaciele nie damy im cię tak po prostu zabrać.
      - To nie jest takie łatwe, jakby mogło się wydawać... - mruknęłam nieprzekonana.
      - Chcesz pouczać taką kobietę jak ja? - powiedziała całkiem innym tonem, prostując się na krześle, zapierając się rękoma pod boki. - Ojciec Sasuke jest policjantem, spokojnie będzie miał wpływ na sytuację, jeśli poręczy za Sasoriego.
      - Naprawdę? - znacznie się ożywiłam, słysząc jej słowa.
      - Jasne. - przytaknęła zgodnie. - Więc teraz się tak tym nie zamartwiaj i uśmiechnij się. Z takim słodkim uśmiechem o wiele lepiej wyglądasz, a na smutki będziesz miała jeszcze czas, uwierz mi.
      - No tak, ale... Sasuke jest chyba zły na mnie o to. - znowu przygasłam, nie widząc w dalszym ciągu chłopaka.
      - Nie jest zły. - wstchnęła - Wyszedł i tak zareagował, bo nie chciał, żebyś widziała jego smutek. - kobieta znowu się delikatnie uśmiechnęła, ukazując przy tym drobne zmarszczki. - Wiesz, mój syn dawno się tak nikim nie przejmował. Tak naprawdę nie jest zły, tylko przestraszony.
      - Jak to "przestraszony"? - dopytałam się, nie rozumiejąc do konca.
      - Sam nie chce nikogo ważnego dla siebie stracić. A z tego co widzę, nie jesteście sobie obojętni. - wykrzywiła usta w znaczącym grymasie.
     - T-to znaczy... My... Ja i on... Nas naprawdę nic nie łączy. - zaczęłam niezdarnie się tłumaczyć, odkładając kubek na stole, by zaprzeczyć także rękoma.
     - Dziecko, mnie akurat nie oszukasz. Za dobrze znam własnego syna. - mrugnęła do mnie. - To ile już ze sobą jesteście?
     - Oficjalnie to zaledwie kilka dni. - szepnęłam zarumieniona, splątując dłonie pod blatem.
      - Co prawda krótko, ale że też własny syn mi o tym nie powiedział. - pokręciła głową, mrużąc przyjaźnie oczy. Podparła się łokciem o stół, kładąc podbródek na dłoni i sama w końcu delektowała się smakiem leniwie parującej herbaty.
      - Tak w ogóle, proszę pani... - mruknęłam niepewnie i zostałam zagłuszona przez swoją rozmówczynię.
     - Jaka "pani"? Mów mi Mikoto, tak będzie wygodniej.
     Kobieta poraz kolejny obdarzyła mnie lekkim uśmiechem, od którego robi się aż miło i dodaje jej uroku. Widać, że jest matką Sasuke i Itachiego. Jak oni wszyscy, też ma piękne, czarne włosy, lekko wyblakłe w niektórych miejscach, na tyle długie, że musi zczepiać je w luźny kucyk, żeby jej nie przeszkadzały. Co prawda naokoło jej równie ciemnych oczu tworzą się minimalne zmarszczki przy każdej zmianie mimiki, jednak nadal tryska przyjazną, młodą i pełną energii aurą, co mnie aż zadziwia.
     - Mikoto-san. - poprawiłam się szybko. - Wspominałaś, że Sasuke już dawno nikim się tak nie przejmował. Kogo miałaś na myśli?
     - Aaa, o to ci chodzi. - mruknęła, biorąc jeszcze jeden łyk herbaty. - To było już jakiś czas temu, ale to Sasuke powinien ci o tym powiedzieć, nie ja.
     - Nie wiem czy będzie chciał. Z tego co wiem, to nienajlepsze wspomnienia.
     - No to akurat prawda. Ale bardzo mu na tobie zależy, więc nie powinien mieć przed tobą żadnych tajemnic.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Where stories live. Discover now