2.Przebudzenie

1.4K 77 4
                                    

      Czułam to... czułam jak ktoś trzyma mnie za prawą dłoń, a mimo to nikogo nie widziałam. Słyszałam, jak ktoś wołał jakieś imię, ale nie wiedziałam do kogo ono należy. Czy powinnam je znać?
       Sakura...
       Pierwszy raz słyszę te imię, a jednak wydaje się znajome. Przez cały czas dryfuję w nicości. Niemoc i żal do siebie samej już dawno otumaniły mój umysł. Nie wiedziałam i nadal nie wiem, czy mam się już poddać na zawsze i jednocześnie skrócić sobie w cierpieniach, czy walczyć wytrwale do końca. Nie wiedziałam, co wybrać, a pierwsza opcja wydawała mi się najlepszą, ale im częściej słyszałam ten głos, tym bardziej nabierałam sił. Zdecydowałam, że jednak nie poddam się bez walki.
      Czułam, jak powoli nabieram sił. Może uda mi się w końcu wydostać z tego miejsca? Nie wiem, ile tu tkwiłam, ale mam nadzieję, że już niedługo je opuszczę.
       Gdy poczułam się już wystarczająco na siłach, postanowiłam znowu spróbować tego, co na początku. Powoli, zaciskając mocno powieki i skupiając się tylko na prawej dłoni, poruszyłam nią.
       Udało mi się...
      Spróbowałam jeszcze raz, tyle że włożyłam w to więcej siły. Teraz był znacznie lepszy efekt niż przedtem, powoli wraca do mnie władza nad ciałem. Z podekscytowania aż otworzyłam szybko oczy, czego od razu zaczęłam żałować. Zamiast otaczającej mnie pustki do moich oczu dotarło ostre światło, a do uszu zaczęły dochodzić dźwięki z otoczenia, poza nieznanym mi imieniem wymawianym jak jakaś mantra. Dosłownie paląca biel razi moje gałki oczne, przez co natychmiast je zamknęłam z głośnym jękiem, by dłużej już nie cierpieć. Wtedy przyjemne ciepło, które okalało moją dłoń, zniknęło, odbierając mi to, czego pragnęłam - poczucie bezpieczeństwa. Po kilkukrotnym mrugnięciu świat zaczął się wyostrzać. Jeszcze zamglonym wzrokiem rozejrzałam się dookoła, by zatrzymać się w końcu na czerwonej czuprynie. Po chwili rozpoznałam w tej postaci jakiegoś nastolatka, który wpatrywał się we mnie z najwyraźniej niedowierzeniem. Niewiele myśląc zadałam niby banalne, a jednak dla siebie trudne pytanie.
       - Kim ty... Kim ty jesteś? - w końcu wycharczałam, to co dręczyło mnie w myślach.
      Chłopak zamiast mi odpowiedzieć, wywiercał we mnie dziurę tym swoim pełnym zdziwienia spojrzeniem.
       Gdy świat odzyskał ostrość, bardziej się przyjrzałam mojemu gościowi. Jego czerwone włosy były w nieładzie, przez co zakrywały mu częściowo brązowe oczy. Wysoki i dobrze zbudowany, a w oczach można było zauważyć troskę - marzenie każdej dziewczyny. Muszę przyznać, że jest przystojny, a jego mięśnie odznaczały się pod ubraniem.
        Po wstępnym "poznaniu" mojego gościa, postanowiłam rzucić okiem na otoczenie. Ku mojemu zaskoczeniu stwierdziłam, że znajduję się w szpitalu... Już miałam zadawać kolejną serię pytań, gdy chłopak najwyraźniej zdecydował się wrócić do świata żywych.
        - O mój Boże, Sakura, nic ci nie jest! - wykrzyczał ucieszony z wyraźną ulgą w głosie. Mi jednak nie było tak wesoło jak jemu.
        - Że co? Ale... kim jest Sakura? - zadałam to pytanie z obawą w głosie.
     Widziałam jak chłopak momentalnie przygasł na twarzy, tak samo jak jego oczy - stały się niemalże puste i pełne strachu. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, jednak przeszkodziło mu w tym przyjście nowego gościa.
         - I jak ma się nasza pacjentka, Sakura Haruno? Już na korytarzu słyszałem ten radosny krzyk!
        Powoli odwróciłam głowę w lewo, w kierunku drzwi. W nich ujrzałam wesołego lekarza, który swoją pogodą ducha mógłby zarazić każdego, kogo spotkałby na drodze. Na mnie to jednak nie działało. Może gdybym była w innej sytuacji, to może, ale nie teraz, gdy byłam przerażona.
         - Kim jest Sakura Haruno?! - zapytałam zdziwiona i zaniepokojona z podniesionym już głosem. Dlaczego mnie tak nazywają?
         Obu mężczyzn spojrzało po sobie, nie wiedząc chyba, co powiedzieć. Lekarz powoli podszedł do mnie i zaczął robić jakieś kontrolne badania na mnie. Pytałam go o różne rzeczy, jednak ten jakby nigdy niby nic ignorował mnie i nie przerywał swoich obowiązków. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam.
         - Czy możecie mi, do cholery, wyjaśnić o co tu chodzi?! Dlaczego tu jestem? Dlaczego nazywajcie mnie jakąś Sakurą?!
        Nie wytrzymałam i z nerwów aż podniosłem się do siadu, co było wielkim błędem. Zaraz po tym poczułam rwący ból na brzuchu, co odebrało mi dosłownie dech w piersiach. Łapiąc się za bolące miejsce poczułam pod palcami jakąś lepką, ciepłą ciecz, uświadamiając sobie, że to moja krew. Lekarz łapiąc mnie za ramiona położył mnie z powrotem na łóżku i zgorączkowany podciągnął moją koszulkę szpitalną, by mieć większy dostęp to rany. Kątem oka zauważyłam kilka szwów na brzuchu, ozdobionych czerwoną juchą, która z nich ciekła. Z przerażenia i bólu popłynęły mi łzy z oczu.
        Co to wszystko ma znaczyć?... Chcę się już obudzić z tego koszmaru...
        Lekarz coś krzyczał, pielęgniarki zleciały się tu z korytarza, a czerwonowłosego, który głośno protestował, wyproszono z sali. Wszystko, co oni mówili, przechodziło jakby przez grubą ścianę - słyszałam tylko rozchodzące się echo ich głosów.

Zapomniane ~ SasuSaku [P O W R Ó T]Where stories live. Discover now