20. Mecz

902 61 33
                                    

      Strój sportowy, adidasy, 2 litry wody do picia, ochraniacze na kolana... To chyba już wszystko, co będę na dzisiaj potrzebować. Zapakowałam rzeczy zwinnym ruchem do wielkiej, granatowej torby na ramię, którą zabrałam Sasoriemu. Z tego co kojarzę, to nie miał chyba nic przeciwko temu, żebym dzisiaj z niej korzystała.
      W końcu nadszedł ten upragniony dzień - czwartek, gdy mamy rozegrać mecz. Już od kilku dni aż mnie nosi, a na samą myśl o rozgrywce mam ciarki na plecach, nie wiedząc, czego mogę się spodziewać. Mam nadzieję, że poradzę sobie i nie wyjdę aż tak źle przy dziewczynach. Przecież one grają w nożną od dłuższego czasu, od początku gimnazjum, jak nie lepiej, a ja raptem niecały miesiąc. To w ogóle cud, że przyjęły mnie do drużyny.
     - Sakura! Rusz się, bo jeszcze się spóźnisz! - krzyknął na mnie brat ze schodów.
     - Idę!
     Założyłam torbę na ramię i zbiegłam na dół. Nie miałam już czasu na jedzenie, więc wcisnęłam na stopy buty i wyszłam na zewnątrz, do samochodu, w którym czekał na mnie brat.

     Siedzę niecierpliwie na krześle i non stop wyglądam przez okno. Zamiast mieć dwie godziny w-fu jak zawsze, wepchnęli nas do sali matematycznej z panem Ebisu. Z racji tego, że na sali gimnastycznej ma być mecz i muszą wszystko do niego przygotować, dyrektorka załatwiła całej klasie lekcje, nawet nam. Z dziewczynami musimy wysiedzieć w sali do końca tych zajęć i dopiero potem możemy iść się szykować do gry, co uważam za idiotyczne, ale nic się na to nie poradzi. Spojrzałam wyczekująco na zegar, który jasno daje do zrozumienia, że zostało jeszcze prawie 10 minut męczarni w ławce.
     Gdy tylko nauczyciel odwrócił się do nas plecami, żeby zapisać kolejny przykład na tablicy, znowu wyjrzałam z utęsknieniem przez szklaną powierzchnię. Tak bardzo się przejmuję tym meczem, że aż nie mogę się na niczym skupić, a wzrok sam ucieka mi automatycznie gdzieś na boki, byleby nie na zadania.
     Wiatr śmiało potrząsnął gałęziami drzew, które straciły kolejne liście i porwał je ze sobą. Jest już końcówka października, a jesień coraz bardziej daje o sobie znać. Na zewnątrz panuje szarość, a deszcz odbiera chęć do życia. Nawet dawniej różnokolorowe liście gniją, tracąc swój blask w kałużach, które wypełniają praktycznie każdy dołek lub wgłębienie w gruncie. Tylko czekać aż nadejdzie zima, a wraz z nią pierwszy śnieg i Boże Narodzenie.
      Moją uwagę przykuł biało-zielony autokar wjeżdżający na teren szkoły przez wielką bramę. Jak tylko się zatrzymał, drzwi od pojazdu się otworzyły i wyszło z niego dosyć sporo osób, głównie dziewczyny, ale było także kilku chłopaków. Każdy ma na sobie czerwony dres, który aż razi w oczy na tle ponurej szarości, przez co zmrużyłam delikatnie oczy. Rozglądają się dookoła a u niektórych dostrzegłam grymas niezadowolenia i krytyki. Na kilometr śmierdzi od nich dumą i samouwielbieniem, co niezbyt mi się podoba. Chyba jednak ten mecz nie będzie aż taką dobrą zabawą... Zauważyłam, że dołączyła do nich Tsunade ze stojącą obok Shizune, trzymającą nad nią wielki parasol. Rozmawiali przez chwilę, żeby zniknąć potem za murami budynku, ale mimo to wzrok miałam dalej utkwiony w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stali.
     - Sakura, idziemy! - usłyszałam głos Temari tuż przy twarzy.
     Szybko obróciłam głowę w jej stronę, natykając się na granatowe oczy dziewczyny. Zdziwiło mnie to trochę, bo obok mnie powinien siedzieć Sasuke, a nie blondynka. Rozejrzałam się po pustej sali. Musiałam nie usłyszeć dzwonka, bo zostałyśmy praktycznie same w pomieszczeniu.
     - A, tak... - zdążyłam tylko mruknąć cicho pod nosem, wstając jak najszybciej z miejsca i zabierając po drodze torbę.
     Szybko wyszłyśmy z sali i podążamy w ciszy przez korytarze, omijając innych uczniów. Niestety na przerwach zawsze jest tłoczno i nic się na to nie poradzi. Nim się obejrzałam, znalazłyśmy się już w łączniku z salą gimnastyczną, gdzie jest bez porównania mniej ludzi. Przechodząc obok wejścia na halę, zatrzymałam się na chwilę, obserwując młodzież, ustawiającą jakieś stoliki na boku boiska pod trybunami. Zaciekawiona przeszłam przez próg, spoglądając na kręcących się po pomieszczeniu chłopaków.
    - Co tak nagle stanęłaś? - usłyszałam tuż przy uchu głos kapitan.
    - Po co te stoły? - kiwnęłam głową na wymienione meble, zerkając ukradkiem na przyjaciółkę.
    - A, o to ci chodzi... Tamta szkoła wymyśliła sobie, że dwóch gości od nich będzie komentować mecz, bo chcą zostać komentatorami sportowymi, a to jest dla nich świetna okazja do praktyki. - burknęła z przekąsem.
    Zmarszczyłam lekko brwi, nie do końca rozumiejąc jej podejścia do tego. Przecież to chyba nic złego, że chcą się doskonalić i to w czymś takim.
    - To źle?
    Usłyszałam westchnięcie ze strony dziewczyny.
    - Nawet sobie nie wyobrażasz jak te komentarze potrafią czasem wybić z równowagi... - zrobiła krótką przerwę. - Dobra, chodź do szatni, bo niewiele czasu zostało, a musimy jeszcze obgadać parę rzeczy.
    Kiwnęłam tylko głową, ruszając za blondynką. Dosyć szybko znalazłyśmy się w przebieralni, gdzie są już wszystkie dziewczyny z drużyny. Temari zaczęła omawiać ogólne zagrywki, a ja w tym czasie wyjęłam rzeczy z torby, żeby się przebrać.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Where stories live. Discover now