15. Przyjaciel z dzieciństwa

1K 61 21
                                    

     Nie wiem, dlaczego tak wcześnie wstałam. Jest dopiero 9, a ja już poza łóżkiem, mimo, że to niedziela. Rozejrzałam się leniwie po pokoju i stwierdziłam, że przydałoby się tu trochę posprzątać, bo niedługo nie znajdę nawet drogi do drzwi.
      A miałam to zrobić już wczoraj...
      W sobotę wróciłam od Hinaty do domu o 15 i nic mi się potem nie chciało robić. Po prostu za późno poszłyśmy spać i byłam niezdolna do życia.

      Już ogarnięta i ubrana w czarny t-shirt z Nirvany i szare, dresowe spodnie zeszłam na dół, gdzie było jeszcze pusto jak nigdy. Sasori chyba nadal śpi. To pierwszy raz, gdy wstałam przed nim. Zaburczało mi w brzuchu i zrezygnowana przeszukałam lodówkę. Postanowiłam zrobić jajecznicę dla siebie i brata, bo w końcu sobie zasłużył za te codzienne śniadania, które dla mnie robi.
      Szybko usmażyłam danie, a gdy już nakładam porcje na talerz, usłyszałam kroki na schodach, które zaraz ucichły.
     - Czy ja nadal śnię, czy moja siostra umie zrobić sama śniadanie? - mruknął opierając się o lodówkę w samych spodniach.
     - Jesteś wredny... - bąknęłam lekko zła.
     Z dwoma talerzami podeszłam do stołu, na którym je położyłam, po czym dostawiłam szklanki z sokiem i sztućce.
     - Smacznego! - powiedziałam uśmiechnięta siadając na krześle.
     Sasori powolnym krokiem podszedł i zajął swoje miejsce. Przez dłuższy czas niepewnie spoglądał na jedzenie, co mnie już irytowało.
     - Dlaczego nie jesz? - spytałam uważnie go obserwując.
     - To jest jadalne, prawda? - wskazał na talerz, a mi automatycznie zmarszczyły się brwi.
     - Jesteś okropny! Ja się staram, chcąc ci chociaż w taki sposób podziękować za wszystko, a ty takie rzeczy gadasz! - uniosłam nieco głos. - Dobra, skoro nie wierzysz to patrz.
      Pewnie nabrałam trochę jajecznicy na widelec i wsadziłam sobie do ust, czego zaraz pożałowałam. Zakryłam usta dłonią i szybko zerwałam się z krzesła, by wypluć to do zalewu.
     - Sakura? - spytał do reszty przestraszony Sasori.
     - Przesoliłam... - mruknęłam siadając na krześle i popijając sok.
      Brat się ze mnie zaśmiał i pozbierał talerze wyrzucając ich zawartość do kosza. Siedząc na krześle obserwowałam jak smaży na nowo jajka. Już po chwili dało się wyczuć przyjemny aromat przypraw i pysznie wyglądająca jajecznica wylądowała przede mną na stole.
      - Smacznego. - powiedział chłopak i zabrał się do jedzenia.
      Spróbowałam i od razu mi posmakowało. Czuję się trochę zażenowana, bo nie potrafię usmażyć zwykłych jajek. W ten sposób chciałam mu się odwdzięczyć za wszystko, a wyszło do dupy.
      - Jakby co to chłopaki do mnie dzisiaj wieczorem wpadają. - wyrwał mnie z myśli.
      - Wszyscy? - spytałam dla pewności.
      - Nie, tylko Itachi, Deidara i Hidan, bo reszta nie może akurat.
      - Czyli będę musiała siedzieć na górze... - mruknęłam i odniosłam pusty talerz do zalewu.
      - Jak to? - spytał zdziwiony Sasori.
      - Przecież będzie Hidan, a nie chcę, żeby dywan w salonie zaślinił... - odwróciłam się przodem do brata opierając się o blat kuchenki.
      - Masz rację....
      Chłopak też wstał, odstawił pusty talerz i na odchodne poczochrał mnie po włosach. Już do tego przyzwyczajona poprawiłam je odruchowo i poszłam obejrzeć coś w telewizji.

      - Wreszcie koniec! - krzyknęłam i opadłam plecami na łóżko.
       Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 19:43. Nieźle, czyli sprzątałam z ponad trzy godziny. Teraz mogę już spokojnie stwierdzić, że nienawidzę sprzątać. Nie wiem nawet skąd się tyle śmieci u mnie wzięło.
      Westchnęłam głośno i wsłuchałam się w uciszające się stopniowo świergoty ptaków. Ten dzień zleciał stanowczo za szybko. Poczułam, że mam sucho w gardle, więc zsunęłam się leniwie z łóżka i poczłapałam do schodów.
      Kumple Sasoriego siedzą u nas od jakiś dwóch godzin i co rusz słyszałam u siebie w pokoju ich krzyki. Nie wiem jak mogą się tyle wydzierać i nie padają im jeszcze gardła.
      Będąc już na dole i przechodząc przez korytarz zerknęłam do salonu, gdzie leżała rozwalona na kanapie płeć męska. Wokół nich były porozrzucane jakieś papiery i puszki.
      O nie, ja nie będę tego sprzątać.
      Weszłam do kuchni i zapaliłam światło, które rozświetliło całe pomieszczenie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zlew pełny brudnych talerzy, więc zrezygnowana wsadziłam wszystko do zmywarki. Gdy było już mniej więcej ogarnięte stanęłam na palcach, by sięgnąć po szklankę z szafki na górze. Po chwili ciężkiego wysiłku już miałam naczynie w ręku i przeklinając w duchu Sasoriego za umieszczenie półek tak wysoko, napełniłam ją sokiem jabłkowym. Z tym co chciałam ruszyłam już do drzwi, ale w połowie drogi złapał mnie ostry ból głowy. W jednej chwili upuściłam naczynie, które się rozbiło na drobne kawałki i zanurzyły się one w rozlanym napoju. Ja za to powoli uklękłam na podłodze i podparłam jedną ręką, a drugą złapałam się za czoło. Zacisnęłam mocno powieki. Czułam, jak połamane szkło wbija się boleśnie w moją skórę, chcąc się przez nią przedrzeć, ale mnie to nie obchodziło, bo powracały do mnie jakieś obrazy i urywki cichych rozmów.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]On viuen les histories. Descobreix ara